Najlepsze Serwery Minecraft w Polsce!
   Witaj serdecznie na forum gdzie znajdziesz swój ulubiony Serwer Minecraft                                         
         

Serwery Minecraft

Witaj, Serwery Minecraft - nie przypadkiem znalazłeś największe forum internetowe Minecraft w Polsce Serwery Minecraft które tu znajdziesz pozwolą Ci miło spędzić czas, poznasz nowych wspaniałych ludzi i przeżyjesz fantastyczne przygody! Jednoczymy ludzi uwielbiających Gry i Minecraft! Zagraj z Nami i odkryj fantastyczne Serwery No Premium! Zobacz co oferuje polecana przez Nas

Lista Serwerów Minecraft



Zarejestruj się bezpłatnie na forum! Oto niektóre z przywilejów:
  • Zakładaj nowe wątki oraz aktywnie w nich uczestnicz,
  • Odblokuj możliwość pisania na Shoutboxie (czat),
  • Ogranicz ilość wyświetlanych reklam,
  • Zdobywaj odznaczenia oraz reputacje,
  • Znajdziesz tutaj darmowe poradniki Minecraft,
  • Odblokuj dostęp do ukrytych działów, tematów i linków,
  • Spersonalizuj swój prywatny profil,
  • Uczestnicz w forumowych konkursach,
  • Pamiętaj to nic nie kosztuje, MineServer.pl to darmowe forum internetowe na którym dowiesz się jak zainstalować minecraft oraz jak grać w minecraft!
Szukałeś Serwerów Minecraft? Znalazłeś! Zarejestruj się, a zagraj z nami!

               
serwery minecraft



Ravcore - niedokończona historia zabójcy z Magic World
Autor Wiadomość
troox Niedostępny
Błyskotliwy
***

Liczba postów: 31
Dołączył: Feb 2020
76
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
Chelsea

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 35.00
Post: #1
Ravcore - niedokończona historia zabójcy z Magic World
Przed rozpoczęciem czytania warto zapoznać się z tym, jednak nie jest to konieczne:
RP MagicWorld

Epizod 1
3 miesiące do zabicia Malacatha
Początek

"Miałem 12 lat kiedy oddano mnie do zakonu. Kolejne tyle spędziłem na treningach. Tyle wystarczyło bym stał się jednym z najlepszych w swoim fachu. Pierwszy kontrakt dostałem po ukończeniu osiemnastych urodzin. Młody przedsiębiorca. Wplątał się w długi z naszą gildią. Idealny cel dla żółtodzioba. Odnalazłem go w Doftown. Szedł wystrojony w garnitur, w ręce miał teczkę. Ja ubrany w prosty strój zaczepiłem go i spytałem o imię. To mi wystarczyło. Wysunąłem ostrze z rękawa i wbiłem je w jego brzuch trzy razy.
Czy czuję się winny? Nie. Umywam od tego ręce. To praca, jak każda inna.
Znałem go? Skądże. To nie ja wybieram kontrakty.
Jestem potworem? Być może. Ale za to piekielnie bogatym.
Pewnie sobie myślicie, że jestem arogantem. I nie będę zaprzeczał, jestem nim."

Ravcore skończył pisać. Odłożył długopis na stół. Nagle do pokoju wszedł jakiś mężczyzna.
- Ravcore. Dziś wielki dzień - powiedział i podszedł do niego, zabójca wstał.
- Tak. Tak... - przytaknął
- Coś cię trapi. O co chodzi? - spytał
Ravcore nic nie powiedział, patrzył na mężczyznę.
- Słuchaj... To nie my wybieramy cele. My je tylko eliminujemy. Przecież wiesz że gdyby było inaczej, to nie przydzielił bym cię do tego zlecenia - rzekł widząc że Ravcore nie odpowiada.
- Nie będę dla niego pracował, bracie - powiedział w po chwili.
- Nie masz wyjścia. Markus wybrał ciebie, bo wie ile jesteś wart. Zna twoje umiejętności - odrzekł szybko.
- To nie jest nasza wojna - powiedział Ravcore, zaczął zakładać łuk i inne akcesoria.
- Obrabował bank Gringotta bez żadnego wysiłku. Ma dużo pieniędzy i wie czego chce. My jesteśmy na skraju bankructwa. Nie mamy wyjścia - odpowiedział.
Zabójca przez pewien moment nic nie mówił. Gdy się ubrał, spojrzał na brata.
- Robię to tylko dla bractwa, Connor - zaczął wychodzić.
- Doceniam, jednak łaski nam nie robisz - odpowiedział i odprowadził go wzrokiem do drzwi.
- Powodzenia... - rzekł Connor
Zabójca zatrzymał się i spojrzał na brata przez ramię. Nic jednak nie odpowiedział. Założył kaptur, maskę na nos i po chwili wyszedł...
Oceny: Camrakor_13 (+1), Ravcore (+1)
13-September-2020 13:36:50
Znajdź wszystkie posty
Hobbs
Wspieram Forum

Liczba postów: 6969
Dolaczyla: Jan 2012
Reputacja: 777

MineGold: 777.77

Serdecznie polecamy serwis który pomoze Ci zdobyc Ci polubienia, subskrybcje, followersów i rozbudowac Twoje socialmedia!
troox Niedostępny
Błyskotliwy
***

Liczba postów: 31
Dołączył: Feb 2020
76
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
Chelsea

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 35.00
Post: #2
RE: Ravcore - niedokończona historia zabójcy z Magic World
Epizod 2
67 dni od zabicia Malacatha
Trudna noc

- Tak właśnie zaczęła się moja praca dla Malacatha - rzekł Ravcore.
- Słyszałem o tobie wiele legend przyjacielu. Wojownik z Hammersteel. Najlepszy w swoim fachu - odrzekł mężczyzna.
Zabójca nic nie odpowiedział. Wziął łyk ze szklanki i wstał z fotela.
- Dziękuję Josh. Ale nie mogę tu dłużej zostać - spojrzał na niego z góry.
Josh zaraz po tym wstał.
- Możesz zostać do rana, jeśli chcesz - odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- Nie. Chowam się u ciebie od kilku dni. Ja tak nie potrafię. Muszę wrócić na Abregado, do matki - mówił Ravcore.
- Rozumiem... - odpowiedział Josh
Przyjaciele uścisnęli sobie dłonie. Zabójca zaczął kierować się do wyjścia z domu.
- Powodzenia jeszcze raz - dodał Josh, zabójca kiwnął głową.
Drzwi od domu otworzyły się. Ravcore zaczął wychodzić, jednak od razu gdy przeszedł jedną nogą na drugą stronę, dostał drzwiami i wpadł do środka. Drzwi zamknęły się za upadającym mężczyzną.
- Co jest?! - krzyknął ze zdziwieniem
Josh wybiegł na zewnątrz otwierając na nowo drzwi. Zabójca wstał i również wybiegł do przyjaciela. Spojrzał w lewo i ujrzał krzyczącą kobietę.
- Złodziej! Zabrał mi torebkę!
Ravcore obrócił się w prawo i zobaczył jak pirat ucieka z torebką w ręku. Zabójca od razu podjął pościg, bez żadnego zastanowienia.
Złodziej uciekał najszybciej jak może, jednak doświadczony Ravcore go doganiał. Miał lepszą kondycję i był znacznie szybszy. Pirat w akcie desperacji zaczął strzelać z różdżki w tył. Wystrzelił 4 bombardy, jedną po drugiej. Tylko jedna była blisko trafienia Ravcore. Na tyle blisko, że musiał zrobić unik. Ta akcja go nieco spowolniła. Złodziej nadal uciekał, zapędził się w ciasne uliczki. Cisnął bombardą w wóz z beczkami, który dopiero co ominął. Beczki wyleciały z powozu i uniemożliwiły dalszy pościg Ravcore. Mężczyzna jednak nie chciał się poddać. Niedaleko leżących beczek stała drabina prowadząca na dach. Wdrapał się na nią, po czym wyszedł na dach. Pirat jednak był już uliczkę dalej. Ravcore zaczął skakać po dachach budynków i z góry obserwował biegnącego złodzieja. W końcu jednak był na równi z nim i postanowił zrobić swój ruch. Wyjął szybko łuk, strzałę, napiął cięciwę i wystrzelił. Strzała trafiła w dzwon, który wisiał w powietrzu przed uciekającym złodziejem. Mężczyzna przestraszył się huku i gwałtownie zatrzymał. Nagle usłyszał kolejny dźwięk. Był to Ravcore, który właśnie zeskoczył z dachu. Mężczyźni mierzyli się wzrokiem, pirat był jednak wystraszony. Na ulicy zaś nie było nikogo, ponieważ była 3 w nocy.
- Oddaj to - rzekł zabójca.
- Nie! - krzyknął i wystrzelił bombardą w Ravcore, ten jednak zrobił lekki unik w bok
- Dobra... Sam tego chciałeś - odpowiedział.
Ravcore czystym ruchem wyjął miecz który był na plecach. Powoli jednak stanowczo podchodził do przeciwnika. Pirat wyjął szable i zaczął biec. W biegu wystrzelił małą bombardą w ramię zabójcy. Ravcore dostał, jednak zachował trzeźwy umysł.
Nagle złodziej zamachnął się z krzykiem. Ravcore zablokował uderzenie swoim mieczem. Z rękawa u drugiej ręki wysunął mu się sztylet, który mocno złapał. Niespodziewający się atakiem pirat nie miał jak zareagować. Zabójca wbił sztylet pod żebra przeciwnika. Poczuł że nacisk szabli na jego miecz się zmniejszył dlatego przepchnął pirata, który upadł na ziemię. Szabla upadła obok.
- Nie! Proszę! - krzyknął, na jego twarzy był grymas bólu
Ravcore uniósł miecz nad swoją głowę i wbił go w klatkę piersiową złodzieja. Po wszystkim klęknął i wziął torebkę. Już miał zajrzeć do środka, gdy nagle usłyszał kobiecy głos, ten sam co kilka minut wcześniej.
- Dziękuję...
Mężczyzna obrócił się. Ujrzał przepiękną brunetkę z kręconymi włosami. Miała czerwoną sukienkę, kabaretki. Na nogach zwykłe buty, nie wyróżniające się. Kobieta miała 34 lata. Podeszła bliżej zabójcy, który był w kapturze i masce.
- Dostałeś... - powiedziała spoglądając na jego ramię
Ravcore oddał torebkę kobiecie.
- Jestem Paola - wyciągnęła rękę do mężczyzny.
- Ravcore... - pocałował rękę
Mimo że kobieta była o kilka lat starsza, to Ravcore się nią zainteresował. Zaproponowała by zabójca przyszedł do jej domu i opatrzył ranę. Ten bez wahania się zgodził. Po kilku minutach byli już przy mieszkaniu. Kobieta zaczęła wyjmować klucze z torebki.
- Jeszcze raz dziękuję - powiedziała i otworzyła drzwi.
- Żaden problem.
Weszli do środka. Ravcore wszedł do salonu i usiadł od razu na fotel. Rozglądał się po pokoju.
Kobieta natomiast przyszła z miską, gąbką i jakimś lekiem. Usiadła przed Ravcore.
- Pokaż co ci zrobił - powiedziała stawiając na stolik miskę.
Zabójca podwinął rękaw, kobieta ujrzała niezbyt dużą, jednak bolącą ranę.
- Ojej... - powiedziała i zaczęła się przyglądać ranie
- To nic takiego - odpowiedział Ravcore.
Kobieta zanurzyła gąbkę w wodzie i wzięła rękę zbójcy. Zaczęła jeździć gąbką po ramieniu mężczyzny. Próbował ukryć lekki grymas bólu.
- No już twardzielu... Jeszcze troszkę... - mówiła patrząc się w jego oczy
Po chwili znowu zanurzyła gąbkę w wodzie i powtórzyła czynność. Zabójca również spojrzał w oczy kobiety. Spodobała mu się.
Kobieta położyła gąbkę do miski, skończyła obywać ranę. Zaraz po tym wylała lek na ranę. Ravcore poczuł lekki ból.
- To nic takiego, tak? - spytała retorycznie, uśmiechając się lekko
- Nie musiałeś go zabijać - dodała.
- Mógł ci coś zrobić - odpowiedział.
- Ja już będę szedł... - dodał
Ravcore w tym momencie poczuł coś do Paoli. Wiedział, że nie może wejść w jakikolwiek związek. To nie było w jego stylu.
- Nie, zaczekaj. Nie możesz nadwyrężać ramienia - rzekła troskliwie.
- Nadal cię boli? - spytała patrząc na ramię
- Trochę... - odpowiedział
Kobieta pochyliła się do Ravcore, stawiając ręce na jego udach. Dała mu lekkiego całusa. Zabójca poczuł płomień w środku, zrobiło mu się bardzo miło. Dawno nie czuł tego uczucia. W tym momencie przestał być na chwilę zimnym zabójcą...
- Już nie boli? - oderwała się od ust Ravcore
Kobieta usiadła okrakiem na zabójcę, zarzuciła mu ręce na kark i znowu pocałowała. Tym razem Ravcore odwzajemnił pocałunek.
- Masz piękne oczy... - powiedział patrząc się na Paole
Kobieta uśmiechnęła się słodko. Po chwili zaczęła ściągać sukienkę...
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15-September-2020 20:17:35 przez troox.)
Oceny: Ravcore (+1)
15-September-2020 20:16:37
Znajdź wszystkie posty
troox Niedostępny
Błyskotliwy
***

Liczba postów: 31
Dołączył: Feb 2020
76
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
Chelsea

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 35.00
Post: #3
RE: Ravcore - niedokończona historia zabójcy z Magic World

Epizod 3
68 dni od zabicia Malacatha
Nowy kurs

Był ranek, około szóstej. Pont Vanis zaczynało się budzić. Statki odpływały i przypływały. Na ulicach powoli zbierały się grupki piratów. Przy karczmach już było słychać skoczną muzykę. W jednym z domów był Ravcore, który po upojnej nocy właśnie się przebudził. Leżał w łóżku z Paolą. Przechylił głowę w prawo i ją ujrzał. Poczuł jej zapach włosów, czuł jej dotyk bo była wtulona w jego tors. Ravcore czuł się jak w niebie. Po raz pierwszy od kilkunastu lat poczuł że ktoś się o niego zatroszczył. Nie był jednak pewien czy zrobił dobrze. Kodeks gildii zabraniał wiązania się w związki. Z drugiej strony gildia przestała istnieć 3 miesiące temu, a Ravcore od 2 nie był jej członkiem. Nie wiedział czy da sobie radę jako mąż czy ojciec. Leżąc przy Paoli wiedział jedno - zakochał się od pierwszego wejrzenia. Ravcore podniósł się i przetarł oczy. Chciał uciec. Wstając jednak zbudził kobietę.
- Jak się spało, kochany? - spytała i poprawiła lekko włosy patrząc na niego z porządaniem
Zabójca również na nią spojrzał.
- Dobrze. A tobie? - odpowiedział
- Nigdy nie było mi lepiej - powiedziała lekko się uśmiechając.
- Wybierasz się gdzieś? - spytała widząc że Ravcore zaczął wstawać z łóżka
- Tak... Zrobię jakieś zakupy na śniadanie - skłamał, zaczął zakładać spodnie.
- Dobrze... Nie daj mi długo czekać - odpowiedziała Paola i położyła się znów do łóżka, zamknęła oczy.
Ravcore zdawał sobie sprawę z tego że łamie serce Paoli. Sam był tą sytuacją zmieszany. Życie z rodziną u boku nie było dla niego, dlatego jak najszybciej chciał uciec.

Zabójca ubrał się w resztę stroju, schował łuk i miecz do pochwy na tyle. Ubrał buty i wyszedł z domu. Od razu przywitał go blask słońca i skoczna muzyka z jednej z karczm. Zaczął iść przed siebie, do portu. W pont Vanis nie miał już czego szukać. Nagle jednak zaczepił go pijany pirat.
- Panie... Da..j naa ch...chleeebb! Hahaa! - wymachiwał kuflem, piwo wylewało się przy każdym machnięciu
Ravcore odsunął się od niego, odepchnął lekko. Ten poleciał na ziemię. Zabójca po jakiś kilku minutach był już przy porcie. Zaczepił zarządcę.
- Są wolne kursy na Abregado? - spytał
- Nie ma! - odpowiedział pirat
Ravcore po tym wyjął spod pasa mieszek z monetami. Dał go zarządcy.
- Zaraz, zaraz... Przypomniało mi się. Jest kilka kursów! - zmienił nagle zdanie na widok pieniędzy, schował mieszek do torby
- Tamten statek płynie na wyspę! - wskazał palcem na zacumowany w porcie rybacki kuter
Ravcore odszedł od mężczyzny w stronę wskazanego statku. Kuter był mniejszy od szkunera, to zabójcę martwiło najbardziej. Na łajbie chodził ubrany w żółty płaszcz z kapeluszem, kapitan.
- Płyniesz do Abregado? - spytał mężczyzna
- Arr takk! Do armat, majtku! - odkrzyknął kapitan, był szaleńcem
Ravcore zaczął wchodzić na pokład, pomyślał że dostał zaproszenie od kapitana. Nie wiedział jednak że prawdziwym kapitanem jest ktoś inny... Nagle obok niego przeszedł dwumetrowy dryblas w samych spodniach i szelkach. Poszedł dalej nic nie mówiąc. Po chwili przed zabójcą zatrzymał się jakiś mężczyzna. Był ubrany w czarny płaszcz, jedno oko miał szklane. Od razu przykuł uwagę Ravcore.
- Jestem Edward. Kapitan tego... Czegoś - powiedział i wystawił rękę na powitanie
Ravcore od razu miał podejrzenia.
- Siurius - skłamał, nie podał ręki.
- No dobrze... Panie Siurius. Witamy na pokładzie! - dodał i odszedł
Ravcore poszedł pod pokład. Zaczął się rozglądać. Po dłuższej chwili znalazł sobie miejsce. Położył kilka rzeczy na stół i usiadł przy nim. Drzwi od kajuty miał otwarte. Pokój nie był duży. Stolik, łóżko, dwie półki i wieszak. Małe okno oświetlało stolik.
Statek ruszył. Zaczął płynąć do Abregado. Podróż tempem kutra rybackiego zajmie 2 dni...

Tymczasem po godzinie od rozpoczęcia kursu, na górnym pokładzie...
- To ten zabójca - rzekł Edward.
- Ravcore z Hammersteel? Ten słynny asasyn? Jego głowa kosztuje krocie... - powiedział Luis grubym głosem
- Tylko... Co z tym Mario... - dodał
- Tego dziada pozbędziemy się razem z tym frajerem. To idealna okazja - odrzekł Edward.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 26-September-2020 17:59:03 przez troox.)
16-September-2020 18:29:32
Znajdź wszystkie posty
troox Niedostępny
Błyskotliwy
***

Liczba postów: 31
Dołączył: Feb 2020
76
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
Chelsea

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 35.00
Post: #4
RE: Ravcore - niedokończona historia zabójcy z Magic World
Epizod 4
69 dni od zabicia Malacatha
Nadzieja w Abregado

Drugi dzień podróży. Za kilka godzin kuter miał dopłynąć do portu w Abregado. Ravcore właśnie się obudził. Był ranek. Wstał z łóżka przecierając lekko oczy. Wziął spod poduszki nóż, który zawsze trzyma podczas snu. Tylko raz w życiu tego nie zrobił. Była to noc z Paolą...
Ubrał na plecy łuk, wsunął miecz do pochwy i wyszedł z kajuty. Od razu przywitał go głos Luisa.
- Księżniczka wstała, haha! - krzyknął
Zabójca nie dał się sprowokować takimi tekstami.
- Za ile będziemy w Abregado? - spytał
Luis podszedł do Ravcore. Nosem prawie dotykał jego torsu. Nie spojrzał na niego w górę.
- Idź na pokład. Ma lśnić, czaisz? - rzekł dryblas
Zabójca nic nie powiedział. W tej chwili to oni rozdawali karty, więc nie mógł wdać się w bójkę. Luis odsunął się i przepuścił mężczyznę.
Ravcore wyszedł na pokład. Od razu poczuł zapach świeżych ryb. Zaczepił go Mario.
- Do armat! - krzyknął mu przez uchem i uciekł do steru
Po chwili przyszedł Edward
- Nie zwracaj na niego uwagi. To szaleniec i stary dureń. Dobrze się spało? - zmienił temat
- Ta - odpowiedział chłodno.
- To dobrze. Za chwilę będziemy wyrzucać zbędny balast. Pomożesz nam - Edward odszedł wskazując beczki z odpadkami.
Ravcore zaczął przenosić beczki pod ster burtę. Były ciężkie, dlatego postanowił je przeturlać po pokładzie. Było ich z 6. Gdy skończył, podszedł do niego Luis.
- Daj to, bo sobie ręce połamiesz, ha ha! - zaśmiał się
Dryblas zaczął podnosić beczki i wysypywał z nich odpadki do wody. Ravcore odwrócił się w stronę Edwarda. Poczuł się niekomfortowo.
Nagle Luis złapał za nogę Ravcore i podniósł w górę. Zabójca zaczął zwisać głową w dół. Rzucił nim o pokład powodując duży huk i ból u mężczyzny. Leżał na plecach.
- Ravcore... Myślałeś że jesteś anonimowy po tym jak pracowałeś z Malacathem? - spytał Edward, Mario stał przy sterze i nic nie reagował
Luis kopnął Ravcore, ten odleciał na drugą stronę statku i poobijał się. Mario nie reagował i zajmował się sterem.
Dryblas szybkim krokiem podszedł do leżącego bohatera i próbował go wziąć do góry. Ravcore w porę wysunął sztylet z rękawa i wbił go w nadgarstek Luisa. Dryblas krzyknął i odsunął się od wstającego już zabójcy. Luis ustał przy Edwardzie, który wyjął już szable.
- Nie masz dokąd uciec - powiedzial Edward.
- Twój łeb jest warty krocie! - dodał i ruszył na Ravcore
Bohater szybko wyjął miecz i zablokował cios. Odepchnął Edwarda, jednak przy nim bym już Luis. Zabójca zamachnął się, jednak dryblas chwycił miecz i wyrwał go z ręki Ravcore. Momentalnie zareagował i prześlizgnął się gładkim ruchem pod nogami Luisa, wbijając kolejny sztylet w lewą łydkę. Dryblas uklęknął ale nadal trzymał miecz Ravcore.
Edward wyjął drugą szable. Zaczął machać w stronę mężczyzny, jednak każde ciosy były omijane. W końcu Ravcore dostał. Ostrze przecięło materiał i lekko uszkodziło udo. Zabójca kopnął po tym Edwarda, odsuwając go od siebie. Wyjął różdżkę i już miał uśmiercić Edwarda, gdy nagle za rękę chwycił go Luis. Uniósł w górę i rzucił na pokład. Po tym powtórzył ruch jeszcze raz, tym razem mocniej. Ravcore leżał na plecach, zwijał się z bólu.
- Luis, dobij go! - krzyknął Edward
- Mały robaczek, ha ha ha! - zaśmiał się dryblas
Podniósł nogę i zamierzał zmiażdżyć głowę zabójcy.
Nagle wszyscy usłyszeli zaklęcie.
- Bombarda Duo!
Zaklęcie uderzyło w Luisa i wywaliło go za statek. Z krzykiem wpadł do wody. Zaczął się topić, bo nie umiał pływać.
- Ty stary dziadu! Bombarda! - odkrzyknął Edward
Zaklęcie na szczęście tylko lekko odrzuciło Mario.
Edward chciał jak najszybciej dobić leżącego Ravcore. Zaczął do niego biec. Gdy był już wystarczająco blisko, zabójca chwycił leżący obok niego miecz i wystawił przed siebie. Wstał i nagle miecze starły się ze sobą.
- Nawet nie wiesz ile dasz mi szczęścia, gdy będziesz martwy! - krzyknął
Ravcore odepchnął lekko Edwarda. Mężczyzna od razu chciał ponownie zaatakować, ale przecenił swoje umiejętności. Zabójca uniknął ciosu, nadepnął na szable. Edward wypuścił jedną szable, drugą próbował wymierzyć kolejne cięcie. Ravcore zablokował i skontrował. Rzucił szybkim ruchem sztylet który wbił się w ramię Edwarda, a zaraz po tym się zamachnął. Mężczyzna upadł na kolana, a obok niego leżała już jego głowa. Zabójca splunął na martwego już Edwarda i poszedł do Mario, który już się pozbierał.
- Żyjesz? - spytał
- Tak! Szczury lądowe! - mówił Mario
- Dzięki za pomoc... - dodał Ravcore
- Nie ma sprawy! Mario jestem! - wystawił rękę
- Ravcore - podał rękę.
- Kim byli ci dwaj? - spytał po chwili
- Szabrownicy! Przeklęci złodzieje! Wyrzucili moją załogę i sami mianowali się kapitanem! Ciągnęli ze mnie haracz, arr! - krzyknął
- Koniec tych pogadanek! Szoruj pokład! Abregado za horyzontem!
Ravcore obrócił się. Ujrzał blask słońca, który padał na wodę przed kutrem. Na przodzie ujrzał rozpoczynającą się wyspę.
- W końcu dom... Abregado... - powiedział do siebie Ravcore
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 17-September-2020 19:15:32 przez troox.)
17-September-2020 19:15:12
Znajdź wszystkie posty
troox Niedostępny
Błyskotliwy
***

Liczba postów: 31
Dołączył: Feb 2020
76
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
Chelsea

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 35.00
Post: #5
RE: Ravcore - niedokończona historia zabójcy z Magic World
Epizod 5
69 dni od zabicia Malacatha
Strata

Kuter dotarł do portu w Abregado.
- Wysiadaaać!! - krzyknął Mario
Ravcore zszedł z pokładu. Po raz ostatni spojrzał się na Mario, z którym przypłynął. Pomaszerował wgłąb wyspy. Szedł przez stanowiska handlowe i stragany. Słyszał krzyki bawiących się dzieci, kupców i przygrywającą skoczną muzykę. Ravcore wyjął z kieszeni spodni kartkę. Na niej był napisany adres jego domu rodzinnego. Nie było go w nim prawie 6 lat. Zapamiętał co było napisane na kartce i zaczął iść pod wskazane miejsce.

Po godzinie marszu dotarł pod starą kamienice. Była zdewastowana.
- Inaczej pamiętam to miejsce... - powiedział do siebie po czym zapukał
Nie dostał odpowiedzi, dlatego zapukał drugi raz. Tym razem usłyszał głos starszej kobiety.
- Już idę, idę!
Po chwili zabójca ujrzał starszą kobietę w drzwiach. Zrobiło mu się lepiej na jej widok. Kobieta od razu poznała syna.
- Ravcore...? To ty? Synu... - powiedziała ze łzami w oczach i przytuliła się do niego
- To ja matko... - odpowiedział
- Nie było cię tyle lat... Wchodź do środka! - mówiła
Mężczyzna z kobietą weszli do środka. Matka zrobiła mu ciepłą herbatę, jedzenie i wspólnie usiedli przy stole.
- Czego szukasz u starej matki? - spytała żartobliwie
- Długo by opowiadać... - odrzekł
- Nie widziałam cię od czasu gdy dostałeś zlecenie w Abregado. Opowiadaj, jestem ciekawa.
- Pracowałem dla Malacatha. Od tego to wszystko się zaczęło. Bractwo upadło, Mike i reszta zginęła. Ocalał tylko ja i Connor. Teraz jestem ścigany przez ministerstwo i łowców głów.
- Connor jest bezpieczny? - spytała
- Tak, matko. Mieszka w Hammersteel i nikt nie wie że należał do bractwa.
- Dobrze że już jesteś w domu... - powiedziała kobieta
- Nie będę długo. Nie chce ci sprawiać kłopotów - mówił Ravcore.
- Nie sprawiasz przecież, co ty mówisz - zaprzeczyła kobieta.
- Teraz nie. Za kilka dni mogą wiedzieć gdzie się ukrywam, a wtedy mogą zrobić coś tobie. Nie mogę na to pozwolić - ostrzegł.
Ravcore długo jeszcze rozmawiał z matką. Poszedł spać dopiero późnym wieczorem.

Po przebudzeniu cały dzień spędził w domu pomagając matce przy obowiązkach. Kolejne dni mijały mu tak samo. Któregoś dnia jednak postanowił wyjść z domu zrobić drobne zakupy na następne dni. Po kilkudziesięciu minutach zaczął wracać do domu. Gdy doszedł do kamienicy, ujrzał otwarte na oścież drzwi. Puścił torbę z zakupami i zamienił się w wozaka. Wspiął się po budynku i wszedł do odpowiedniego okna. Na jego szczęście było uchylone. Wszedł do mieszkania matki i usłyszał krzyki.
- Pytam jeszcze raz. Gdzie on jest?!
- Nie ma go już na wyspie! - odkrzyknęła kobieta ze łzami
Ravcore wpadł do pomieszczenia gdzie działa się akcja. Było tam 3 zbirów. Zabójca zmienił się w człowieka, wyjął łuk i strzelił w jednego z nich. Dostał w głowę i od razu osunął się na podłogę. Matka krzyknęła ze strachu. Drugi zanim się obejrzał, już był w objęciach Ravcore. Zarzucił mu łuk na szyję i podduszał. W tym samym czasie trzeci chwycił jego matkę i przystawił nóż do gardła.
- Puść ją! - krzyknął Ravcore i szarpnął zbirem, który coraz bardziej się dusił
- Ravcore... Mój szef na ciebie poluje. Od kilku dni obserwujemy budynek i całą okolicę. W końcu się zjawiłeś, haha! - zaśmiał się
- Zostaw go, to nic się jej nie stanie! - dodał
- Ravcore... Nie słuchaj go... - powiedziała matka
- Daj się pojmać po dobroci, a starucha będzie żyć! - zastraszył zbir
Ravcore puścił zbira. Ten trzymał się za gardło i stanął za zabójcą.
- Teraz ją puść - rzekł patrząc się na załzawioną matkę.
- Zależy ci na niej? Myślałem że w tym interesie nie ma czasu na jakiekolwiek przywiązania - powiedział zbir.
- Teraz! - dodał
Nagle zbir wbił nóż w brzuch matki Ravcore, a drugi próbował się rzucić na zabójcę. Mężczyzna w pore wyjął sztylet i wbił go w brzuch przeciwnika. Drugi wysunął mu się z rękawa i rzucił go w ostatniego zbira. Dostał w kolano i uklęknął z bólu. Ravcore podbiegł i kopnął go w szczękę, nokautując go. Zaraz po tym spojrzał na konającą matkę.
- Matko... - uklęknął przy niej i podtrzymał głowę
- Pamiętaj że jesteś silny... Zawsze byłam z ciebie dumna, mój synu...
Matka drgającą ręką przejechała po poliku zabójcy i zamknęła oczy. Zmarła na rękach Ravcore... Mężczyzna uronił łzę, pierwszą od kilkunastu lat.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 20-September-2020 18:36:51 przez troox.)
20-September-2020 18:36:30
Znajdź wszystkie posty
troox Niedostępny
Błyskotliwy
***

Liczba postów: 31
Dołączył: Feb 2020
76
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
Chelsea

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 35.00
Post: #6
RE: Ravcore - niedokończona historia zabójcy z Magic World
Epizod 6
80 dni od zabicia Malacatha
Szczur w potrzasku

"Paola zaćmiła mi umysł. W jedną noc stałem się inny. Mniej czujny... Dałem im zabić swoją matkę. Nie dałem rady jej uratować. Obserwowali dom od kilku dni, czekali na moment w którym będzie sama. Zadali mi ogromny cios. Mijają kolejne dni od pogrzebu. Pogodziłem się z jej śmiercią. Starta zawsze była, jest, i będzie znana mi, czy tobie. Trzeba się do niej przyzwyczaić, nie zwalczać. Ten idiota zostawił kartkę z kontraktem. Znalazłem na niej moje imię i imię tego co zlecił kontrakt. Zawsze zabijałem. Zabijałem dla gildii. Dla kogoś. Lecz tym razem... zabiję dla siebie."
Ravcore skończył pisać i schował kartkę do torby. Spakował swoje rzeczy i wyszedł z mieszkania matki w którym przesiadywał od dnia pogrzebu. Miał zamiar pomścić matkę. Teleportował się zatem do opuszczonego domu, który był na skraju wyspy Abregado. Na krześle siedział zbir, który został znokautowany. Był wychudzony i odwodniony.
- Wypuść mnie... - powiedział bez sił
Zabójca podszedł bliżej niego i chwycił za włosy. Pociągnął do tyłu i przystawił nóż do gardła.
- Gdzie jest twój szef? - spytał
- Nic nie wiem... - mówił bez sił
Ravcore ustał na nogę zbira. Od razu wysunął się kolec, który wbił się w jego stopę. Mężczyzna wydał przeraźliwy okrzyk bólu.
- Mów! - krzyknął stanowczo
- Gdzie on jest! - ponowił pytanie
- W Morgud! Dokładny adres mam na kartce w lewej kieszeni! Przysięgam! - krzyczał zbir
Ravcore uniósł nogę, tym samym wyjął kolec z jego stopy. Znowu krzyknął z bólu. Zabójca wyjął kartkę i miał się już teleportować, gdy nagle zbir zaczął mówić.
- Wypuść mnie już, proszę! - błagał
Ravcore jednak nic nie odpowiedział. Zbir widząc to, zaczął się irytować.
- Dobrze że nie żyje! Własnymi rękoma ją zadźgałem! - zaczął go prowokować, myśląc że go uwolni i rozwiąże spór w tradycyjny sposób
Ravcore jednak był sprytniejszy. Poszedł do szafki.
- Co tam szukasz? - spytał niepewnie zbir
Nagle bohater wyjął klatkę, w której był szczur. Zaraz po tym kopnął zbira, ten razem z krzesłem przewrócił się na plecy.
- O nie... Nie zrobisz tego... - mówił zbir
Ravcore otworzył klatkę i wyjął zwierzątko. Włożył szczura do wiadra.
- Szczury w zamknięciu potrafią zrobić wszystko. Przegryzą się przez wszystko, byle uciec - rzekł i położył wiadro na zbirze.
- Nie, proszę! - krzyczał mężczyzna i przechylał się na boki by zrzucić wiadro.
- Dobranoc... - powiedział Ravcore i znokautował zbira jednym ciosem w głowę
Zabójca postanowił zostawić mężczyznę na pastwę losu. Wiedział że jeśli szczur przegryzie się przez brzuch, to prędzej czy później zbir wykrwawi się, umrze przez zakażenie, bądź z głodu czy pragnienia. Wszystkie te śmierci były okropne, bardzo bolesne i długie. Ofiara miała wić się w męczarniach do momentu swojej śmierci. O to właśnie zabójcy z Hammersteel chodziło...
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 26-September-2020 17:54:05 przez troox.)
26-September-2020 17:53:50
Znajdź wszystkie posty
troox Niedostępny
Błyskotliwy
***

Liczba postów: 31
Dołączył: Feb 2020
76
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
Chelsea

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 35.00
Post: #7
RE: Ravcore - niedokończona historia zabójcy z Magic World
Epizod 7
80 dni od zabicia Malacatha
Meddes

Morgud, miasto na Abregado. Ciemne i mroczne, roi się od bandytów i innych zbirów. Ravcore podążał pod wskazany adres. Był tuż u celu. Idąc przez ciemne ulice, myślami był gdzie indziej. Przypomniała mu się noc z Paolą, kobietą którą kochał. Nie wiedział jednak czy uczucie które towarzyszy mu od kilku dni jest odwzajemnione. Widział jednak jedno. Musi skupić się na swoim celu...
Zabójca dotarł pod adres, w którym mieszkał niejaki Meddes. Była to duża rezydencja, chroniona przez kilkudziesięciu strażników. Meddes był cenionym gangsterem, można powiedzieć że to on kontrolował miasto Morgud. Dla Ravcore dostanie się tam jednak nie było problem. Przemienił się w wozaka i zwinnym ruchem przedostał się za ogrodzenie. Pomknął na tyły rezydencji by zobaczyć czy jest tam jakieś wejście. Nie mylił się. Wspiął się na balkon i zmienił w człowieka. Otworzył drzwi od balkonu i ujrzał siedzącego strażnika. Zakradł się do niego i wbił w szyję sztylet, trzymając jednocześnie jego usta by nie wydał żadnego jęku. Wyszedł z pokoju i szedł korytarzem. Na nim było pusto, żadnego strażnika. Było cicho, wręcz za cicho. Idąc przed siebie, zabójca patrzył na ściany. Wisiały tam obrazy rodziny Meddesa, jego portrety, obrazy tutejszego krajobrazu.
Po chwili zobaczył drzwi a nad nimi napis "Gabinet Meddesa". Ravcore wszedł do pokoju i zobaczył przed sobą siedzącego i szczerzącego się Meddesa.
- Witamy w piekle, panie Ravcore! - krzyknął rozkładając ręce
Nagle Ravcore dostał w głowę z prawej strony i upadł nieprzytomnie na ziemię.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 05-October-2020 18:05:36 przez troox.)
04-October-2020 16:25:52
Znajdź wszystkie posty
troox Niedostępny
Błyskotliwy
***

Liczba postów: 31
Dołączył: Feb 2020
76
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
Chelsea

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 35.00
Post: #8
RE: Ravcore - niedokończona historia zabójcy z Magic World
Epizod 8
81 dni od zabicia Malacatha
Więzień

Ravcore obudził się przywieszony do ściany. Był rozebrany, wisiał tylko w bokserkach i koszulce. Na ciele miał liczne siniaki i rany cięte. Niektóre pochodziły od ludzi Meddesa, którzy bili nieprzytomnego bohatera. Jego rzeczy, to znaczy łuk, miecz, sztylety, różdżka, mikstury, kilka mieszków ze złotem i jego strój, leżały na stole. Obok niego siedział strażnik.
- No proszę... Obudziłem cię? Haha - wstał i poszedł do zabójcy, ten nic nie odpowiedział
- Odjęło ci mowę?! - krzyknął i po chwili uderzył z całej siły w żebra Ravcore
Bohater osunął głowę w dół. Próbował nie myśleć o bólu, a o planie ucieczki. Najpierw jednak musiał uwolnić się z kajdan.
Nagle do celi wszedł Meddes, ubrany w biały garnitur. Przy pasie miał różdżkę, w ustach cygaro. Przy boku stało dwóch ochroniarzy.
- Ravcore... Haha! - krzyknął i wyjął cygaro z ust wypuszczając dym
- Myślałeś że jestem głupi i nie zdziwię się gdy jeden z wynajętych ludzi nie wraca po tygodniu? - spytał retorycznie, Ravcore nadal trzymał głowę w dół
- Twój łeb nie jeden problem sprawił ministerstwu. Mówią że to ty zabiłeś rzekomo Ministra Magii - mówił.
- Ja tam im nie wierzę - dodał.
Meddes znowu zaciągnął się cygarem i machnął ręką, po czym wyszedł. Strażnik potraktował Ravcore prądem. Zabójca krzyczał z bólu...
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 05-October-2020 18:05:25 przez troox.)
04-October-2020 19:01:32
Znajdź wszystkie posty
Hobbs
Wspieram Forum

Liczba postów: 6969
Dolaczyla: Jan 2012
Reputacja: 777

MineGold: 777.77

Serdecznie polecamy serwis który pomoze Ci zdobyc Ci polubienia, subskrybcje, followersów i rozbudowac Twoje socialmedia!
troox Niedostępny
Błyskotliwy
***

Liczba postów: 31
Dołączył: Feb 2020
76
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
Chelsea

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 35.00
Post: #9
RE: Ravcore - niedokończona historia zabójcy z Magic World
Epizod 9
83 dni od zabicia Malacatha
Braterska więź

Była noc. Ravcore spał, od kilku dni wisiał przywiązany kajdanami do ściany czekając na przejęcie Ravcore przez łowców głów. Strażnik dawał mu jedzenie i wodę, jednak wiszenie w jednej pozycji od kilku dni nie było zdrowe dla stawów mężczyzny. Również było mu zimno. Ciasne kajdany napierały na kości, co sprawiało ból. Nagle jednak Ravcore się obudził. Usłyszał czyjeś kroki. Otworzył oczy i ujrzał martwego strażnika, a przed nim stał jego brat. Zabójca nie krył zdziwienia.
- Connor? - patrzył na niego z niedowierzaniem
- Chyba potrzebna ci pomoc, hm? - powiedział żartobliwie
Kluczem od strażnika otworzył kajdany, Ravcore spadł w dół na nogi.
- Skąd ty się tu wziąłeś? - spytał mężczyzna
- Wiedziałem że coś planujesz. Powiedzmy że od momentu pogrzebu cię śledziłem - odpowiedział żartobliwie.
Ravcore wziął już swój sprzęt. Ubrał się w strój, założył łuk na plecy i miecz do pochwy. Connor na niego spojrzał.
- Zresztą ja też chce się na nim zemścić. Koniec mojego ukrywania - dodał.
- Dziękuję że jesteś... - odrzekł Ravcore
Connor poklepał go delikatnie po ramieniu uśmiechając się. Zaraz po tym dodał.
- Nie traćmy czasu. Meddes może w każdej chwili uciec, gdy zorientuje się że ktoś wszedł do rezydencji.
- Zabijmy go - powiedział Ravcore.
Brat przybił mu dłoń i ścisnął.
- Razem - dodał Connor uśmiechając się lekko

Mężczyźni wybiegli z celi. Skierowali się na wyższe piętra, ponieważ lochy były w podziemiach. Po drodze omijali ciała strażników, których zabił Connor. W końcu jednak dotarli pod gabinet Meddesa. Szybkim ruchem otworzyli drzwi, Ravcore napiął łuk i wycelował przed siebie. Meddesa jednak nie było...
- Szlak! Uciekł! - krzyknął Connor
Ravcore schował strzałę do pochwy trzymając łuk w ręce.
Nagle usłyszeli głosy mężczyzn.
- Nie dajmy im uciec! - krzyczeli
Ravcore ruszył przez gabinet Meddesa. Przeskoczył przez jego biurko i wyjrzał przez okno. Ujrzał odjeżdżający, wyróżniający się od innych powóz.
- Meddes ucieka - rzekł Ravcore.
- Ruszaj za nim! Ja zatrzymam jego ludzi! - odpowiedział Connor
Bracia spojrzeli na siebie. Zabójca po chwili rozbił okno i wyskoczył przez nie. Zeskoczył z kilku metrów, jednak nic mu się nie stało. Zaczął biec za powozem, jednak ten przyspieszył. Meddes był świadom że Ravcore uciekł i zaczął go ścigać.
05-October-2020 18:05:16
Znajdź wszystkie posty
troox Niedostępny
Błyskotliwy
***

Liczba postów: 31
Dołączył: Feb 2020
76
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
Chelsea

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 35.00
Post: #10
RE: Ravcore - niedokończona historia zabójcy z Magic World
Epizod 10
83 dni od zabicia Malacatha
Wyrok

Mężczyzna dobiegł do koni, które były przywiązane do poideł. Rozciął linę trzymającą konia i wskoczył na niego. Zaczął się pościg za Meddesem...
- Jedź szybciej! - krzyknął Meddes do woźnicy
Po chwili wyjrzał za tylne okno. Widział jak Ravcore podąża za nim na koniu.
- Zestrzel go! - krzyknął do siedzącego obok bandziora
Bandzior wystawił łeb przez okno razem z ręką. Zaczął strzelać zaklęciami w stronę Ravcore. Ten jednak unikał bombard. Po chwili sam wyjął różdżkę i cisnął zaklęciem.
- Expulso!
Zaklęcie trafiło w powóz, którym zatrzęsło. Bandzior wypadł pod wpływem uderzenia zaklęcia.
- Cholera! - krzyknął lekko przestraszony Meddes
Mężczyzna zaczął wchodzić na górę powozu, do woźnicy.
- Jedź szybciej! - krzyknął do niego, ten jeszcze bardziej popędzał konie
Pościg przeniósł się już na ulice miasta...

Koń był już na tyle blisko, by Ravcore mógł spokojnie wejść na powóz. Zeskoczył z konia i wdrapał się na dach powozu. Meddes natychmiast się obrócił i wyjął różdżkę.
- Drętwota! - krzyknął
- Protego! - skontrował Ravcore tworząc przed sobą barierę ochronną
Zabójca szybko schował różdżkę i wyjął miecz. Zamachnął się w stronę Meddesa, odcinając mu dłoń, w której trzymał różdżkę. Mężczyzna przewrócił się na plecy. Woźnica pod wpływem strachu zeskoczył z powozu, konie nadal ciągnęły wóz.
- Doigrasz się! Jak nie ja, to kto inny cię zabije! - krzyknął Meddes
Ravcore wbił miecz w stopę mężczyzny, krzyknął z bólu. Miecz przebił się na wylot stopy i utkwił w dachu wozu.
Zabójca zaraz po tym zeskoczył z powozu. Przeturlał się kilka metrów po ulicy i wstał. Powóz w końcu zatrzymał się, a krzyczący Meddes nadal leżał na dachu.
- Zabijcie go! Pomóżcie mi! Rozkazuje wam! - krzyczał
Mężczyzna jednak zobaczył że ludzie mają dziwne miny, tak jakby nie chcieli mu pomóc. Niektórzy szli w stronę powozu. W dłoniach mieli różdżki, noże, tasaki, miecze...
- Zaraz... Czekajcie! Stójcie!

Do Ravcore podszedł Connor, który rozprawił się z bandą Meddesa.
- Zostawimy go tak? - spytał Connor, razem z bratem patrzyli na mężczyzn wchodzących na powóz
- Ma to, na co zasłużył. Sprawiedliwy wyrok - odrzekł.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06-October-2020 16:37:44 przez troox.)
06-October-2020 16:37:02
Znajdź wszystkie posty



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości