Najlepsze Serwery Minecraft w Polsce!
   Witaj serdecznie na forum gdzie znajdziesz swój ulubiony Serwer Minecraft                                         
         

Serwery Minecraft

Witaj, Serwery Minecraft - nie przypadkiem znalazłeś największe forum internetowe Minecraft w Polsce Serwery Minecraft które tu znajdziesz pozwolą Ci miło spędzić czas, poznasz nowych wspaniałych ludzi i przeżyjesz fantastyczne przygody! Jednoczymy ludzi uwielbiających Gry i Minecraft! Zagraj z Nami i odkryj fantastyczne Serwery No Premium! Zobacz co oferuje polecana przez Nas

Lista Serwerów Minecraft



Zarejestruj się bezpłatnie na forum! Oto niektóre z przywilejów:
  • Zakładaj nowe wątki oraz aktywnie w nich uczestnicz,
  • Odblokuj możliwość pisania na Shoutboxie (czat),
  • Ogranicz ilość wyświetlanych reklam,
  • Zdobywaj odznaczenia oraz reputacje,
  • Znajdziesz tutaj darmowe poradniki Minecraft,
  • Odblokuj dostęp do ukrytych działów, tematów i linków,
  • Spersonalizuj swój prywatny profil,
  • Uczestnicz w forumowych konkursach,
  • Pamiętaj to nic nie kosztuje, MineServer.pl to darmowe forum internetowe na którym dowiesz się jak zainstalować minecraft oraz jak grać w minecraft!
Szukałeś Serwerów Minecraft? Znalazłeś! Zarejestruj się, a zagraj z nami!

               
serwery minecraft



Gondwana - historia ostateczna.
Autor Wiadomość
Dzeremi500 Offline
Maniak anime

Liczba postów: 1,138
Dołączył: Mar 2016
Nick na Serwerze:
Dzeremi500

Odznaczenia:

(
Zobacz Odznaczenia)

Poziom:
MineGold: 105.00
Post: #11
RE: Gondwana - historia ostateczna.
Tak jak obiecałem - jest niedziela, jest epizod Wink Może nie taki długi jak planowałem, ale jest.


Akt I – Zaginiony Kontynent
Rozdział III – Wybrzeże.


Na Wybrzeżu mieściło się kilka miast i osad – Ardea, Cape Dun, Montera oraz Silden. Konata planowała najpierw te miejsca zwiedzić, ze względu na to, że są blisko. Po drodze musieli przejść przez las, w którym było pełno różnej zwierzyny – chociażby dziki, jelenie, wilki, czy ścierwojady. Już na początku było widać pełno dzików, które nie spodziewając się zagrożenie spokojnie spacerowały, pożywiając się napotkanym roślinami.
-No, Dovakhiin – powiedziała Konata – Zestrzel te dziki. Zobaczymy, jak sobie poradzisz, z ruchomymi obiektami.
Młodzieniec wyciągnął łuk i zaczął celować według wskazówek Diego. W końcu wypuścił strzałę, która ugodziła dzika w klatkę piersiową. Zwierze od razu padło martwe na ziemię, a jego towarzysze widać woleli pożywiać się roślinami, aniżeli pomyśleć o ich zestrzelonym przyjacielu.
-Widać te dziki mają gdzieś swojego poległego kolegę – rzekła Konata. – Strzelaj dalej.
Chłopak wypuścił kolejne trzy strzały, zabijając kolejne dziki. Został tylko jeden, który widząc poległych towarzyszy już zaczął tropić. Konata wyjęła pałasz i wbiła go dzikowi między oczy, gdy tylko podszedł.
-Umiesz oprawiać zwierzynę ze skóry, czy pozyskiwać rogi? – zapytał młodzieniec.
-Oczywiście, że umiem. Myślisz, że w ciągu dwóch lat cały czas siedziałam nic nie robiąc? – odpowiedziała mu dziewczyna, która zaczęła podchodzić do zwierząt, aby zacząć je oprawiać ze skóry i kłów. – Da się przynajmniej z tego jakieś pieniądze zyskać.
Ruszyli w dalszą drogę. Kiedy wreszcie doszli do Cape Dun zobaczyli dwóch orków stojących na straży. Gdy jeden z orków ich zobaczył, krzyknął:
-Ej, wy! Podejdźcie tutaj.
Kiedy podeszli zaczął mówić:
-Po raz pierwszy w życiu widzę dziewczynę z niebieskimi włosami. No, ale przejdźmy do rzeczy. Witajcie w Cape Dun – dziurze, zabitej dechami. Co was sprowadza, do tak nudnego i monotonnego miejsca?
-Jesteśmy przybyszami z innego kontynentu – odrzekła mu Konata. – Chcemy zwiedzić to miejsce.
-Ach tak? Interesujące. Już po waszym wyglądzie widzę, że nie jesteście asasynami. – powiedział ork. – Ale i tak nie spotkacie się z naszym przywódcą. Bezpieczeństwo na pierwszym miejscu!
Konata z Dovakhiinem weszli do osady, gdzie było kilkanaście orków strażników oraz ludzi, którzy byli orkowymi najemnikami. Podszedł do nich jeden z najemników i rzekł:
-Widzę, że jesteście tu nowi. Jeśli chcecie się widzieć z przywódcami tego miejsca – Urukiem, musicie otrzymać zgodę od Bufforda – przywódcy nas, orkowych najemników. Tak przy okazji co was sprowadza do tej dziury?
-Najzwyczajniej w świecie chcemy zwiedzić ten kontynent, miasto po mieście. Chyba jako przybysze z Amstercji mamy do tego prawo? – powiedziała już znużona Konata.
-Na bogów! – wykrzyczał najemnik – To wy z innego kontynentu jesteście? Interesujące. Dobra, słuchajcie – Bufford mieszka w tym domu niedaleko tego budynku szczerzonego przez dwóch orków. Widzicie?
Bez żadnej odpowiedzi ruszyli w stronę tego domu. Tam zastali silnie zbudowanego mężczyznę, który obserwował najemników. W końcu oderwał wzrok od nich i spojrzał w stronę przybyszów.
-A więc to wy jesteście tymi nowymi w tej osadzie, którzy pochodzą z innego kontynentu? Dobra, bez zbędnego gadania – jeśli chcecie się dostać do Uruka musicie zyskać moje pozwolenie, a nie łatwo je zdobyć. Póki co rozgośćcie się tutaj. Mimo opinii ludzi są tutaj różne rozrywki jak arena, czy polowanie na bandytów. – rzekł przywódca najemników, po czym wrócił do codziennych zajęć.
Konata się zamyśliła, aż w końcu rzekła do Dovakhiina:
-To może spróbujemy swoich sił na arenie?
-Dobry pomysł.
Poszli w górę, aż w końcu ich oczom ukazała się latarnia morska i małe poletko otoczone kamieniami i palami. Niedaleko stał namiot, przed którym stał ork. Wokół areny było też kilka orków i ludzi. Podeszli do orka przed namioty, a Konata zapytała:
-Tutaj jest ta arena, na której odbywają się walki?
-Właśnie tak! – odpowiedział ork – Jeśli chcecie walczyć na tej arenie, to najpierw zapoznajcie się z zasadami: Całkowity zakaz używania broni dystansowych i magii. Można używać tylko mieczy. Jak wyjdziecie poza okrąg, albo padniecie na ziemie automatycznie przegrywacie. Oczywiście też nie możesz zabić swojego przeciwnika. Jeśli chodzi o nagrody – zwycięzca otrzyma chwałę w całej tej wiosce oraz pieniądze, natomiast przegrany nie otrzyma nic.
-Ach tak? No to daj mi najlepszego wojownika, jakiego masz - powiedziała.
-Haha, nie dasz rady dziewczynko! No ale próbuj, skoro tak sobie życzysz. – powiedział ork ze śmiechem – Darmok! Idź na arenę, będziesz miał ciekawego przeciwnika!
Człowiek wyglądający na orkowego najemnika wszedł na środek areny i czekał, na swojego przeciwnika. Wielkie było jego zaskoczenie, gdy na arenę przyszła Konata.
-No proszę, rzeczywiście ciekawego przeciwnika mam. Walka nie potrwa dłużej, niż minutę – wypowiedział ze śmiechem, wyciągając miecz. W tym samym momencie Konata wyciągnęła pałasz, a przed arenę wyszedł ork.
-Start! – wykrzyknął.
Najemnik już się rzucił na dziewczynę, kiedy ona zrobiła szybki unik, wykonała kilka zręcznych uderzeń i najemnik padł na ziemię, co oznaczało wygraną Konaty.
-Miałeś rację, walka nie trwała dłużej, niż minutę. – rzekła z pogardą.
Najemnik nie odpowiedział, czuł się ośmieszony tym, że został pokonany przez dziewczynę.
-Ho ho, nigdy nie przeczuwałem, że mój najlepszy wojownik zostanie tak szybko pokonany! – powiedział ork ze zdumieniem. – Masz tu swoje pieniądze – 200 złotych monet. Też rozpowiem o twoim wyczynie w całej tej dziurze.
Dovakhiin przyglądał się tej akcji ze zdumieniem i lekkim smutkiem. Konata podeszła do niego i powiedziała:
-Spokojnie, jeszcze będziesz miał okazje pokazać umiejętności. W każdym razie chodź, ciekawi mnie to polowanie na bandytów.
Kiedy przechodzili niedaleko Bufforda on tylko do nich zawołał:
-Gratuluję wygranej na arenie! Jeśli interesuje was polowanie na bandytów, to porozmawiajcie koniecznie z Urkrassem!
Nie odpowiedzieli na to i od razu ruszyli do Urkrassa, który stał przed magazynem.
-Ponoć to ty organizujesz polowania na bandytów – zagadał Dovakhiin.
-A tak, organizuję polowania na bandytów. Wokół pełno tego ścierwa się kręci. Jest ich pewnie z kilkadziesiąt… Mniejsza z tym, jak przyniesiecie mi głowy ich przywódców to sowicie was wynagrodzę, ba, powiem co nieco o was Buffordowi i pewno was wpuści do Uruka. To fascynujące, co udało mu się odkryć! – powiedział ork.
-A gdzie mniej więcej są dziury tych szumowin? – zapytała Konata.
-Ha, gdybym wiedział to bym tam wysłał kilku najemników, aby zrobili z nimi porządek.
Gdy Konata z Dovakhiinem wyszli z wioski ich oczom ukazało się strome zbocze.
-Może tam są? – zapytał Dovakhiin.
-Warto sprawdzić – odpowiedziała mu Konata.
Zaczęli schodzić, aż wreszcie dotarli do jaskini. Weszli do niej i zobaczyli drewniane pale, drabiny, schody oraz platformy, które prowadziły w dół kanionu. Była tam nienaturalna cisza.
-Pewnie się ukryli gdzieś. – powiedział Dovakhiin.
-Może na dole są? – odpowiedziała mu Konata.
Zaczęli schodzić coraz niżej i niżej, aż wreszcie dotarli na sam dół. Przeszli dalej, aż wreszcie im oczom ukazał się… smok! Była to niewyobrażalnie duża bestia, która akurat była w stanie spoczynku.
-Lepiej się stąd ulotnijmy. - wyszeptał zdumiony Dovakhiin.
-Tak będzie lepiej. – odpowiedziała Konata.
Zaczęli iść w górę, kiedy nagle usłyszeli ryk. Bestia otworzyła swoje żółte ślepia i zaczęła mierzyć nimi w stronę ludzi. Zaczęli powoli się odsuwać, ale smok to wyczuł i zrzucił skały odcinając drogę ucieczki. Wraz z kamieniami zleciały również dwa tamburyna.
-Szybko, bierz to! – wykrzyknęła Konata.
Dovakhiin podniósł tamburyna, rzucając jeden do Konaty.
-Teleportuj się, natychmiast! Zaraz cię dogo… - wykrzyknęła Konata, ale przerwał jej płomień, wydobywający się z paszczy bestii. Usłyszała szum magii, który oznaczał, że młodzieńcowi udało się teleportować. Konata nie myślała długo, zanim wystrzeliła bełtem w stronę smoka, lecz on się od niego tylko odbiłł.
-Cholera… - powiedziała sama do siebie. – Więc z dystansu się nie da? Może oko jest bardziej wrażliwe?
Wzięła kusze i wycelowała prosto w oko bestii. Kiedy wystrzeliła bestia zaryczała żałośnie, a jej oko wypłynęło. Konata już mierzyła w drugie, kiedy bestia zaczęła szaleć. Była zmuszona schować się za półką skalną, dopóki smok chociaż trochę nie uspokoi. W końcu wykorzystała chwilę, kiedy bestia musiała wziąć oddech, wystrzeliła i przebiła drugie oko. Kreatura oślepiona nie potrafiła poradzić sobie z napastnikiem. Konata wbiegła pod klatkę piersiową bestii, gdzie widać było brak jednej łuski w miejscu, gdzie powinno być serce. Przebiła je, a smok padł martwy na ziemię.
-Uff, nie było to łatwe. No, ale walczyło się z trudniejszymi przeciwnikami – dodała ze śmiechem i pobrała kilka próbek smoczej krwi oraz zachowała sobie tuzin smoczych łusek.
-Zawsze może się przydać na przyszłość. Teraz trzeba jakoś wrócić… No tak, mam przecież magiczny tamburyn. – powiedziała wyciągając z kieszeni instrument. Zagrała na nim i po chwili teleportowało ją przed Cape Dun. Był już wieczór, a na skale obok siedział Dovakhiin.
-Jesteś wreszcie! Bałem się o ciebie. – powiedział młodzieniec.
-Jak widzisz, jestem cała. W dodatku zabiłam tego smoka – powiedziała pokazując mu łuski oraz próbki ze smoczą krwią. – Widzisz tą jaskinię ukrytą za drzewami, tam za tobą? Może tam się ci bandyci kryją?
-Zwariowałaś?! Mam dość na dzisiaj jaskini! Stanowczo odmawiam wejścia tam. Jeszcze kolejny smok tam będzie i będzie po nas.
-Jak sobie chcesz. Ja w każdym razie idę.
-Ech, niech ci będzie. Pójdę z tobą.
Zatem poszli do jaskini, która była ukryta lepiej, niż jaskinia ze smokiem. Usłyszeli męskie głosy:
-Musimy jakoś poderżnąć gardło Urukowi. – rzekł jeden głos.
-Zamknij się głupcze! Teraz musimy jakoś obrabować Cape Dun, zanim poderżniemy gardło tej bestii. – uciszył go drugi.
-Obaj jesteście skończonymi kretynami. – rzekł trzeci głos. – Najpierw to musimy zjednoczyć bandytów na wybrzeżu. W innym wypadku to nie ma żadnego sensu.
-Przecież jesteśmy przywódcami naszych oddziałów – nie możemy tego teraz zrobić? – rzekł czwarty głos.
-Wpierw to musimy mieć zgodę przynajmniej połowy bandytów z wybrzeża… - rzekł piąty głos.
Nadal trwała tam zażarta dyskusja, Konata dała Dovakhiinowi znak, żeby siedział cicho. Schodzili coraz niżej, aż w końcu można było dostrzec pięciu bogato zdobionych mężczyzn ze złotymi sztyletami u swojego boku.
-Strzelaj do nich. – wyszeptała Konata.
Młodzieniec napiął łuk i przebił szyje jednego bandyty.
-Co do… - rzekł czwarty głos, ale dokończył swojej myśli, bo bełt przebił jego klatkę piersiową na wylot.
Następnych dwóch przywódców padło bez życia na ziemię. Jedynie ostatni pojął co się dzieje.
-A więc to tak? – można było rozpoznać, że to był ten trzeci bandyta. – Wyjdźcie z ukrycie, bo widać, że boicie się walki oko w oko.
Wtedy wyszła Konata zza rogu.
-No nieźle, dziewczynka zabiła moim towarzysza. Ale ze mną tak łatwo ci nie pójdzie!
-Tak? No to wyjmuj broń. – odpowiedziała mu Konata.
-Aż tak śpieszno ci do ziemi? No dobra. Skoro sobie życzysz… - powiedział wyjmując już swój sztylet.
Bandyta rzucił się na Konatę, lecz ona tylko wyciągnęła pałasz przed siebie, na który nadziała się ów mężczyzna.
-Dovakhiin, podejdź no tutaj. – krzyknęła Konata.
-O co chodzi? – zapytał młodzieniec.
-Pomóż mi w odcinaniu tych głów. – odpowiedziała.
Do pracy zabrali się bardzo szybko i nie minęło 5 minut, jak wyszli z jaskini. Pierwsze co zrobili, to poszli do orka, który im zlecił zdobycie tych głów.
-Więc dokonaliście tego? – pytał ork z niedowierzaniem – Gdzie znaleźliście kryjówkę tych bydlaków?
-Była ukryta za drzewami. – odpowiedział mu Dovakhiin.
-Warto wiedzieć. Macie tu swoje pieniądze, jutro będziecie mieli załatwione spotkanie z Urukiem.
Bohaterowie wyszli z osady, aby rozbić obóz, po czym poszli spać. Kiedy wstali na niebie już było Słońce, a ludzie zaczęli wychodzić ze swoich domów.
-Co ty myślisz o tym, abyśmy poszli do tego całego Uruka? – zapytał Dovakhiin.
-Ja idę. – odpowiedziała.
Kiedy Konata z Dovakhiinem przechodzili przez bogato zdobione wejście do przywódcy wioski orkowie nie sprawiali żadnych problemów. Po wejściu zastali tam białego orka z czerwoną peleryną, który czytał książkę. Zwrócił uwagę na ludzi od razu, mówiąc:
-Więc to wy jesteście tymi ludźmi, którzy powybijali bandytów? Dobra robota. Ponoć chcecie wiedzieć, co udało mi się odkryć.
-Tak, to prawda – skłamała Konata. Zastanawiała, czemu Bufford powiedział coś takiego Urukowi.
-A więc dobra. Ktoś, kto ochronił to miasta przed bandytami ma prawo dowiedzieć się przynajmniej o części moich odkryć. Więc słuchajcie, bo nie będę powtarzał: Udało nam się zabić dziwną, mroczną postać. Sam beliar wie, jakim cudem znalazło się to coś w Myrtanie. W każdym razie udało się go zbadać orkowym szamanom z Geldern. Dowiedziałem się, że Poszukiwacze, jak ich nazwaliśmy, pochodzą właśnie z niezbadanych krain. Możliwe, że tam znajduje się jakaś świątynia mrocznych bogów – nie wiemy tego, są to tylko domysły. No, drugim moim odkryciem jest to, że pod Cape Dun znajduje się prawdziwy smok.
-Smok, tak? – zapytała Konata.
-Prawdziwy smok! Widziałem go na własne oczy! Śmiesz uważać, ze było inaczej?
-Wręcz przeciwnie. Sama widziałam tą bestię. W każdym razie – już jej nie ma. – powiedziała z uśmiechem Konata, pokazując władcy smocze łuski i smoczą krew.
-Na bogów! Naprawdę udało ci się tego dokonać? Muszę ci pogratulować. No, ale teraz mam ważniejsze rzeczy do zrobienia. Jak na ludzi przyjemnie się z wami rozmawiało. Idźcie w dalszą drogę, skoro chcecie poznać ten kontynent.
Konata i Dovakhiin wyszli z miasta i zasiedli na stołku. Dziewczyna po raz pierwszy zaczęła dokładnie przyglądać się mapie.
-Myrtana dzieli się na 2 części. Wybrzeże, gdzie się aktualnie znajdziemy i Śródziemie. Widzę, że trzy to zwyczajne miejsca w okolicy granic z innym częściami kontynentu. Na cóż, póki co wybieramy się do Silden. – powiedziała Konata wstając. – Przed nami daleka droga Dovakhiin. Wstawaj!
Do Silden było blisko 10 mil drogi. Konata przeczuwała, że droga zajmie im przynajmniej 2 dni. Mimo to jednak z wielkim zapałem ruszyła wraz ze swoim towarzyszem na północny-zachód, gdzie Silden się znajdowało. Po ponad czterech godzinach drogi usiedli na trawie zmęczeni. Widzieli przed sobą malownicze góry, na których jednak nie było ani jednego zielonego punktu. Niedaleko też było widać rozległy las i płynąca rzekę w której pływały różnokolorowe ryby. Do Konaty po jakimś czasie odpoczywania podleciał ten sam gołąb pocztowy, którego wysłała do Chelsea jeszcze na statku. Wzięła list i zaczęła czytać.

Droga Konato.
Aktualnie jestem zajęta ściganiem Anioła Śmierci, który wykradł z podziemi zamku królestwa mcsurvi diament, który ma doprowadzić do zagłady ludzkości – wiesz, te same scenariusze co w bajkach dla dzieci – rozumiesz o co chodzi. W każdym razie cieszę się, że odnalazłaś miejsce, które było niegdyś legendą, a teraz stało się faktem. Niestety, nie mam zbyt dużo czasu, by pisać listy, zatem wybacz, że taki krótki.
Chelsea

Konata zwinęła list z uśmiechem. Poczuła, że może iść dalej – w końcu jej młodsza siostra jej nie zignorowała.
-Dovakhiin, jesteś gotowy na dalszą drogę? – zapytała młodzieńca.
-Zawsze i wszędzie! – odpowiedział bez chwili wahania.
Do Silden było jeszcze 8 mil drogi. Mimo to ruszyli. Gdy zbliżała się noc ujrzeli przed sobą jaskinię w której mogli rozbić obóz na noc.
-Odnoszę wrażenie, że może to być niezbyt bezpieczne miejsce na rozbicie obozu… - powiedział Dovakhiin – Mam co do tego miejsca złe przeczucia.
-Spokojnie, będziemy przecież na zmianę trzymać wartę. – odpowiedziała mu ze śmiechem Konata. – Przeżyjemy to.
Noc minęła bez większych kłopotów, jedynie parę razy do obozu zbliżały się ścierwojady, z czego jeden padł ofiarą Dovakhiina. Bohaterowie wstali nad ranem oraz zjedli mięso z upolowanego wcześniej ścierwojada. Po śniadaniu Konata powiedziała:
-Zostały nam jeszcze 2 mile.
Dovakhiin nie odpowiedział na to, lecz zwyczajnie kiwnął głową na znak, że to rozumie.
Do Silden dotarli w okolicach południa. Wokół tej wioski rozciągał się piękny krajobraz, jak wodospady, rzeki i jedno duże jezioro. Kiedy przybysze weszli do osady (która o dziwo strzeżona nie była) dostrzegli, że miejsce to należało do ludzi. Wszyscy patrzyli w stronę przybyszów, lecz nie ważyli się podejść. Można było też zauważyć jakiegoś chłopaka biegnącego w głąb wioski. Po chwili przyszedł mężczyzna w podeszłym wieku. Wyglądał na zadowolonego. W końcu rzekł:
-Czas najwyższy, aby pojawili się jacyś posłańcy z Montery!
-Ale… - zaczęła mówić Konata, ale starzec jej przerwał.
-Z tymi ludźmi, którzy za wioskę boją się wyjść trudno wysłać jakieś paczki do Ivana. Ale skoro jesteście, to zanieście ją do Montery. Jak zaniesiecie i będziecie chcieli wrócić to użyjcie tego instrumentu. – powiedział podając tamburyna i zaczął wypychać przybyszów z wioski.
-Nie jesteśmy żadnymi posłańcami! Nigdy w Monterze nie byliśmy – krzyknął do niego Dovakhiin.
-Nie obchodzi mnie to. Zależy mi, abyście szybko zanieśli tą paczkę. Jak wrócicie to pozwiedzacie. Do Montery są ledwie dwie mile drogi.
Pobyt w Silden był bardzo krótki. Jednakże Konata z Dovakhiinem ruszyli w stronę Montery.
-W sumie i tak miałam w planach wyruszyć do Montery po pobycie w Silden. – powiedziała z uśmiechem Konata. – A że nasz pobyt tutaj nie trwał dłużej niż 5 minut to szybciej będziemy w Monterze.
-A więc naszym następnym celem będzie Montera? – zapytał już zdenerwowany ciągłym chodzeniem Dovakhiin.
-Tak. – odpowiedziała Konata. – Raczej zostaniemy tam na dłużej.


Tutaj informacja do czytelników.
Piszcie mi w prywatnych wiadomościach, czy chcecie częstsze, ale krótsze epizody, czy dłuższe, ale rzadziej pojawiający się epizody. Od razu też chciałbym przeprosić za to, że epizod nie wyszedł tak, jak zamierzałem. Jednakże postanowiłem zdarzenia z Montery przenieść do następnego rozdziału. Nie chciałem, by w tym rozdziale działo się za dużo Wink
Oceny: DevilxShadow (+1), Danio008 (+1), kubixlol2 (+1)
04-December-2016 16:03:34
Znajdź wszystkie posty
Hobbs
Wspieram Forum

Liczba postów: 6969
Dolaczyla: Jan 2012
Reputacja: 777

MineGold: 777.77

Serdecznie polecamy serwis który pomoze Ci zdobyc Ci polubienia, subskrybcje, followersów i rozbudowac Twoje socialmedia!
TonyMontana Offline
«✰Escobar✰»

Liczba postów: 62
Dołączył: Nov 2016
Nick na Serwerze:
Triss Merigold

MineGold:
0.00
Post: #12
RE: Gondwana - historia ostateczna.
Fajne, pisz bo nie mam co robić.
14-December-2016 16:03:38
Znajdź wszystkie posty
Dzeremi500 Offline
Maniak anime

Liczba postów: 1,138
Dołączył: Mar 2016
Nick na Serwerze:
Dzeremi500

Odznaczenia:

(
Zobacz Odznaczenia)

Poziom:
MineGold: 105.00
Post: #13
RE: Gondwana - historia ostateczna.
Opowiadanie zamierzam kontynuować w niedalekiej przyszłości, do tej pory niestety czasu na pisanie opowiadań nie miałem (weny zresztą też), jednakże prawdopodobnie do marca kolejny epizod się pojawi.
Oceny: DevilxShadow (+1)
16-February-2017 15:45:27
Znajdź wszystkie posty



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości