Najlepsze Serwery Minecraft w Polsce!
   Witaj serdecznie na forum gdzie znajdziesz swój ulubiony Serwer Minecraft                                         
         

Serwery Minecraft

Witaj, Serwery Minecraft - nie przypadkiem znalazłeś największe forum internetowe Minecraft w Polsce Serwery Minecraft które tu znajdziesz pozwolą Ci miło spędzić czas, poznasz nowych wspaniałych ludzi i przeżyjesz fantastyczne przygody! Jednoczymy ludzi uwielbiających Gry i Minecraft! Zagraj z Nami i odkryj fantastyczne Serwery No Premium! Zobacz co oferuje polecana przez Nas

Lista Serwerów Minecraft



Zarejestruj się bezpłatnie na forum! Oto niektóre z przywilejów:
  • Zakładaj nowe wątki oraz aktywnie w nich uczestnicz,
  • Odblokuj możliwość pisania na Shoutboxie (czat),
  • Ogranicz ilość wyświetlanych reklam,
  • Zdobywaj odznaczenia oraz reputacje,
  • Znajdziesz tutaj darmowe poradniki Minecraft,
  • Odblokuj dostęp do ukrytych działów, tematów i linków,
  • Spersonalizuj swój prywatny profil,
  • Uczestnicz w forumowych konkursach,
  • Pamiętaj to nic nie kosztuje, MineServer.pl to darmowe forum internetowe na którym dowiesz się jak zainstalować minecraft oraz jak grać w minecraft!
Szukałeś Serwerów Minecraft? Znalazłeś! Zarejestruj się, a zagraj z nami!

               
serwery minecraft



[MP] Epizod 10 EPICKI FINAL!!! NIE PRZEGAP!!!
Autor Wiadomość
Danio008 Offline
Wieczni Łowcy
********

Liczba postów: 944
Dołączył: Aug 2015
1007
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
Danio008

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 0.00
Post: #1
[MP] Epizod 10 EPICKI FINAL!!! NIE PRZEGAP!!!
Nikt się tego nie spodziewał :x
A jednak, MP POWRACA!!!
------------
Krótkie przypomnienie:
Herobrine szerzy terror na całym minecraftowym globie. Nasi bohaterowie próbują go powstrzymać. Dowiadują się o tak zwanym ,,Comand Blocku".
Żeby go stworzyć potrzeba trzech pradawnych składników. Jeden cudem zdobyli, lecz co z następnymi?
Dowiedzmy się...

Mineserwerowe Przygody
Rozdział 7

Banan obudził się w środku nocy. Spali na tych zimnych skałach. Tam gdzie kiedyś rosła Zielona trawa, teraz roztaczaly się popękane skały i szczątki Mineserwera.
Patrzył się tak w ciemne niebo i obserwował gwiazdy. W końcu zobaczył jedną, która spadała.
,,Siło wyższa, wiem że istniejesz i wiem ze nad nami czuwasz, proszę Cię, dopomóż nam".
Banan przetoczyl się na bok. Wciąż myśli klebily mu się w głowie. Czuł się odpowiedzialny za swoich przyjaciół. Bał się, że może ich zawieść, że coś pójdzie nie tak.

Obudził się w blasku słońca. Gosia przyrzadzala śniadanie dla ekipy, a ShapirWolf uderzał widelcem w kamień, na którym mieli zjeść posiłek. W końcu Gosia skończyła, nałożyła sobie i podała śniadanie reszcie ekipy:
-TO SA JAKIES JAJA? Siedem jajek na naszą grupę?
-Nie narzekaj Snow, tylko tyle znalazłam...
-Ona ma racje-odezwał się Kalis-Przeszła tu najwieksza klęska zywiolowa, jaką widział świat. Dziwię się ze jakiegolwiek zwierzęta przeżyły.

Banan siedział zamyslony:
-Bananie, nad czym rozmyslasz?-spytał iron.
Lecz on się nie odezwał, tylko mruczal coś pod nosem. Z kwasnymi minami zabrali się do jedzenia jajek. W końcu Piot spytal:
-Banan! Chłopie! Będziesz głodny! Nie chcesz nic zjeść?
-Nie jestem głodny.
Spojrzał w stronę wschodzacego słońca i nadal rozmyslal. Ekipa zjadła śniadanie i ubrala się, a banan zaczął coś mruczec pod nosem:
-Min... Min... Fox... Jak to brzmiało.
Danio i Placek uniesli ramiona, w geście ze nic nie rozumieją:
-MinFox... MINEFOX! Przecież to jasne jak słońce!
-Co się stało banan?
-Minefox... Tam jest najbliższa twierdza...
-Twierdza kresu!?!
-Tak, zwiedzalem te miasto gdy byłem jeszcze dzieckiem. Twierdzę także zwiedzilem, z głowy mi wypadło... Zastanawiałem się jak możemy się dostać do kresu. Oczywiście przez portal w twierdzy... A twierdza jest właśnie tam... Wyruszamy!
-Kiedy?-spytał Franzoir.
-NATYCHMIAST! Im później nas znajdzie Herobrine, tym lepiej, zastanawiałem się także nad Notchem. Nether go splugawil. Chciałbym go odczarować, może on nam pomoże...
-Przecież jeden rzucił się na drugiego! Nawet nie wiem co to było! Urosli do rozmiarów naszego zamku!!! Trzymajmy się planu!-oburzyl się Rayquaza.
-Póki co... Nie zamierzam kombinować... No już, ubierajcie się!
Każdy zaczął grzebać w namiotach oraz plecakach. Szukali resztek broni i narzędzi jakie im zostały. Po dokładnym przeszukaniu każdego zakamarki, położyli w jednym miejscu wszystkie przedmioty jakie udało im się znaleźć. Było tam kilka VorteXow, Miecze Pioruna, popękane resztki szmaragdowych zbroi oraz proste narzędzia, czyli siekiery, kilofy oraz łopaty.

Banan spojrzał na przedmioty z lekkim strachem:
-Myślałem że jesteśmy w odrobinie lepszej sytuacji...
Wyjął z pochwy swoje błyszczące Ostrze Tyraela i przypatrzyl się mu:
-No cóż, musimy sobie dac radę-to mówiąc, schował miecz spowrotem.
Każdy ubrał się w resztki zbroi. Niektórzy mieli spodnie, niektórzy buty, a jeszcze inny aż dwie części zbroi. Starali się rozdać broń równomiernie. Gdy każdy był gotowy, banan zwołał ich do siebie, po czym przemowil:
-Jak widzicie, niewiele nam zostało, a zło zaczyna być coraz silniejsze. Nie wiem, co nas czeka w twierdzy, ale z pewnością przed nami jeszcze wiele przeszkód. Musimy przede wszystkim być dyskretni i nie wdawać się w walki, jeśli nie jest to konieczne. Czy każdy zrozumiał?
Każdy pokiwal głową, w geście pozytywnym.
-No dobrze, a zatem wyruszamy!
Powedrowali po kamiennych polach. Drzewa nie miały liści i obumarly całkowicie. Przeszli obok zmasakrowanego miasta, przyglądając mu się być może po raz ostatni. Wyruszali dalej, niż kiedykolwiek. Przekroczyli olbrzymią górę i powedrowali dalej. Po dwudziestu minutach marszu, ich oczom ukazał się wspaniały widok. Zamiast skał, zaczęła się pojawiać trawa:
-Tutaj jeszcze nie byl-oznajmił banan.
Ruszyli w stronę trawy. W brzuchach im burczalo. Zaczęły pojawiać się drzewa. W końcu ktoś zawolal:
-Zwierzęta!
Był to Rayquaza. Wszyscy obejrzeli się tam, gdzie im pokazał. Faktycznie, na polanie pasly się świnie, krowy oraz konie. Popedzili w ich stronę, krzyczac:
-Jedzenie!
Snow wbił miecz w świnie, która padła martwa, a reszta zrobiła to samo. Zwierzęta zaczęły się ploszyc. Niektóre uciekajace, trafiła kula ognia. Zostało jedynie kilka koni.
-Nareszcie się najemy!-Wolali ucieszeni.
Tym razem nawet banan rzucił się na jedzenie. Rozpalili ognisko, po czym upiekli mięso. Tymczasem Kalis robił pancerze ze skóry, by ułatwić im wędrówkę.
Gdy mięso się upieklo, każdy rzucał się po swoją porcję. Jedli z zachlannoscia. Po jakimś czasie, talerze były puste, natomiast brzuchy pełne.
Kalis rozdał im części pancerza, jakie udało mu się uszyć ze skóry krowy, natomiast Gosia miała dla nich większą niespodziankę. Pokazała im co uszyla:
-To jest siodło, jakby ktoś nie wiedział.
-I co z nim zrobimy???-spytał placek.
-Tam są konie!
-Aaa, dobrze...
-Dobra robota Gosiu-pochwalił ją banan-na koniach będzie szybciej.
Pobiegli w stronę koni, które ku ich zdziwieniu nie sploszyly się. Poglaskali je po grzbietach i założyli siodła. Żaden koń nie stawiał oporu, więc w krotce każdy miał swojego.
Dosiedli konie i wyruszyli dalej. Znowu zeszli na drogę pełną skał oraz obumarlych drzew. Gdzieniegdzie leżały martwe ciała zwierząt, które zostały rozszarpane przez wilki.
Galopowali na swoich rumakach ponad godzinę. W końcu zobaczyli czubki jakichś budowli:
-Minefox-oznajmił banan.
Zaczęli się zbliżać coraz bardziej. Wokół miasta rósł las. Było dziwnie odgrodzone od tych skalistych pół. Wyglądało ładnie i lsnilo w słońcu. Budynki były nienaruszone, jakby Herobrine bal się do nich zbliżyć na swojej drodze.
-Uważajmy... Coś jest na rzeczy-oznajmił banan.
-Demon nie zostawilby miasta, tak poprostu-powiedział ironhide.
Pogalopowali w stronę miasta. Jednak tym razem zrobili to od bocznej strony. Schowali się w drzewach i powoli zblizali się coraz bardziej. W końcu zsiedli z koni i zaczęli iść pieszo. Szli cicho i bezszelestnie, w obawie ze ktoś ich zobaczy. Po chwili zobaczyli światło, w tym ciemnym lesie, pochodzące zza krzaka.
Banan, który prowadził, wychylil się i zaczął obserwować co się dzieje przed nimi.
Zobaczył bramę do miasta, przy której stało dwóch strażników. Oboje byli zakuci w żelazne zbroje i trzymali zaklęte diamentowe miecze. Stali, nie robili nic innego, po prostu stali i się nie ruszali.
Banan schował się z powrotem:
-To jest jakiś podstęp... Musimy dostać się do miasta inną drogą i namierzyć twierdzę!
-Tylko jak?
-Musimy znaleźć jakiś sposób.
Wszyscy zaczęli się rozglądać. Nie minęła chwila, gdy Vark powiedział:
-To oczywiste... Możemy się wspiąć na drzewa...
-I to jest jakiś plan, mój drogi-pochwalił go banan.
Zaczęli się oddalać od bramy, by dostać się do miasta od boku. Po niecalej minucie, banan zebrał ich w jednym miejscu:
-No dobrze, wspinamy się!
Każdy zaczął wchodzić na drzewa. Słychać było głosy, typu:
-Ej, stoisz mi na głowie!!!
-Zlaz ze mnie!
-Co Wy wyprawiacie?!?
-Ach!
-Och!
-Ych!
Po dłuższej chwili, wszyscy znaleźli się na drzewie. Wyglądało na to, że nikt ich nie obserwuję. Zaczęli skakać z drzewa, na drzewo, w stronę murów. Wkrótce znaleźli się bardzo blisko nich. Był to dłuższy skok, jednak mimo wszystko go wykonali.
Miasto z dołu wyglądało przeslicznie. Domy miały strome, drewniane dachy, pośrodku miasta stała wspaniala fontanna, polyskujaca kolorami tęczy. Gdzieniegdzie stały także posągi byłych władców.
Tą wspaniałą chwilę zaklocil pewien głos:
-Przyjaciele! Witajcie!
-Kim Ty jesteś?!?-przeraził się Vax.
-Nie musicie się nas obawiać! Jestem władcą tego miasta! Musimy się trzymać razem w tych trudnych czasach!
Na głowie miał złotą koronę, zdobiona diamentami i szmaragdami. Nosił długi czerwony płaszcz królewski. Jego osoba była majestatyczna.
-A więc chcesz nam pomóc?-spytał banan.
-Herobrine tędy przechodził! Myśleliśmy że poginiemy! Ach, to było straszne! Musimy się trzymać razem! Proszę! To jedyna szansa! W czym mogę wam służyć?
-Szukamy twierdzy kresu, więcej wyjawic nie mogę...
-Aaaach, no dobrze, zaprowadze Was!
Z nieufnoscia zeszli na dół. Uklonili się królowi, a on uklonil się im. Cały czas się uśmiechał:
-Chodźcie za mną, proszę!
Pomaszerował wypolerowana drogą, a oni poszli za nim. Obok drogi rosły piękne drzewa, żywopłoty i kwiaty. Domy stały się jeszcze piękniejsze niż przedtem. Ludzie pracowali i cieszyli się z życia.
Dotarli do tej pięknej srebrnej i swiecacej kolorami tęczy fontanny. Z rury wylatywala woda, której strumienie wlatywaly do trzech posągów wilków.
Cały czas szli dalej. Zobaczyli wielki pałac, a przed nim mnóstwo posągów władców miasta. Powedrowali pomiędzy nimi w stronę pałacu. W koncu zatrzymali się, ponieważ ktoś o coś spytał. Był to mistrzplacki:
-Przepraszam, czyjego władcy jest ten pomnik?
-Eee, ten złoty?
-Mech, nikt wazny-mówiąc to, zrobił grymas na twarzy.
Banana zdziwiła mocno taka odpowiedź, ponieważ człowiek do tego momentu był bardzo miły. Jednak bez obijania w bawełnę, poszli dalej za nim.
Przekroczyli olbrzymią diamentową bramę i weszli do środka tego ogromnego marmurowego pałacu.
Wszędzie było biało. Na podłodze leżały czerwone, wyszywane złotymi ozdobami dywany. Na ścianach wisiało mnóstwo portretów poprzednich królów i królowych. Na przeciwko bramy, stała platforma podtrzymywana przez kolumny, do której dało się dostać przez schody. Z góry zwisaly świecące się żyrandole. Całość wyglądała przepięknie. Wszystko do siebie idealnie pasowało.

Król zaprowadził ich do tych marmurowych schodów, po czym weszli za nim na górę. Były tam drewniane, wzmacniane zelazem drzwi. Otworzył je, po czym weszli do środka. Tutaj z kolei znajdował się długi i szeroki korytarz, z wieloma drzwiami i zielonym długim dywanem. Na ścianach również wisiały portrety i trofea zwierząt. Banan z podziwem powiedzial:
-Bardzo ładnie, widzę, mieszkanie. Ile lat trwało wybudowanie tego pałacu?
-Wcale nie tak długo, a zniszczyć go było jeszcze szybciej... HeHe...
-Jak to zniszczyć?
On się nie odezwał. Jednak zobaczyli jak wyciąga rękę w stronę drzwi, z której wydobył się zielony promień. Drzwi natychmiast zrobiły się białe jak zelazo:
-Co Pan robi?
Jego oczy zrobiły się zielone, a on przemowil grubym mocnym i przerażającym glosem:
-Nasz Pan właśnie Was szukał... Dopielismy swego celu... Wkrótce tu przybędzie... Wynagrodzi nas wszystkich...
-Kim Pan do cholery jest?
Zaczął wymiotować zielonym kwasem. Gdy skończył, zamienił się w równie zielony proch, a została tylko szata. Szata ta uniosła się w powietrze i stanela w płomieniach. Proch natomiast rozsypał się w różne strony. Następnie wszystkie fale prochu powróciły do jednego miejsca i powstał wybuch, który odrzucił banana i resztę do tylu. Z miejsca wybuchu blyskalo zielone światło.
Banan otworzył oczy. Przed nimi stała olbrzymia bestia. Przypominała węża, tyle że z rękoma. Trzymał olbrzymia wlocznie, a twarz miał równie przerazliwą jak piaski dusz.
Zielone oczy patrzyły się na nich:
-Kim Ty jesteś?
-Jam być Asajah, Sługa Herobrina. Pan wybrał mnie do tego zadania... Wkrótce wszyscy będziecie martwi!!!
Ryknal, a z drzwi wyskoczyly osobniki jego pokroju, tyle ze mniejsze. Sunelo mu nim stado rozwscieczonych węży. Pałac zaczął się zawalac. W murach zaczęły się pojawiać dziury, wszystko porastało bluszczem i brudem. Palac wygladal jak po tornadzie:
-Koniec tych przekletych iluzji!!!
Wycelowal wlocznie w Kalisa, z której trysnal płomień. Kalis natychmiast zrobił unik. Banan rozgladal się w popłochu.
,,Co robić?, co robić?"
Wbił miecz w ziemię, a wszystkie węże, oprócz Asajaha odrzucilo w tył. Asajah ledwo utrzymywał pozycję i mknął w ich stronę. Banan wyjął miecz. Asajah rzucił się na ironhide, który był na szczęście posiadaczem jednego z trzech VorteXow jakie znaleźli w obozie. Zrobił skuteczny unik, po czym banan poprowadził ich na zewnątrz przez dziurę w ścianie:
-Co?!? Nieeee!!! Nie możliwe! Ten smiertelnik ma Ostrze Tyraela??!?? Bierzcie to głupcy, inaczej nasz Pan nas zabije!
Popedzilo ku nim po raz drugi stado węży. Uciekali ulicami, a mieszkańcy zaczęli zamieniać się w węże i ich gonić. Miasto poczarnialo. Wszystko robiło się zniszczone i brudne. Banan uciekał i w stresie szukał twierdzy. Skrecili w prawo i biegli dalej:
-Musimy znaleźć twierdzę! I to natychmiast!
-Ale gdzie ona do cholery jest?
-Nie mam pojęcia, ale jak szybko jej nie znajdziemy, pójdziemy spać z rybkami!!!
Biegli cały czas, nie zatrzymując się na krok. Mineli sklep, zbrojownie i skrecili w lewo. Biegli teraz prosta droga, a z boku stała jakas tabliczka. Banan ja odczytal:
-Atrakcje Turystyczne...
-Banan! Tam będzie twierdza-krzyczał Vax.
-Jesteś genialny!
Pobiegli zgodnie z instrukcją na tabliczce. Wkrótce pojawiła się kolejna tabliczka:
-Tak! Twierdza! Za 100 met...
Zagrodzily im drogę węże. Asajah przemowil:
-Dość tych sztuczek! Patrz... Na prawdziwego... WLADCE ZLA!
Z nieba zaczęły spadać kule ognia. Spadały z niezwykłą potęgą, wypalajac dziury w ziemi. Banan machnął ręką, aby pobiegli w lewo, lecz było już za późno. Kosa_kosa nie zdążył uniknąć kuli ognia. Jego spalone ciało leżało na ziemi. Banan zatrzymał się i popatrzył na cialo:
-Nieeeeeee!!!
Popatrzył z gniewem na Asajaha. Franzoir krzyczal:
-Banan! Musimy uciekać!
Lecz on nadal stał. Patrzył w oczy demonowi, a demon patrzył w oczy mu. Do banana dołączył się ironhide, a następnie Piorovsky. Razem stali i patrzyli na demona. Kule ognia przestały spadać z nieba. Demon uspokoił się. Patrzyli na siebie. Do Banana, Piotrovskiego i irona, dołączyli się Vark, Gosia, Vax i Danio, a następnie Mistrzplacki, Franzoir, Snow i Kalis. Na końcu dołączyli się MegaRayquaza oraz ShapirWolf. W koncu banan przemówił:
-Niech rozpocznie się walka... za naszego przyjaciela!
Ruszyli na siebie. Każdy walczył żeby zabić. Na ziemi leżało wciąż ciało kosy. Słabsze węże padały, szczególnie od Ostrza Tyraela. Krew rozlewala się po ziemi. W koncu Asajah odrzucił trzech członków ekipy na raz. Danio, Rayquaza i Snow, leżeli oszolomieni przy ścianach.
Asajah wycelowal rękę w ShapirWolfa, z której wystrzelił bluszcz i złapał go za nogę:
-Banan! Ratunku!
Banan chwycił ShapirWolfa za rękę. Asajah wciąż go ciągnął w swoją stronę. Węże były odbierane przez resztę, a banan nie ustepowal. Trzymał ShapirWolfa. W koncu węże zaczęły sobie radzić. Ironhide i Gosia opadali z sił.
Plac bojowi był pełen krwi. W koncu na banana skoczył wąż, a banan puścił ShapirWolfa. Bluszcz pociągnął go w stronę Asajaha, a Asajah... przebił ShapirWolfa włócznia. Banan odwrócił błyskawicznie glowe:
-Nieeeeeeeee!!!
Podczas gdy demon się śmiał, banan podskoczyl i wbił mu Ostrze w brzuch. Asajah pobladl. Spadł mu z twarzy uśmiech, a pojawił się smutek i upokorzenie. Oczy przestały się świecić. Demon zsunal się bezwladnie z miecza, tak jak prawie martwy ShapirWolf zsunal się z włóczni. Węże zaczęły się rozplywac w powietrzu. Niebo pojasnialo i znów gorowalo na nim słońce.
Banan upuscil miecz i padł na kolana przed ShapirWolfem. Reszta zrobiła to samo:
-Ba... Bananie...
Banan słuchał tak mocno jak tylko umiał:
-Zniszczcie... Tego... Po... Potwora...
-Obiecuję ci to!
-Jesteście blisko... Twie... Twierdzy... Zdobadzcie jajo, a zo... zostanie Kwiat Dusz...
-Uczynimy to!
-Nie... Nie martwcie się o... o mnie... teraz... będę w lepszym świecie...
Powoli zamykał oczy:
-Po... Powodzenia... Przyjaciele...
Zamknął bezwladnie oczy. Martwe ciało leżało na ziemi. Każdy kleczal i nie ważył się drgnac. Odeszli... I już nie wrócą...
Banan wstał, odwrócił się i kopnął ciało demona. Targala nim wściekłość:
-To niemożliwe!!!
-Banan! Przykro mi...-powiedział Vark.
-Przykro ci?!? To nie ty bierzesz odpowiedzialność za tą wyprawę!-krzyczał, krzyczał jak jeszcze nigdy tego nie robił-Wiedziałem że tak będzie! To bezsens!
-Ta wyprawa nie jest bezsensem bananie! Musimy dokończyć dzieło, które zaczęli z nami nasi przyjaciele... Zniszczmy to bananie...
-Przepraszam! Macie rację! Musimy to zrobić!
-Choć bananie-mówił Kalis-zróbmy to, czego by chcieli! Pochowajmy i skromnie z czułością i miłością!
Banan zamyslil się, po czym rzekl:
-Niechaj tak się stanie...
Podnieśli ciała i położyli koło murów. Snow wyryl na ścianie slowa: Tu spoczywają ci, którzy poświęcili się dla dobra świata.
Wszyscy stanęli w jednym miejscu. Każdy się przezegnal. Banan rzekl:
-Żegnajcie przyjaciele! Proszę, bądźcie z nami.
Odwrocili się i pomaszerowali w stronę twierdzy. Lecz nagle coś się zaczęło zmieniać. Niebo poczernialo. Chmury zaczęły je spowijac. Słońca nie było widać. Nagle z niebios rozległ się glos:
-A więc moi słudzy mieli rację... nasi herosi przybyli do Minefox... RAAAAAAAAAAAR!!!

[Obrazek: icegif-358.gif]
Oceny: Anty (+1), Foxiu (+1), Giercarz (+1), Vark123 (+2), paw123456789 (+1), Pawlo565 (+1), Igorro88 (+1), BATOKO_01 (+1), Wiki333 (+1)
20-October-2016 19:14:47
Znajdź wszystkie posty
Hobbs
Wspieram Forum

Liczba postów: 6969
Dolaczyla: Jan 2012
Reputacja: 777

MineGold: 777.77

Serdecznie polecamy serwis który pomoze Ci zdobyc Ci polubienia, subskrybcje, followersów i rozbudowac Twoje socialmedia!
1Zuza1 Niedostępny
Polski Eminem

Liczba postów: 465
Dołączył: Jun 2016
Nick na Serwerze:
1zuza1

Odznaczenia:

(
Zobacz Odznaczenia)

Poziom:
MineGold: 29.77
Post: #2
RE: [MP] Epizod 7
Zajebiszcze + :O
20-October-2016 19:16:41
Znajdź wszystkie posty
Deszczyk_Szymon Niedostępny
Zbanowany

Liczba postów: 566
Dołączył: Aug 2016
Nick na Serwerze:
Deszczyk_Szymon

Odznaczenia:

(
Zobacz Odznaczenia)

Poziom:
MineGold: 0.00
Post: #3
RE: [MP] Epizod 7
Fajne lap plusela +
20-October-2016 19:17:13
Znajdź wszystkie posty
Danio008 Offline
Wieczni Łowcy
********

Liczba postów: 944
Dołączył: Aug 2015
1007
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
Danio008

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 0.00
Post: #4
RE: [MP] Epizod 7
@Refresh

[Obrazek: icegif-358.gif]
21-October-2016 21:45:29
Znajdź wszystkie posty
Ninja_Master Offline
Troll
******

Liczba postów: 465
Dołączył: Mar 2016
244
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
Ninja66

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 0.50
Post: #5
RE: [MP] Epizod 7
Dodaj mnie
21-October-2016 22:04:50
Znajdź wszystkie posty
Pawlo565 Offline
Inspiracja
**********

Liczba postów: 1,900
Dołączył: Nov 2015
408
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
Pawlo565

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 202.50
Post: #6
RE: [MP] Epizod 7
WOW mega :o Oczywiście +

,,mam detektor gównogadania" ~Banan 2k17 (͡° ͜ʖ ͡°)
22-October-2016 09:32:06
Znajdź wszystkie posty
paw123456789 Offline
Zbanowany

Liczba postów: 1,390
Dołączył: Feb 2016
Nick na Serwerze:
paw123456789

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 206.00
Post: #7
RE: [MP] Epizod 7
Pierfszy raz to czytam ale fajne to
22-October-2016 18:05:04
Znajdź wszystkie posty
Danio008 Offline
Wieczni Łowcy
********

Liczba postów: 944
Dołączył: Aug 2015
1007
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
Danio008

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 0.00
Post: #8
RE: [MP] Epizod 7
@ReFresh Epizod w przygotowywaniu

[Obrazek: icegif-358.gif]
23-October-2016 22:58:14
Znajdź wszystkie posty
Hobbs
Wspieram Forum

Liczba postów: 6969
Dolaczyla: Jan 2012
Reputacja: 777

MineGold: 777.77

Serdecznie polecamy serwis który pomoze Ci zdobyc Ci polubienia, subskrybcje, followersów i rozbudowac Twoje socialmedia!
Danio008 Offline
Wieczni Łowcy
********

Liczba postów: 944
Dołączył: Aug 2015
1007
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
Danio008

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 0.00
Post: #9
RE: [MP] Epizod 7
Krótkie przypomnienie:
Nasi bohaterowie wyruszyli w wędrówkę, by zdobyć smocze jajo, jeden ze składników budowy Command Blocka. Dowiadują się ze Twierdza znajduje się w mieście Minefox. Okazuje się, ze jest to pułapka. Miasto spustoszyl sługa Herobrina, który powiadomił swojego Pana o intruzach. W trakcie walki ginie dwóch uczestników. Banan musi szybko znaleźć twierdzę, nim dopadnie ich Herobrine...

Mineserwerowe Przygody

Rozdział 8

,,I tak przede mną nie uciekniecie smiertelnicy, złapie Was i wyrwe kości z ciała".
Herobrine był coraz bliżej miasta. Ekipa natychmiast zaczęła biec w stronę atrakcji turystycznych. Mijali po drodze zniszczone domy i martwe ciała ludzi, przykryte wcześniej iluzja. Biegli, nie zatrzymując się.

Na niebie można było zobaczyć wir czarnych chmur. Herobrine podchodził już do miasta. Był tuż tuż.
Dobiegli do atrakcji turystycznych. Banan zaczął się rozglądać w popłochu:
-Gdzie ta twierdza, gdzie ona jest!!!
Skrecali, wracali się i przede wszystkim panikowali. Herobrine zaczął burzyć mury miasta. Odwrocili się, a niedaleko przed nimi szedł olbrzymi potwór zbudowany z pobliskich bloków. Był przeogromny, a pod nim wszelka trawa i drzewa robiły się szare. Charakterystyczne były przede wszystkim białe puste oczy:
-Banan! Tutaj szybko!-krzyczał ironhide.
Banan odwrócił się. Przed ironhidem stała tabliczka: Twierdza Kresu-Główna Atrakcja-100 metrów.
-Szybko! Biegniemy!
Pobiegli najszybciej jak się tylko dało. Wielu z nich brakowało już tchu. Herobrine był tak blisko, ze pochlanial ich jego cień. W końcu uderzył w pobliski budynek, którego szczątki poleciały w dół i spadły na ironhida:
-IROOOOONNN!
Już tracili nadzieję, gdy ironhide wyskoczył w górę za pomocą vortexa i popedzil dalej z nimi.
Zobaczyli twierdzę. Herobrine zrobił zamach...
Każdy chwycił się za rękę i użyli drużynowo VorteXow, przez co Herobrine uderzył w ziemię a oni znaleźli się dziesięć metrów od twierdzy. Szybko podbiegli i w końcu weszli do środka. Herobrine bez skutku zaczął niszczyć pobliskie budynki i kawałki twierdzy, ktore znajdowały się na powierzchni:
-RAAAAAR!!! Spokojnie kochaneczki! Znam kilka innych sztuczek. Gdy ekipa schodzila coraz niżej, zobaczyła te zjawisko przez dziury w dachu. Olbrzymia istota zmniejszala się, bloki odpadaly od jej ciała. W końcu zniknęła, ponieważ dziura była za mała.
Zeszli niżej i schowali się zadyszani:
-Sądzicie ze tu nam coś grozi?
-Tak... Na pewno tak... Chwila oddechu i wiejemy ile sił w nogach.
Lecz nie zdążyli złapać oddechu. Ściana przed nimi rozbiła się, a z niej wyłonił się Herobrine, tyle że tego samego wzrostu co oni. Podskoczyl i zamachnal mieczem.
Cudem tego unikneli i zaczęli biec dalej i głębiej, do portalu. Szukali i szukali, jak na razie nigdziej go nie było.
Herobrine rzucał rozmaite czary, lecz chybial. W końcu zaryczal, a sufit zaczął się zawalac.
Biegli coraz szybciej, ledwo oddychajac, jakby mieli zaraz zemdlec. W końcu zobaczyli dwie drogi do wyboru:
-Tędy!
Pobiegli w prawo. Trafili do biblioteki. Okazała się to droga bez wyjścia:
-Szybko! Tutaj!
-Co Ty robisz Bananie?
-IMPROWIZUJE!!!
Schował się za półką z książkami, a oni zrobili to samo. Z trudem powstrzymali sapanie, gdy Herobrine wszedł z hukiem do biblioteki:
-WIEM ZE TU JESTEŚCIE!
Trafił zakleciem w szafkę, za którą na szczęście nikt nie stał. Zaczął się przechadzac. Podszedl bardzo blisko półki, za która stała Gosia. Był coraz bliżej... Gosia uderzyła go w oko, za ktore się złapał, a oni zaczęli uciekać. Po jakichś trzech sekundach natychmiast się odwrócił i znowu zaryczal, a sufit zaczął się walić.
Kawałek gruzu przygniotl Kalisa, który odbił się VorteXem. Kalis kustykal, jednak był w stanie uciekać. Biegli dalej. Wybiegli z korytarza i pobiegli w drugą stronę.
Ściany były popękane i porośnięte mchem. Herobrine rzucał na nich rozmaite zaklęcia. Biegli, biegli i biegli. W końcu go zobaczyli, tak, to był portal kresu. Pobiegli jak najszybciej mogli, lecz Herobrine teleportowal się przed nich, zaslaniajac portal:
-Nie tak łatwo mnie przechytrzyć... Teraz gdy mam okazję, wykoncze Was ostatecznie. Wyciągnął miecz i rzucił się na Vaxa. Reszta natychmiast ruszyła z pomocą. Banan wbił miecz w plecy Herobrina, który kopnął banana i wyjął go z dziecinna łatwością. Ironhide złapał Varka za rękę i odbili się VorteXem, wprost do portalu, do którego skończyli. Herobrine rzucił się na bezbronnego banana, któremu z pomocą ruszył mistrzplackiiii. Odwrócił uwagę Herobrina, a banan mógł ewakuować resztę, która wskoczyla do portalu. Każdy oprócz banana i Placka był już w kresie. Mistrzplackii ledwo się trzymał i opadał z sił. Banan uderzył Herobrina za pomocy kuli ognia, który odleciał na dwa metry. Banan złapał placka za rękę i odbił się VorteXem w stronę portalu kresu. Herobrine biegł ku nim. Mistrzplacki natychmiast skoczył do portalu, natomiast banan, gdy już był w połowie zanurzony w portalu, wyjął szybko oko kresu, a portal się wyłączył, przywodzac do kresu ostatni krzyk Herobrina jaki słyszeli. Udało im się uciec.
Banan otworzył oczy. Stała przed nim jego ekipa. Wszyscy byli przerazeni. Znajdowali się na wielkiej kwadratowej, wybudowanej z obsydianu, platformie.
Banan wstał i zobaczył przed nimi ląd, zbudowany z żółtych bloków. Znajdowali się się jakiejś dziwnej, czarnej przestrzeni:
-Bananie co teraz?
-Hmm...
Banan pogrzebal w plecaku, który wziął ze sobą. Miał tam trochę bloków:
-Zbuduje krótki moscik i przeskoczymy VorteXem na drugą stronę!!!
-Warto spróbować!
Banan zaczął budowle. Stawiał powolutku klocek po klocku, gdy nagle rozległ się przerazliwy ryk:
-Cóż to???
Obejrzał się... Ku nim leciał ogromny smok. Zrobili unik, lecz banan stracił równowagę i w ostatniej chwili złapał się za krawędź mostu spadając:
-Banan! Daj mi rękę!
Vark pomógł bananowi, który zaczął budować dalej. Smok zakrecil i znowu leciał leciał ich stronę:
-Banan! Uważaj!
Banan podskoczyl VorteXem w górę i uderzył kulą ognia smoka przelatujacego pod nim. Smok udał się na jedną z wierz obsydianu, które stały na wyspie. Natomiast na tych wiezach stały dziwne kryształy. Jeden z kryształów utworzył promień, który uderzył w smoka, a smok nabrał sił i znowu leciał leciał ich stronę. Zrobili unik, a banan budował dalej. Smok zakrecal...
-Dobra! Możemy skakać! Na 3! 1... 2...
Smok w nich uderzył. Większość zdarzyła się odbić, jednak Snow poleciał w dół. Banan błyskawicznie skoczył i odbił się VorteXem, unosząc ich do góry. Jednak siła skoku była zbyt mała i zaczęli się zatrzymywać.
Ironhide skoczył w dół i odbił się tak samo jak banan. Wypchnal ich w górę, az na wyspę:
-Uff... Dzięki Iron.
Smok po raz kolejny leciał w ich stronę. Daniel uderzył go kula z VorteXa, jednak ten znowu poleciał w stronę kryształu, aby sie uleczyć:
-Musimy zniszczyc krysztaly-powiedział banan.
-Proponuję się rozdzielic-powiedział Piotrovsky.
-Zatem niech tak będzie!
Każdy pobiegł pobiegł stronę innej wieży, których było 5. Zaczęli odbijać się VorteXami i łapać się nierówności. Nie było to takie łatwe, gdyż smok cały czas próbował ich zrzucić. Po chwili zrzucił pierwszą ekipę, którą uratował właśnie VorteX. Lecz gdy smok był skupiony na MegaRayuazie i Vaxie, SnowPL dotarł na szczyt swojej wieży. Wbił Miecz Pioruna tak mocno, jak tylko mógł, a kryształ się roztrzaskal. Smok zaryczal i popedzil w jego stronę. Tymczasem Banan i Kalis byli blisko swojego celu. Smok nie trafił w Snowa, zakrecil i popedzil w stronę Kalisa, którego zrzucił. Kalisa, który nie miał VorteXa, uratował Ironhide. Tymczasem banan dotarł na szczyt swojej wieży. Smok to zobaczył i zanim banan się zamachnal, spadł odrobinę niżej. Banan znowu zaczął się wspinać, natomiast Piotrovsky i Mistrzplacki dotarli na szczyt swojej wieży. Smok poleciał tam. Zrzucił Placka, natomiast Piotrovsky miał czas by zniszczyć kryształ, więc to zrobił. Zostały im trzy krysztaly. Danio i MegaRayqaza wspieli się na szczyt i zanim smok zdołał tam dolecieć, zniszczyli kryształ. Smok leciał na nich rozgniewany, gdy banan dotarł na szczyt swojej wieży. Vax, Varki Gosia również tam dotarli. Smok musiał wybierać. Ostatecznie wybrał drugą opcję, a banan roztrzaskal kryształ. Każdy został zrzucony z ostatniej wieży, na której usiadł smok i zaczął ryczec:
-Co teraz banan... Smok tam będzie siedzieć przez wieki...
-Hmm...
Banan zaczął się rozglądać. Widział tylko Endermany, az do czasu... zobaczył olbrzymie gniazdo, a w nim wielkie jajo:
-Smoczek nie zostawi swojego maleństwa hehe
-Co Ty znowu wymysliles bana...
Zanim zdarzył skończyć, banan odbił się VorteXem w stronę gniazda i pobiegł do niego. Smok to zobaczył. Natychmiast poleciał chronić swoje dziecko:
-SZYBKO!!! WSPONAJCIE SIE!!!
Każdy rzucił się na kryształ. Wspinali się najszybciej jak tylko potrafili. Banan wskoczył do gniazda, a smok zaryczal i rzucił się w dół, aby za wszelką cenę ochronić swoje dziecko. Ekipa była już prawie na szczycie.
Smok zaryczal, otwierając przy tym paszcze, a banan strzelił mu w pysk kulę z VorteXa. Smok zaczął się palić od środka. Natychmiast poleciał w stronę ostatniego kryształu, lecz ekipa dostała się już na szczyt, a Gosia zniszczyła kamień. Smok musiał się już pogodzić ze śmiercią. Zaryczal po raz ostatni i spalił się.
Banan pobiegł do reszty ekipy:
-Gratulacje! Byliście Wspaniali!
-To dzięki tobie-powiedział Vark.
-Sam bym śr nie dał rady! Dobrze, chodźcie, bierzemy jajo!
Pobiegli w stronę gniazda. Jajo wbrew swojemu wzrostu nie było aż takie ciężkie. Banan cudem wepchnal je do swojego plecaka i dzwigal je, lekko pochylając się do tylu. W tej chwili odezwał się Danio:
-Bananie! Co to do cholery jest?
-Ale co masz na myśli?
Danio wskazał ręką to, co miał na myśli. Niedaleko stał dziwny mały monument. Pobiegli w jego stronę:
-Portal Kresu, miałem o tym wykład... Bardzo długi i nudny wykład... Powinniśmy się przeteleportowac do kolejnej wyspy kresu...
-A jak trafimy do domu?
-Poprzez portal na następnej wyspie... Dobra... Skaczemy! HOP!!!
Wszyscy wskoczyli do portalu. Obudzili się na podobnej wyspie, lecz przed nimi stała ogromna fioletowa twierdza:
-Panie i Panowie! Oto twierdza Kresu!-oznajmił banan.
-Niech zgadne... musimy tam wejść?-spytał Kalis.
-Oczywiście!!!
Powedrowali w strone twierdzy, która do połowy unosila się w powietrzu, a w połowie podtrzymywala ja gora z kamieni kresu. Do twierdzy prowadziły schody z drugiej strony góry:
-Jak tam wejdziemy???
-Schodami, które są tam!
Schody było już widać. Wkrótce do nich dobiegli, a następnie zaczęli po nich wchodzić:
-Bananie, co jest w środku?
-Możliwe że kilka rzeczy, które nam się przydadzą...
-A jest tam niebezpiecznie?
-Możliwe...
-Jak to możliwe?
-Twierdzy bronią Shulkerzy!
-A co to niby jest?
-Pradawne stworzenia, w pół bloki, w pół organizmy, znają się dobrze na telekinezie!
Dotarli do bramy, po czym przez nią przeszli. Znaleźli się się długim korytarzu z mnóstwem drzwi:
-Tutaj również proponuję się rozdzielic...
-Tak jest Bananie!
Każdy poszedł do innych drzwi, otworzył je i wszedł do środka. Jedni znajdowali ślepe zaulki, drudzy niepotrzebne pokoje, a dwie osoby znalazły schody na górę:
-Podzielmy się na dwie ekipy! Jedna pojdzie jednymi schodami, druga drugimi!
-Tak jest!
A więc tak uczynili. Jednak obie strony schodów prowadziły do tego samego pomieszczenia. Tym razem szli długim korytarzem, na końcu którego była drabina. Wspieli się po niej i dostali się do małego pokoju ze skrzynią na środku. Podeszli do niej a banan ja otworzył:
-Hmm... Co my tu mamy...
Banan wyjął ze skrzyni coś, co przypominało skrzydla:
-Banan! Przecież to Elytra!
-Nie jedna, lecz ogrom!
Zaczął wyjmować ze skrzyni znacznie więcej skrzydeł i rozdawać je ekipie:
-Bananie, dzięki nim możemy latać?
-Nie latać, lecz opadać! Jednak jest to w pewnym sensie latanie... Chwila, co to było?!?
Blok wypadł ze ściany i zaczął się poruszać. Kilka innych bloków również wypadło. Niektóre otworzyły się, ukazując głowę człowieka:
-To Shulkerzy! Zakladajcie skrzydła i skaczcie przez otwory!
Lecz Shelker trafił pociskiem w Varka, który uniósł się w powietrzu. Kalis złapał go za nogę i pociągnął w dół. Każdy założył Elytre i wyskoczyli przez otwory, omijając pociski.
Szybowali w powietrzu, niczym ptaki. Banan obejrzał się za siebie. Shulkerzy lecieli tuż za nimi i cały czas w nich strzelali. Banan zobaczył unoszacy się w powietrzu portal:
-Celujcie w niego!!!
Lecz Shulker trafił Gosie, która zaczęła lewitowac, by następnie spaść. Banan zawrocil się po nią i znowu skierował się w kierunku portalu. Każdy oprócz nich, już przeszedł przez portal. Banan wycelowal i... lecieli zbyt nisko i nie trafili. Banan zakrecil i odbił się VorteXem, szybujac ciut wyżej. Pocisk Shulkera przeleciał mu obok ucha. Był już tylko 10 metrów od portalu... 5... 3... 2 ... 1...

[Obrazek: icegif-358.gif]
25-October-2016 20:12:35
Znajdź wszystkie posty
kajan Offline
Kumaty
**

Liczba postów: 20
Dołączył: Oct 2016
4
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
kajan51

MineGold: 0.00
Post: #10
RE: [MP] Epizod 7
Zakonczenie : w portal strzelil ghast... xD
Oceny: Danio008 (+1)
25-October-2016 22:18:23
Znajdź wszystkie posty



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości