Najlepsze Serwery Minecraft w Polsce!
   Witaj serdecznie na forum gdzie znajdziesz swój ulubiony Serwer Minecraft                                         
         

Serwery Minecraft

Witaj, Serwery Minecraft - nie przypadkiem znalazłeś największe forum internetowe Minecraft w Polsce Serwery Minecraft które tu znajdziesz pozwolą Ci miło spędzić czas, poznasz nowych wspaniałych ludzi i przeżyjesz fantastyczne przygody! Jednoczymy ludzi uwielbiających Gry i Minecraft! Zagraj z Nami i odkryj fantastyczne Serwery No Premium! Zobacz co oferuje polecana przez Nas

Lista Serwerów Minecraft



Zarejestruj się bezpłatnie na forum! Oto niektóre z przywilejów:
  • Zakładaj nowe wątki oraz aktywnie w nich uczestnicz,
  • Odblokuj możliwość pisania na Shoutboxie (czat),
  • Ogranicz ilość wyświetlanych reklam,
  • Zdobywaj odznaczenia oraz reputacje,
  • Znajdziesz tutaj darmowe poradniki Minecraft,
  • Odblokuj dostęp do ukrytych działów, tematów i linków,
  • Spersonalizuj swój prywatny profil,
  • Uczestnicz w forumowych konkursach,
  • Pamiętaj to nic nie kosztuje, MineServer.pl to darmowe forum internetowe na którym dowiesz się jak zainstalować minecraft oraz jak grać w minecraft!
Szukałeś Serwerów Minecraft? Znalazłeś! Zarejestruj się, a zagraj z nami!

               
serwery minecraft



[Star Wars Stories] - Ostatni Rozkaz
Autor Wiadomość
Ravcore Niedostępny
☆ Rysownik ☆
******

Liczba postów: 317
Dołączył: Feb 2017
555
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
RozowyOrangutan

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 0.00
Post: #11
RE: [Star Wars Stories] - Ostatni Rozkaz
Cytat:Uwaga! Opowiadanie w pierwszych epizodach zahaczać będzie o okres "Zemsty Sithów" równocześnie jednak ze zmianami fabularnymi tak aby całość miała znaczący sens.

[Obrazek: image.php?di=2CPX]
[Obrazek: image.php?di=QLNI]

CHAPTER 11

CZAS - 18 BBY


Czas w galaktyce niemiłosiernie upływał. Rozrastające się Imperium pochłaniało kolejne światy, które bezsprzecznie poddawały się jego woli. Ci, którzy pragnęli wolności, niepewnie patrzyli w przyszłość. Powstająca Gwiazda Śmierci budziła trwogę wśród ludów i ukazywała prawdziwą potęgę Imperium Galaktycznego. Mimo to jednak nie tylko Imperium zaczęło się rozwijać. Nowa Konfederacja pod kontrolą Grievousa i Tambora również rozpoczęła odbudowywać swoje siły. W ciągu paru miesięcy pierwsze zalążki nowej armii droidów bojowych były gotowe do walki.
Standardowo pierwsze z nich trafiły pod komendę Generała Grievousa, który postanowił rozpocząć pierwsze misje zaczepne w stronę nowego wroga. Jednak sama armia droidów to nie wszystko. Równie ważna w celu otwartej walki w przestrzeni kosmicznej jak i koniecznego transportu była flota, która aktualnie powiększyła się o kilkadziesiąt fregat gotowych do otwartej bitwy w kosmosie. Wiadomo było, że taka ilość nie jest w stanie zagrozić w żadnym stopniu Imperium, dlatego też produkcja nowych statków cały czas trwała. Pomimo małej ilości sił Grievous zamierzał przeprowadzić pierwszy atak. Tak oto trzy fregaty Konfederacji wyłoniły się z nadprzestrzeni prosto do systemu Feluci. Planeta ta była bardzo zalesiona. Pełno było na niej tropikalnych lasów i bagien. Gdzieniegdzie rosły olbrzymie grzybowe lasy uwalniające trujące dla istot żywych gazy... Glob mimo swojego tropikalnego wyglądu był niezwykle spokojny. Zamieszkiwało go nad podziw wiele stworzeń. To właśnie w tym niezwykłym miejscu Imperium wybudowało jedną ze swoich baz kontrolnych. To właśnie to miejsce było celem Grievousa. Zamierzał zdobyć bazę na wyłączność, wykraść wszystkie dostępne dane i przekształcić ją w kolejne wolne miejsce do budowy armii drodiów. Generał spodziewał się oporu, ale na razie czujniki nie wykryły w systemie żadnych statków należących do Imperium. Okręty zbliżyły się w pobliże orbity planety. Były gotowe, aby wysłać swoje siły na powierzchnie planety.

- Generale, jesteśmy gotowi do ataku, czekamy na rozkazy - rzekł droid taktyczny do Grievousa

- Dobrze... Osobiście będę przewodził atakiem na powierzchni - odrzekł siedząc na miejscu dowódcy - Ty pozostaniesz tutaj by kontrolować sytuacje na orbicie planety

- A co jeśli przybędzie wsparcie ze strony Imperium?

- Wtedy rozpocznij atak i spróbuj ich zatrzymać na tyle, aby mój plan zdołał zrealizować się przynajmniej w połowie. - powiedział Grievous

- Rozkaz, rozkaz.. - odparł droid taktyczny

Grievous wstał i opuścił mostek. Udał się do hangaru. Tam czekały już siły przygotowane do walki na powierzchni. Cyborg wszedł do swojego prywatnego statku z dwoma gwardzistami i ruszył w kierunku powierzchni planety a za nim wszystkie barki desantowe typu C-9979 transportujące całą armie gotowych do boju droidów.. Okręty wylądowały w głębi lasu w pobliżu bazy Imperialnej. Kilka setek drodiów bojowych zostało aktywowanych. Ustawiając się w rzędach czekały na rozkazy. Jak się okazało znajdująca się nieopodal baza była dobrze chroniona. Na zewnątrz przemieszczały się patrole szturmowców. Drzwi do wnętrza były zamknięte i aby się do niej dostać należało wpisać specjalny kod w panelu aktywującym. Grievous wyszedł ze swoimi gwardzistami ze statku jako ostatni, cała armia czekała na jego dalsze zalecenia. Grievous podszedł do jednego z droidów zwiadowców i zabrał od niego lornetkę. Spojrzał przez nią w kierunku osady wroga. Po chwile wyrzucił ją i stanął na przodzie swojej armii.

- Naszym celem jest zdobycie tej bazy za wszelką cenę... Naprzód! Za mną! - rzekł Grievous wchodząc na teren bazy i aktywując wszystkie swoje miecze świetlne.

[Obrazek: image.php?di=1WI0]

Szturmowcy od razu dostrzegli wroga. Ich zaskoczenie było ogromne gdy dostrzegli wojownika trzymającego równocześnie cztery miecze świetlne. Zaczęła się strzelanina. Grievous jednak obracając swoimi mieczami odbijał każdy pocisk. Od razu za Generałem ruszyła armia droidów. Żołnierze Imperium nie spodziewali się takiego ataku, droidy przewyższały ich liczebnie.. byli kompletnie bezradni. Grievous mordował po kolei każdego szturmowca jakiego tylko zdołał dosięgnąć. Widząc sytuację, Ci którzy byli przy życiu zaczęli uciekać do wnętrza bazy.

- Zabić ich! Zabić ich wszystkich! - krzyknął Grievous do swojej armii.

Po wypowiedzeniu tych słów na przód armii wyleciało kilkanaście Commando droidów, niezwykle zwinnych... Poruszając się po polu bitwy doszczętnie masakrowały szturmowców Imperium. Droidy coraz bardziej agresywnie strzelały z dział i blasterów, do tego stopnia, że po dosłownej minucie na zewnątrz nie ostał się ani jeden szturmowiec.

Grievous podszedł do wejścia które jak się okazało, zostało zablokowane. Cyborg zniszczył panel i wyżłobił mieczami świetlnymi dziurę, przez którą zaczęły wchodzić kolejno droidy. Walka przesunęła się do wnętrza bazy Imperium. Żołnierze zmuszeni byli cofać się coraz głębiej gdyż napór wroga był coraz większy.

Gubernator Trynn wraz z kilkoma innymi pracownikami znajdujący się w głównej sali kontrolnej nic nie wiedział o ataku droidów. Standardowo przeprowadzał kontrolę nad pracą obsługi stacji, gdy nagle do sali wbiegł przerażony żołnierz głęboko sapiąc. Gubernator popatrzył na niego zdziwiony.

- Co ty tutaj robisz żołnierzu... Nie masz uprawnień by tu wchodzić...- rzekł szorstko

- Droidy Sir... Droidy... Zaatakowały bazę... Jest ich za dużo... Nie damy rady...

- Droidy? jakie droidy? Co to za brednie? Astro-mechy was zaatakowały ? a może droid protokolarny przestraszył was swoją znajomością językową? - pytał śmiejąc się

Nagle za drzwiami wszyscy łącznie z Gubernatorem usłyszeli strzały i krzyki żołnierzy. Po chwili jednak ucichły. Trynn nie zbyt rozumiał co się dzieje. Podszedł szybko do jednego z pracowników i nakazał mu skontaktować się z admirałem o zaistniałym problemie.
W tej chwili cztery miecze świetlne wbiły się przez wrota drzwi. Wszyscy się przerazili... nikt nie wiedział co się dzieje. Patrzyli jak miecze żłobią powoli dziurę w drzwiach. Wszyscy celowali z blasterów w stronę bramy.

- Połączcie mnie z Admirałem.. W tej chwili! - krzyknął Gubernator widząc sytuacje

W tym momencie wycięty fragment odleciał z gwałtowną siłą uderzając przy tym parę osób które były wewnątrz. Do środka natychmiastowo wskoczyły commando droidy zestrzeliwując większość pracowników. Gubernator podbiegł do panelu komunikacji, w porę udało mu się połączyć z Admirałem

- Halo? Co tam się dzieje? - zapytał Admirał przez transmiter

- Zaatakowano nas! Potrzebne wsparcie... to Droidy! Powtarzam.. Potrzebne wsparcie! - krzyknął

Gubernator spoglądając za siebie dostrzegł podchodzącego do niego Grievousa. Nie zdołał nic więcej powiedzieć, bowiem generał droidów wziął zamach mieczem pozbawiając go głowy.

Walka dobiegła końca. Baza została zdobyta przez siły Konfederacji. Grievous nie poniósł w tej potyczce znaczących strat. Jedynie parę droidów zostało zniszczonych w przeciwieństwie do tysiąca poległych żołnierzy Imperium...
Cyborg nakazał droidom skopiować wszystkie dostępne dane z głównego panelu. Jak się okazało w plikach przechowywane były schematy najnowszych gwiezdnych niszczycieli a nawet lokalizacje innych baz Imperium w całej Galaktyce. Grievous wiedział, że posiadając te informacje jest o krok bliżej do zwycięstwa nad Imperium i był z tego bardzo zadowolony. Dane zostały pobrane na dysk który przekazany został Grievousowi. Spoglądał na niego zadowolony przez pewien moment a potem schował go tak, aby go przypadkiem nie stracić.

Nagle na komunikator Generała przyszła wiadomość od droida taktycznego, który pozostał na Fragecie dowodzącej na orbicie planety. Jak się okazało Imperium zdołało odebrać sygnał z prośbą o wsparcie. Ogromna Flota Imperium wkroczyła do systemu. Rozpoczęła się kosmiczna bitwa jednak nie trwała ona zbyt dużo czasu, gdyż trzy fregaty nie miały najmniejszych szans z przeważającymi siłami imperialnymi i zostały kompletnie zniszczone pod naciskiem ataku dział Gwiezdnych Niszczycieli. Grievous był wściekły. Jego flota została kompletnie zniszczona i teraz opuszczenie planety będzie dla niego niezwykle trudne. Sytuacja skomplikowała się jeszcze bardziej, gdy transportowce Imperium zaczęły lądować w pobliżu bazy wypuszczając łaziki i machiny bojowe gotowe do ataku. Bardzo szybko niezabezpieczone lądowniki separatystów zostały zalane ostrzałem z maszyn bojowych. Tym samym droga ucieczki została zupełnie zablokowana. Grievous widział, że sytuacja coraz bardziej się pogarsza. Postanowił natychmiast opuścić bazę. Gdy był już przy wyjściu, jedna z kilku Imperialnych maszyn chodzących AT-AT zablokowała mu drogę. Działa były wcelowane prosto w niego.
Piloci znajdujący się wewnątrz maszyny czekali na rozkazy od towarzyszącemu im Komandora Beeka.

- Co to jest? - zapytał jeden z pilotów patrząc na Grievousa

- To pewnie jeden z tych droidów.. - odparł drugi

- Cisza.. Rozpocząć ostrzał.. Prosto w budynek.. zwalcie tym droidów cały budynek na głowę - rzekł Komandor Beek

- Sir.. ale co jeśli w środku nadal są nasi żołnierze? - zapytał pilot

- Wykonać rozkaz! - krzyknął Komandor

Na ucieczkę było już za późno. Grievous zdołał jedynie odskoczyć i cała baza pogrążyła się w ostrzale z imperialnych dział maszyn AT-AT. Cały budynek wybuchnął i zawalił się pod sobą, niszcząc przy tym komplet armii droidów, która znajdowała się w wewnątrz. Dotychczasowy ośrodek kontroli stanął w płomieniach. Gdy dym opadł, żołnierze zaczęli przeczesywać teren w poszukiwaniu czegoś co zdołało ocaleć. Po kilku chwilach z ruin zdołał wydostać się Grievous, jego ciało było mocno zniszczone po tym jak tony gruzu spadły prosto na niego ale mimo to nadał żył. Kulejąc udał się w głąb lasu niezauważony przez nikogo. Jego misja nie poszła do końca tak jak chciał.. stracił całą armię i flotę. Był zdany tylko na siebie i na swoje umiejętności. Jedynym pozytywem był jednak to, że nadal posiadał przy sobie dysk z niezbędnymi mu informacjami które mogą okazać się niezwykle pomocne.

Generał szedł przez las przez długie godziny. Ogromne drzewa wydawały się w ogóle nie kończyć, nie ważne w którym kierunku by nie poszedł.... Aktywował jeden ze swoich mieczy świetlnych i zaczął ucinać krzewy stojące na jego drodze. W końcu zatrzymał się wściekły i poirytowany. Nie miał pojęcia co zrobić. Utknął na planecie bez możliwości odlotu. Dodatkowo nie działała komunikacja... wysokie drzewa blokowały bowiem jakikolwiek sygnał, więc w żaden sposób nie mógł wysłać wiadomości do swoich sojuszników. Mijały kolejne minuty a mrok pogrążał coraz mocniej gęsty las. Niespodziewanie zaczął tez padać rzęsisty deszcz. Grievous zrezygnowany przysiadł pod drzewem i zaczął się zastanawiać. Myślał nad tym co robić dalej, gdy nagle usłyszał szelest i jakiś ruch między drzewami. Wstał i zaczął się rozglądać, niczego jednak nie był w stanie dostrzec. Szelest stawał się coraz głośniejszy. Grievous aktywował swoje miecze świetlne.

- Wyłaź z cienia bym mógł cię ujrzeć - powiedzieć Grievous rozglądając się dookoła.

- Nie masz czego się obawiać.. - odrzekł kobiecy głos wychodząc zza drzew.

- Shaak Ti.... Cóż za niespodzianka...natrafić na Jedi w takim odosobnionym miejscu.. - odrzekł śmiejąc się Grievous gotowy do ataku

- Generale.. Nie spodziewałam się, że nadal żyjesz.. - odparła nieufnie

- Mogę powiedzieć to samo.. - stwierdził cyborg

- Rozumiem, że twoja nienawiść pragnie, abym nie opuściła tego miejsca żywa.

- Czytasz w moich myślach Jedi.. - rzekł Grievous rzucając się na Shaak Ti.

Mistrzyni Jedi szybko odskoczyła od ciosu Grievousa. Ten jednak nie zamierzał jej szybko odpuścić. Aktywowała więc swój miecz świetlny i zablokowała jego kolejny cios. Grievous kopnął ją swoją metalowa nogą. Odepchnięta mistrzyni Jedi uderzyła o pień drzewa. Po wpływem ciosu miecz wypadł jej z ręki. Grievous zbliżył się by dokończyć dzieła. Gdy miał już zadać ostateczny cios, Shaak Ti szybko odrzuciła go mocą. Grievous odleciał na kilka metrów. Ukształtowanie terenu nie było jednak na korzyść cyborga, walka rozgrywała się bowiem na nierównym terenie leśnym, pełnym nieoczekiwanych wzniesień i dziur. Wstając Grievous zahaczył o korzeń drzewa i potknął się spadając kilka metrów niżej w dół wzniesienia. Co prawda nie spowodowało to większych szkód dla jego ciała, ale przez pewien krótki moment był lekko oszołomiony. Gdy próbował wstać ponownie i wrócić do walki, Shaak Ti już stała obok niego.

- Tym razem to ja wygrałam - powiedziała trzymając w ręce miecz świetlny

[Obrazek: image.php?di=H4M5]

- Nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa..- rzekł Grievous

- Naprawdę chcesz nadal walczyć w takim stanie? - odpowiedziała Shaak Ti patrząc na jego poniszczone ciało.

- Nie potrzebuje pełnej sprawności by Cię pokonać.. Zawsze byłem od ciebie lepszy - odrzekł wściekły Grievous

- Możliwe.. niestety tym razem Ci się nie udało - rzekła przysuwając miecz świetlny do jego głowy - Czego tutaj szukasz? Dlaczego tu przybyłeś?

- To raczej nie twój interes - odparł oschle Grievous kaszląc przy tym dwa razy

Shaak Ti przez chwile patrzyła na Grievousa nic nie mówiąc. Cyborg był gotowy na to co może się stać. W końcu Mistrzyni Jedi ma teraz idealny wręcz moment by zakończyć jego żywot. W końcu jest bezbronny.. bezsilny, ranny.. osłabiony.. Idealny wręcz moment....Kto by tego nie wykorzystał?

- Mogłam się spodziewać takiej odpowiedzi - odparła w końcu chowając swój miecz

- Co? - rzekł zdziwiony patrząc jak Shaak Ti odchodzi zostawiając go żywego.

Grievous powoli wstał. Po chwili usłyszał głos mistrzyni Jedi

- Możesz pójść za mną... jeśli nie będziesz znów próbować mnie zabić

Generał droidów był bardzo zdziwiony. Nie rozumiał dlaczego Shaak Ti pozwoliła mu żyć. Walczył z nią wielokrotnie podczas wojen klonów, nie raz niezwykle brutalnie. Jego nienawiść do Jedi była bowiem taka sama duża jak nienawiść całego Zakonu Jedi do jego osoby. Praktycznie podczas wojennego konfliktu stał się on wrogiem numerem jeden, którego należy niezwłocznie wyeliminować by zakończyć dłużącą się lata wojnę. Tym większym szokiem było dla niego to, że jego odwieczny wróg teraz oszczędził jego życie. Oczywiście nadal nie ufał Shaak Ti, ale w aktualnych okolicznościach mogłaby mu ona pomóc, poszedł więc wolnym krokiem za nią.
Odwiecznie wrogowie...zupełne przeciwieństwa charakteru.. światopoglądu... a nawet moralności...Grievous i Shaak Ti... Idąc zachowywali od siebie dystans około 20 metrów. Nadal mocno padający deszcz całkowicie już ogarnął usiany w mroku las. Peleryna Generała była całkowicie zmoczona. Sączyły się po niej strumienie wody deszczowej, która spadała w grubych kroplach prosto w kierunku powierzchni ziemi. Pomimo niekomfortowych warunków i tragicznej wręcz pogody, Grievous szedł nadal za Shaak Ti według jej zaleceń. Przez całą drogę nie padło ani jedno słowo, ani jedna ze stron nie miała tematu do rozmowy. Ciężko bowiem jest rozmawiać z kimś kto przez lata był twoim wrogiem... Po kilku minutach marszu Shaak Ti zatrzymała się przy leśnych skałach które tworzyły coś w rodzaju skalistego zbocza. Mocą odsunęła pnącza ze skał, które zakrywały przejście do wnętrza jaskini.

- To tutaj.. - rzekła i weszła do środka.

Grievous stanął przed jaskinią spoglądając na nią nieufnie. Po chwili jednak on również wszedł do środka. Wewnątrz jak się okazało, jaskinia ta nie do końca była jaskinią... Raczej w pewnym stopniu schronieniem, a nawet prymitywnym domem. Na środku bowiem paliło się ognisko. a obok niego znajdował się drewniany stolik oraz proste, schematyczne wręcz krzesła również wykonane z leśnego drewna.. Grievous rozglądając się dostrzegł również półki wydrążone w skale w których znajdowały się ubrania oraz jakieś narzędzia. Był poniekąd tym zaskoczony.. domyślał się bowiem, że Shaak Ti musi przebywać w tym miejscu już pewien okres czasu. Samotna mistrzyni Jedi usiadła przy ognisku i zaczęła się ogrzewać. Grievous patrzył przez chwile na nią i przysiadł obok wejścia spoglądając na spadający z nieba deszcz. Nastała cisza, którą przerywał jedynie huk lecącego z nieba deszczu oraz trzaski płonącego drewna w ognisku.

- Dlaczego mnie nie zabiłaś gdy miałaś do tego okazje? - zapytał w końcu Grievous.

Shaak Ti spojrzała na cyborga.

- Ponieważ to nie było by zgodne ze ścieżką, którą podążam jako Jedi - odparła

- Co to za ścieżka która daruje życie mordercy setki Jedi...

- Każdy ma w sobie odrobinie człowieczeństwa i każdy zasługuje na drugą szanse generale. - rzekła dokładając patyk do ogniska - Nie znaczy to jednak, że Ci wybaczyłam twoje zbrodnie...Dobrze wiem co robiłeś przez te wszystkie lata i ile wprowadziłeś terroru w całej galaktyce... Ale swoją drogą... nawet największy potwór może w końcu zrozumieć swoje błędy... swoje czyny... i wrócić na dobrą ścieżkę.. Dlatego też dałam ci tą szanse.. Jak ją wykorzystasz to zależy już od ciebie..

Grievous słysząc to nic nie odpowiedział. Ponownie nastąpił moment milczenia.

- Dlaczego tutaj jesteś? - zapytał Grievous

- Musiałam uciekać... Imperium zaczęło mnie ścigać... Rozbiłam się na tej planecie.. Nie miałam jak odlecieć.. pozostałam więc tutaj.

- Zamierzasz się tu ukrywać do końca swoich dni?

- Zakon Jedi przestał istnieć, większość z nas już dawno nie żyje.. Zostaliśmy zdradzeni... Ci którzy przeżyli musieli uciekać.. musieli znaleźć nową drogę życia..

- Nic w tym dziwnego, Jedi to ścierwo które należało unicestwić.

- Skoro tak mówisz.. nie wahaj się - rzekła do niego Shaak Ti - Masz okazję...Pokaż ponownie swoje prawdziwe oblicze.. Oblicze mordercy...

Grievous napełnił się gniewem. Aktywował swój miecz świetlny i miał już wziąć zamach by zabić Shaak Ti, gdy w ostatniej chwili się powstrzymał.

- Może i nienawidzę Jedi, ale posiadam swój honor... Nie zabiłaś mnie gdy miałaś okazję, ja również tym razem tego nie uczynię... ale... nigdy więcej nie próbuj mnie prowokować - odparł Grievous chowając miecz i udając się w kierunku wyjścia wolnym krokiem..

Shaak Ti patrzyła spokojnie jak cyborg wychodzi na zewnątrz. Nie spodziewała się, że Grievous był zdolny by powstrzymać się przed zabiciem Jedi, gdy miał do tego pełną okazję..W szczególności jej osoby.. Co ciekawe to nie był pierwszy raz kiedy tak się stało.. Podczas bitwy o Coruscant, Shaak Ti była jedną z Jedi której zadaniem było obrona kanclerza Palpatina. Jak się okazało, osobą która została wysłana aby go pojmać był nie kto inny jak Generał Grievous. Po długotrwałej walce zabił on wszystkich Jedi którzy starali się obronić Palpatina.. jedyną którą oszczędził była właśnie Shaak Ti. Grievous nie zabił jej gdy miał do tego okazje, tylko związał ją i zostawił. Nie potrafiła zrozumieć dlaczego tak się stało. Czyżby Grievous darzył ją jakimś szacunkiem i postanowił ją oszczędzić? A może jest zupełnie inny powód.. Tylko jaki?... Myśląc tak patrzyła w ognisko. Obserwowała jak płomień otacza suche patyki i wypala je powoli i skutecznie. Mrok był już w pełni nad tropikalnym lasem. Deszcz przestał padać. Grievous oddalił się trochę od jaskini. Próbował znaleźć sygnał by skontaktować się ze swoimi siłami. Po kilku próbach na jego komunikator w końcu przyszła długo oczekiwana odpowiedź. Był to Wat Tambor który poniekąd był zaskoczony wiadomością od Grievousa.

- Generale? Co się stało? Straciłem kontakt z twoją flotą.. - powiedział Wat Tambor

- Ponieważ została zniszczona.. ja sam utknąłem na powierzchni planety i nie mogę z niej odlecieć..

- Rozumiem więc, że cała misja zakończyła się porażką..

- Nie do końca.. zanim Imperium zdołało unicestwić bazę.. skopiowałem dane.. Mamy dostęp do wszystkich informacji o projektach i planach Sidiousa na najbliższą przyszłość.. a wszystko to na tym małym dysku.

- Interesujące.. Moglibyśmy to wykorzystać by ulepszyć nasze okręty oraz zastosować w nich skuteczniejsze i mocniejsze działa..

- Ha ha ha... mało powiedziane przyjacielu.. Nowa wojna dopiero się zaczyna.. - rzekł śmiejąc się Grievous.

- Zrozumiałem.. Wyślę statek.. powinien dotrzeć na miejsce za parę godzin. Do tego czasu możesz podziwiać aspekty lokalnej natury Generale. - rzekł Wat Tambor ironicznie

Grievous zaryczał ze złości. Wat Tambor słysząc niezadowolenie cyborga rozłączył się pospiesznie, nie chciał bowiem go zbyt zdenerwować. Grievous schował komunikator. Chciał jak najszybciej odlecieć z tej planety. Jego ciało było bardzo poniszczone... Jego dodatkowa para ramion była kompletnie zniszczona a lewa noga była pozbawiona niektórych metalowych części, które utracił podczas wybuchu bazy kontrolnej co znacznie utrudniało mu poruszanie się. Mimo to starał się być cierpliwy. Stał na wzniesieniu wpatrując się w bezkresny tropikalny las do czasu, aż postanowił wrócić z powrotem do jaskini. Nie zdołał tam jednak dotrzeć.. Usłyszał bowiem jakieś dziwne dźwięki z głębi lasu. Gdy się odwrócił dostrzegł błyskające światła z oddali oraz dudnienie kroczących maszyn. Domyślał się, że było to Imperium. Nie wiedział jednak czego oni tak szukają. Stał w miejscu obserwując całą sytuacje. Po chwili podeszła do niego Shaak Ti i tak samo jak on patrzyła w kierunku błyskających świateł.

[Obrazek: image.php?di=J2MJ]

- Szukają mnie.. - powiedziała Shaak Ti

- Skąd niby wiesz, że ciebie... - odparł Grievous

- To Inkwizytorzy wraz z armią Imperium... Wyraźnie czuję, że tutaj są..

Rzeczywiście, dwójka inkwizytorów wysłanych przez Vadera miała za zadanie odnaleźć mistrzynię Jedi której los pozostał nieznany. Wyczuli oni zaburzenia mocy na Feluci więc natychmiastowo tu przybyli. Byli pewni ze Shaak Ti znajduje się właśnie gdzieś tutaj. Nie zamierzali spocząć póki jej by nie odnaleźli. Chcieli udowodnić Imperatorowi i Vaderowi, że są godnymi łowcami i zasługują na to stanowisko. W poszukiwaniach towarzyszył im oddział imperialnych żołnierzy i kilka maszyn kroczących. Shaak Ti zdawała sobie sprawę, że nie poradzi sobie sama. Musiała więc podjąć decyzję... albo uciekać albo zawrzeć współpracę z Grievousem.

- I co teraz? Masz ochotę trochę powalczyć? - zapytała nadal patrząc w stronę zbliżającej się przez las armii Imperium.

Grievous zaśmiał się

- Nie jest to dla mnie typowe, ale... Ten jeden raz mogę zaakceptować twoje zaproszenie - odparł Grievous

Shaak Ti lekko się uśmiechnęła i razem ruszyli w kierunku armii Imperium.
Szturmowcy szli wolnym krokiem rozglądając się dokładnie. Na przodzie szło dwóch inkwizytorów którzy prowadzili cały oddział. Nagle jeden ze szturmowców usłyszał szelest gdzieś w głębi lasu. Odwrócił się w kierunku dobiegającego hałasu, ale nic nie był w stanie dostrzec. Ruszył więc dalej... Był to jednak błąd. Po chwili miecz świetlny przebił jego ciało i padł martwy. Kolejno szturmowcy byli eliminowani jeden po drugim. Dopiero po chwili jeden z inkwizytorów zrozumiał, że coś jest nie tak. Spojrzał za siebie i dostrzegł, że połowa jego oddziału jest martwa. Dostrzegł również osobę temu winną.. to była Shaak Ti która natychmiastowo zniknęła w lesie.

- To ona.. To ta Jedi! - krzyknął pierwszy Inkwizytor aktywując miecz świetlny.

To samo uczynił również i drugi z nich. Oboje ruszyli w pogoń za Shaak Ti i zniknęli w lesie. Żołnierze Imperium zostali zupełnie sami kompletnie zdezorientowani. Ich dowództwo zniknęło w głębi lasu.. Nie wiedzieli co robić. Nagle usłyszeli metalowe kroki. Wszyscy odwrócili się w kierunku dobiegającego dźwięku celując z blasterów. Nagle dojrzeli, że był to Grievous idący w ich kierunku wolnym krokiem.

- Stać! Ani kroku dalej! - krzyknął jeden z żołnierzy.

Grievous słysząc te słowa zaśmiał się i aktywując swoje dwa miecze świetle rzucił się na nich wybijając każdego z osobna. Nawet nie posiadając pełnej sprawności Grievous bez problemu mordował szturmowców Imperium, nie stanowili oni dla niego żadnego wręcz wyzwania. Na polu bitwy pozostały tylko dwie maszyny kroczące. Zaczęły strzelać z dział prosto w jego kierunku. Grievous używając swojego załączonego haka w ramieniu uczepił się jednej z nich i wskoczył na jej poszycie. Następnie używając mieczy świetlnych wyciął w nim dziurę i wskoczył do wnętrza pojazdu wybijając całą załogę. Korzystając z dostępnych dział w panelu sterowania łazika, zniszczył drugą z maszyn tym samym typem ognia. Tak oto na polu bitwy nie pozostał nikt więcej przy życiu. Grievous zeskoczył na ziemię zadowolony.

- To było zbyt łatwe - powiedział do siebie i odszedł wolnym krokiem w stronę lasu.

Tymczasem Shaak Ti zatrzymała się na krawędzi lasu. Nie mogła biec dalej ze względu na znajdującą się przed nią przepaść wraz z wodospadem. Na miejsce po chwili dobiegli również za nią dwaj Inkwizytorzy.

- Przygotuj się na śmierć Jedi - rzekł jeden z nich - Nie uciekniesz przed nami

- Zapewne masz rację. Nie mogę dłużej uciekać przed tym co jest nieuniknione. - Rzekła aktywując swój miecz świetlny.

Obaj inkwizytorzy rzucili się na nią równocześnie. Shaak Ti zwinnie blokowała każdy atak. Cios za ciosem broniła się przed agresywnymi oponentami, ale ci byli nieustępliwi. Czekali tylko na odpowiedni moment.. czekali, aż mistrzyni Jedi utraci swoje siły, by zadać decydujący cios. Gdy jeden z Inkwizytorów postanowił przeprowadzić kolejny atak, Shaak Ti odepchnęła go mocą. Od razu po tym ruchu rzucił się na nią kolejny. Walka była coraz cięższa. W pewnym momencie Inkwizytor zdołał w końcu trafić Shaak Ti raniąc ją w ramie. Od razu jęknęła z bólu a miecz wyleciał jej z ręki. Upadła na ziemię kompletnie bezbronna. Obaj oponenci zbliżyli się do niej.

- To twój koniec Jedi - rzekł jeden z Inkwizytorów biorąc zamach mieczem by ostatecznie zadać śmiertelny cios.

Ni stąd ni zowąd Inkwizytor usłyszał nagle złowieszczy śmiech dobiegający za nim. Odwrócił się zdziwiony by sprawdzić kto to, gdy w tej chwili dwa miecze świetle przebiły jego ciało na wylot. Zdołał jedynie jęknąć i padł na ziemię martwy.

- Grievous?! - odparła zaskoczona Shaak Ti nadal leżąc na ziemi.

Cyborg kaszlnął dwa razy i skierował swój wzrok na drugiego z inkwizytorów który nie wiedział co się aktualnie dzieje. Grievous ruszył na niego obracając swoimi mieczami. Ten szybko zablokował cios. Inkwizytor nie miał pojęcia z kim właśnie krzyżuje swoje miecze .. nie posiadał żadnych danych na jego temat... Nie wiedział jak ma walczyć z tym potworem.

- Kim ty jesteś? - zapytał

Grievous kopnął inkwizytora z całej siły. Ten upadł na ziemię tracąc przy tym swój miecz świetlny. Gdy chciał już po niego sięgnąć, generał droidów przytrzasnął jego rękę swoją metalową nogą.

- Kim jestem pytasz? Otóż...Twoim katem - odpowiedział Grievous wbijając miecz świetlny prosto w serce leżącego bezbronnie inkwizytora.

Nastała grobowa cisza. Walka dobiegła końca. Shaak Ti wstała z ziemi i patrzyła na ciała zabitych inkwizytorów. Była zaskoczona, że Grievous jednak dotrzymał słowa i przybył w ostatniej chwili. Spoglądała jak cyborg podnosi z ziemi miecze świetlne, które należały do uśmierconych przez niego inkwizytorów.

- Kolejny unikalny dodatek do mojej kolekcji - rzekł zadowolony cyborg przyglądając się dokładnie nowo zdobytym mieczom świetlnym.

Nad polem bitwy nastał świt. Gwiazda rozświetliła mroczny las ukazując jego majestatyczne piękno. Grievous i Shaak Ti stali bez ruchu milcząc, otoczeni przez urok wschodzącego słońca. Nagle na horyzoncie Shaak Ti dostrzegła nadlatujący statek. Jak się okazało był to transportowiec wysłany przez Wat Tambora w celu transportu Grievousa. Statek zatrzymał się przy klifie który tworzył ogromny wodospad. Od razu wyszły z niego dwa MagnaGuardy oczekujące aż generał wejdzie do środka i zajmie swoje miejsce. Cyborg ruszył w kierunku statku. Miał już do niego wchodzić gdy usłyszał głos Shaak Ti.

- Dziękuję.. - rzekła Shaak Ti - Dziękuję za pomoc..

Słysząc te słowa zatrzymał się. Odwrócił się w stronę Shaak Ti patrząc na nią w milczeniu.

- Wzajemnie - odparł w końcu i zniknął we wnętrzu statku.

Natychmiastowo za nim weszły oba stojące MagnaGuardy. Gdy silniki zostały włączone okręt ruszył i odleciał.
Shaak Ti przez krótką chwilę obserwowała jak transportowiec Grievousa znika w chmurach, a następnie odwróciła się i odeszła z powrotem w kierunku lasu.

===================================================
END OF CHAPTER ELEVEN

================================================================================​===================================

Jestem tu od 31 grudnia 2014 roku.
Nieustannie trwam w oczekiwaniu na lepsze jutro.

MegaRayquaza (2014-2015)
MrRayqq (2015-2016)
SoundwavePL (2016-2017)
Ravcore (2017-NOW)
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25-September-2020 15:49:16 przez Ravcore.)
Oceny: Partyman (+1)
16-July-2020 18:16:14
Znajdź wszystkie posty
Hobbs
Wspieram Forum

Liczba postów: 6969
Dolaczyla: Jan 2012
Reputacja: 777

MineGold: 777.77

Serdecznie polecamy serwis który pomoze Ci zdobyc Ci polubienia, subskrybcje, followersów i rozbudowac Twoje socialmedia!
Ravcore Niedostępny
☆ Rysownik ☆
******

Liczba postów: 317
Dołączył: Feb 2017
555
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
RozowyOrangutan

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 0.00
Post: #12
RE: [Star Wars Stories] - Ostatni Rozkaz
Cytat:Uwaga! Opowiadanie w pierwszych epizodach zahaczać będzie o okres "Zemsty Sithów" równocześnie jednak ze zmianami fabularnymi tak aby całość miała znaczący sens.

[Obrazek: image.php?di=2CPX]
[Obrazek: image.php?di=QLNI]

CHAPTER 12

Informacje o dziwnym incydencie na Feluci rozniosły się głębokim echem wśród Imperium. Dzięki Admirałowi dotarły one również do samego Imperatora, który nie ukrywał zdziwienia zaistniałą sytuacją. Zgodnie z relacjami świadków zajścia oraz dowódcy który przybył z flotą do systemu na pomoc zgodnie z wezwaniem, bazę kontrolną zaatakowała armia droidów bojowych posiadające nawet swoją własną flotę... Pytanie jednak brzmiało jak, skoro zostały wyłączone na Mustafar i kto w ogóle ośmielił się dowodzić tym atakiem? Nie mógł to być żaden słaby taktyk.. co prawda jego flota została zniszczona, ale cały oddział wywiadowczy Imperium wysłany na powierzchnie planety został wyeliminowany a dwaj inkwizytorzy wysłani na poszukiwania rycerza Jedi zostali brutalnie zamordowani. Na ich martwych ciałach znaleziono ślady wyżłobione przez miecz świetlny... jednakże to nie mógłby być Jedi.. żaden z nich nie byłby w stanie zabić w taki sposób swojego oponenta.. Cała sprawa była więc jedną wielka tajemnica... Imperator postanowił wysłać swój wywiad śledczy na poszukiwania więcej szczegółowych informacji na ten temat. Nakazał przeszukać wraki okrętów droidów na orbicie planety i zbadać ruiny zniszczonej przez Imperium bazy. Liczył na to, że wkrótce dowie się kto za tym stał, gdyż nie zamierzał tolerować takich niespodzianek.. Imperium miało być bowiem wieczną siłą.. niezatrzymaną i niepokonaną.. a tymczasem armia droidów bez problemowo atakuje i zdobywa jedną z głównych baz.. Niedopuszczalne... O niekompetencje oczywiście oskarżył Admirała, którego obowiązkiem było nadzorować ten sektor Galaktyki. Nie chcąc tracić w tej sytuacji czegoś więcej niż tylko zaufania Imperatora, Admirał postanowił natychmiast działać i zwiększyć patrole parokrotnie, a Felucia miała być od teraz pod jego stałą osobistą obserwacją i kontrolą aż do odwołania.

Tymczasem gdy Imperator zajmował się nowymi i niespodziewanymi problemami, Darth Vader przebywał na swoim osobistym Imperialnym Gwiezdnym Niszczycielu. Nie różnił się on zbytnio od innych niszczycieli imperialnych od zewnątrz, ale za to wewnątrz posiadał miejsce w którym Vader potrafił przebywać naprawdę długi okres czasu. Była to jego komora medytacyjna, która równocześnie była jego kapsułą podtrzymującą życie. Przesiadując wewnątrz mógł spędzać czas bez swojej mrocznej maski, medytując i rozmyślając w samotności i spokoju.
Problem tkwił jednak w tym, że aktualnie nie potrafił tego spokoju zaznać. Ciągle powtarzające się koszmary i mroczne wizje zawładnęły jego umysłem. Nie potrafił sobie z nimi poradzić. Pojawiały się codziennie od momentu kiedy przemienił się z rycerza Jedi - Anakina Skywalkera na lorda sithów Dartha Vadera... za każdym razem.. te same obrazy w jego głowie... Te same głosy.. te same słowa..i te same odpowiedzi pełne nienawiści..

- Anakinie! Byłeś dla mnie jak brat! Byłeś Wybrańcem! - mówił głos Obi-Wana

- Nienawidzę Cię! - krzyczał wściekle Anakin

- Anakin... łamiesz mi serce.. podążasz ścieżką którą ja nie mogę iść.. proszę.. zatrzymaj się nim będzie za późno.. Kocham Cię.. - mówił głos Padme

- Kłamiesz! - Krzyknął ponownie

Głosy były coraz głośniejsze i donośniejsze. Vader nie mógł wręcz wytrzymać, gdy nagle.. usłyszał po raz kolejny swoje pierwsze wypowiedziane słowa po walce z Obi-Wanem na Mustafar

- Gdzie jest Padme? Czy jest bezpieczna? Czy wszystko z nią w porządku?

Imperator stojący obok wyraźnie zadowolony z efektów stał wpatrzony w Vadera

- Wygląda na to, że w swoim nieokiełznanym gniewie.. zabiłeś ją.. - rzekł

W tym momencie Vader ocknął się. Zacisnął pieść i uderzył nią w ścianę komory przepełniony niespotykaną rozpaczą. Nigdy nie przypuszczał, że to wszystko tak się skończy. Próbował o tym zapomnieć, ale nie mógł. Dręczące go sumienie wyniszczało go od środka i nie mógł nic z tym zrobić. Czuł, że zawiódł Padme... nie zdołał jej uratować mimo iż jej przyrzekał i obiecywał, że zrobi wszystko co w jego mocy aby ją ocalić.

[Obrazek: image.php?di=D40O]

Na próżno jednak... Nie mógł sobie wybaczyć ten sromotnej porażki mimo, że minęło już dobre parę miesięcy od tego zdarzenia. Nie mógł zaakceptować tej strasznej prawdy. Aby jednak uspokoić swoje poczucie winy postanowił, że uda się osobiście na Naboo by odwiedzić jej grób i odnaleźć odpowiedzi na nurtujące go pytania o jej śmierci.. Od dłuższego czasu zamierzał tam się udać, od początku myślami był w tamtym miejscu, jednakże ciągłe walki i prowadzone przez niego misje nie pozwalały mu znaleźć na to nawet chwili czasu. Podejrzewał, że były to celowe zagrania Palpatina tak aby zupełnie o tym zapomniał i skupił się na jego rozkazach, na szczęście jednak na daremno. Vader cały czas dobrze pamiętał.. i nie zamierzał zapomnieć.. nigdy... Zakładając swoją maskę wyszedł z komory wolno krocząc w stronę najbliższego hangaru.

Imperialni piloci i zastępy służb kierowniczych widząc lorda Sithów natychmiastowo rozsunęli się po prawej i po lewej stronie tworząc przejście. Gdy podszedł bliżej wszyscy stanęli na baczność. Wrócili do swoich obowiązków dopiero wtedy, gdy Darth Vader przeszedł dalej. Służba Imperium oraz żołnierze byli bowiem bardzo oddani swoim przywódcom.. w szczególności wysoko postawionym urzędnikom, admirałom oraz oczywiście Vaderowi dlatego też okazywali swój szacunek i oddanie w jakikolwiek tylko możliwy sposób. Wszystkie jednak te gesty były tylko wzorcem ich nieograniczonego strachu przed Vaderem i jego potęgą. On sam o tym doskonale wiedział. Gdy zamierzał już wchodzić do swojego personalnego frachtowca, zatrzymał go jeden z komandorów.

- Lordzie Vader? Jeśli można wiedzieć.. to dokąd się udajesz? Nie zostaliśmy poinformowani o twoim odlocie.

- Ponieważ nie muszę o tym informować... Niedługo powrócę, ma tylko pewną sprawę do załatwienia. - rzekł Vader wchodząc na pokład statku.

Frachtowiec Vadera odleciał w błyskawicznym tempie i udał się w kierunku Naboo. Był pewny, że to własnie tu, na Naboo znajdzie odpowiedzi na dręczące go pytania. Gdy statek dotarł na miejsce oczom Vadera ukazały się bardzo znajome mu miejsca.. Te bujne lasy.. pałace.. Pamiętał je wręcz doskonale, a w szczególności Varykino - wyspę z posiadłością która osobiście należała do rodziny Padme Amidalii. Gdy tylko jego frachtowiec wylądował, udał się właśnie w to miejsce.

Posiadłość na jeziorze od dawna nie była już użytkowana, a na całej wyspie jedynie kilkunastu rolników nadal posiadało swoje uprawy zbóż. Dla Vadera to miejsce było wręcz skarbnicą wspomnień. Pamiętał doskonale, że właśnie tutaj, w tym budynku, miała miejsce jego potajemna ceremonia ślubna z Padme... Pamiętał dokładnie jej suknię...jej wspaniały uśmiech.. jej cudowny pocałunek..

[Obrazek: image.php?di=OJKQ]

Teraz, nic już nie jest takie samo jak kiedyś. Widok z tego balkonu napełniał go teraz już nie szczęściem a wręcz gniewem i nienawiścią rozmieszaną z głęboką rozpaczą. Nostalgia wgniatała go wręcz w powierzchnię ziemi. Czuł niemal, że Padme stoi tuż obok niego tak jak parę lat temu i wyznaje mu swoją miłość. Siły mentalne nie pozwalały mu zostać zbyt długo w tym miejscu. Szybko odwrócił wzrok spoglądając na podłogę. Czuł, że nie jest w stanie dłużej na to patrzeć. Teraz w końcu zrozumiał jak wiele stracił... Przez moment stał bez ruchu i rzucając ostatni wzgląd na balkon kątem oka, wyszedł z budynku.

Vader postanowił udać się prosto do stolicy zwanej Theed. Na miejscu czekał na niego jeden z okolicznych zarządców który nie lada był zdziwiony z nieoczekiwanej wizyty lorda Sithów.

- Lordzie Vader? Czym zawdzięczamy tą obecność? - zapytał

- Chciałbym odwiedzić okoliczne grobowce rodzin królewskich..

- Oh.. ależ oczywiście.. ale nie możemy tego uczynić bez zgody kapłana.. Byłoby to świętokradztwo..

- Proszę wiec wezwać kapłana... Przy okazji miałbym do niego kilka istotnych pytań

Zarządca nie ukrywał, że był lekko przerażony. Obawiał się o to co Vader zamierza zrobić. Mimo to jednak udał się zgodnie z poleceniem po kapłana, który przebywał aktualnie w wieży Livet odmawiając tradycyjne modły za dusze zmarłych. Był on starcem który traktował swoje powołanie bardzo poważnie. Był też niezwykle szanowany przez miejscową ludność w Theed. A na imię mu było Emmebad. Zarządca zastał go klęczącego na dywanie w otoczeniu świecących żółtym blaskiem, woskowych świec.

- Proszę wybaczyć moja niespodziewaną wizytę.. - rzekł zarządca wchodząc do wieży

- Coś się stało? - zapytał kapłan Emmebad nie zmieniając swojej pozycji.

- Niecodzienna sytuacja.. Przybył lord Vader.. Żąda dostępu do grobowców rodziny królewskiej..

- Co? Przecież to nieakceptowalne! Nie można zakłócać spokoju zmarłym!

- Obawiam się, że jeśli nie zezwolisz mu na dostęp to zabije nas obu.

- Czego on chce szukać w grobowcach?

- Myślę, że wiem czego... Senator Organa ostrzegał mnie przed taką sytuacją.. - odparł Zarządca.

- Zdajesz sobie sprawę, że nie będzie zadowolony gdy wejdzie do środka..

- Tak... i tego się właśnie najbardziej boje ..

Vader tymczasem cały czas czekał na miejscu przy bramie aby udostępniono mu wejście do grobowców. Powoli zaczynał się niecierpliwić. Na szczęście po kilku minutach zarządca przybył razem z kapłanem do Vadera

- Słyszałem, że mnie wzywałeś lordzie..- rzekł starzec kłaniając się

- Owszem...Potrzebuje dostępu do grobowca rodziny królewskiej, liczę na to, że nie sprawi to większych problemów.

Starzec popatrzył na zarządce a ten na niego. Obaj byli bardzo zaniepokojeni.

- Dobrze...proszę za mną - odparł w końcu starzec

Vader posłusznie ruszył za kapłanem. Wspólni szli pod górę wolnym krokiem prosto w stronę Świątyni Żałobnej sąsiadującej z wieżą Livet. Z mostu dzielącego obie te konstrukcje zsypywano prochy zmarłych po skremowaniu ich w świątyni, dzięki czemu te mogły spaść do rzeki Solleu, co według wierzeń Nabooan sprawiało, że energia życiowa zmarłego wracała do planety. Nie dotyczyło to jednak monarchów których kremowane ciała były chowane w szczelnych grobowcach z wyrzeźbionymi ich wizerunkami na ścianach i wrotach. Co ciekawe cały kompleks wznosił się na kamiennej platformie na obrzeżach miasta. Vader spoglądając na budowle postanowił zwrócić się do kapłana. Chciał z nim w międzyczasie porozmawiać.

- Jesteś już w podeszłym wieku starcze... Dużo widziałeś w swoim życiu..

- Owszem.. widziałem wiele przez te wszystkie lata mojego urzędu..

- Rozumiem, że tym urzędem nie jest tylko kapłaństwo..

- Zgadza się... Nie jestem tylko kapłanem, ale tez filozofem, opiekunem świątynnym i okolicznym grabarzem.. pochowałem nie jedną osobę przez te wszystkie lata.

- Rozumiem więc, że przewodniczyłeś też ceremonii pogrzebowej Królowej Amidali?

- Tak...taki był mój obowiązek.

- Jak dokładnie wyglądała ceremonia?

- Oh.. lordzie.. gdybyś tylko tam był.. miliony osób.. czegoś takiego jeszcze nigdy nie widziałem.. Żałoba trwała tygodnie jak nie miesiące.. ale nic w tym dziwnego.. Padme Naberrie Amidala była wspaniałą Królową i Senator.. wątpię by kiedykolwiek znalazłaby się taka druga, co tak opiekowałaby się o swój lud..

- Co było powodem jej śmierci?

- Niewiele mi wiadomo na ten temat... Podobno umarła podczas porodu pogrążona w wielkim smutku i rozpaczy.

Vader przemilczał to. Przypomniał mu się jego sen o śmierci Padme...a więc to była wizja...która się jednak sprawdziła...Jego desperackie chęci zmiany przeznaczenia w żadnym stopniu nie pomogły, a nawet można by rzec, że do tego własnie doprowadziły... Zaczął rozumieć, że to był błąd... Gdyby tylko to zignorował... wszystko mogłoby wyglądać zupełnie inaczej..

Gdy dotarli na miejsce, starzec zaprowadził lorda Sithów do pobliskiego kompleksu grobowców królewskich. Vader rozglądając się dostrzegł grobowiec którego szukał przez cały ten czas. Podszedł do niego patrząc na płaskorzeźby.

- Otworzyć go - rzekł Vader

Starzec posłusznie otworzył wrota i wpuścił Vadera do środka grobowca. Ściany wyryte płaskorzeźbami ukazujące młodą królową otaczały w około Vadera. Pośrodku widniał marmurowy blat przykryty twardą kamienną płytą.

[Obrazek: image.php?di=VXSS]

Szybko do niego podszedł i położył na nim swoją rękę w milczeniu. Następnie rozsunął swoją mocą leżący kamień. Jak się okazało, w środku były same prześcieradła a ciała Padme nigdzie nie było. Gniew zaczął w nim ponownie rosnąć.

- Rozumiem, że ten akt oszustwa był dla was wystarczająco opłacalny? Z tego co widzę, życie nie jest wam jednak miłe.. - rzekł kierując swój martwy wzrok w stronę starca.

- Proszę wybaczyć lordzie, ale tego czego szukasz nie ma tutaj - rzekł kapłan

- Rozsądnym wyjściem byłoby więc powiedzieć gdzie znajdę ciało..

- Wybacz, ale jej ciało po śmierci nigdy nie trafiło na Naboo.. Tak naprawdę nie wiadomo gdzie została pochowana. W stolicy panowała jedynie żałoba, miejsce pochówku nie jest mi znane.

Vader zaczął dusić mocą kapłana. Zarządca widząc co się dzieje próbował uciekać, ale Sith rzucił swoim mieczem świetlnym w jego kierunku przecinając jego ciało na pół.

- Odważne podejście starcze... ale równocześnie głupie... Nadal nie otrzymałem odpowiedzi na zadane pytanie. Gdzie jest ciało Padme Amidali?

- Mówiłem.. Nie tutaj.. - rzekł dusząc się

Vader nie miał jednak litości, po chwile starzec również padł martwy, uduszony mocą. Lord Sithów opuścił owe miejsce i udał się z powrotem na swój statek. Vader nie był głupi, zaczął podejrzewać, że coś jest nie tak.. Jak to możliwe, że ciało Padme po jej śmierci nie trafiło na Naboo.. jeśli go tu nie ma to gdzie w takim razie jest? Czuł się oszukany i zdezorientowany. Za wszelką cenę zamierzał dowiedzieć się prawdy... i doskonale wiedział od kogo może ją poznać...

Wydawałoby się, że Alderaan jako planeta niezwykle spokojna i nieskłonna do jakichkolwiek wojen nie zostanie dosięgnięta przez okupację Imperialną. A jednak.. nic z tych rzeczy... Planeta, która była za czasów wojen klonów wielkim wsparciem dla Republiki Galaktycznej, praktycznie od razu została przyłączona do Imperium. Mieszkańcy nie zamierzali się nawet sprzeciwiać. Większość z nich nie była wojownikami ani nie miała styczności z jakimkolwiek konfliktem. Nic więc dziwnego, że nie podnieśli swoich rąk ani nawet nie ukazali swojego oburzenia tą decyzją. Wiedzieli bowiem, że i tak nie maja najmniejszych szans wiec najzwyczajniej się poddali bez jakiejkolwiek walki. Bail Organa po części rozumiał swój lud, jednak nie mógł patrzeć jak armia Imperialna go traktuje. Ośmieszani, pomiatani.. obrażani, wyśmiewani na każdym kroku.. zupełnie jak niewolnicy.. Dodatkowo karanie za bezpodstawne i zmyślone wykroczenia wieloletnim więzieniem lub publiczną chłostą... Przecież to jest wręcz niewyobrażalne. Bail Organa bał się spojrzeć we własne lustro. Było mu wstyd, że dopuszcza do takich wydarzeń jako władca. Naprawdę nie chciał aby komukolwiek działa się krzywda.. czuł się jednak zupełnie bezsilny.. Nawet z pomocą Obi-Wana i mistrza Yody nie dałby rady zakończyć tej nieludzkiej gehenny...i to nie tylko na Alderaan ale i w całej galaktyce. Mnóstwo światów potrzebowało pomocy...

Bail jako senator dawnej Republiki oraz wierny przyjaciel Jedi nie zamierzał stać bezczynnie. Myślał na tym czy nie utworzyć skrytej organizacji.. ruchu oporu przeciwko władzy Imperatora. Wiedział, że jest to niebezpieczne zadanie, które może się skończyć dla niego tragicznie. Mimo to jednak chciał podjąć ryzyko, chciał pomagać ludziom, chciał działać.. Potrzebował jednak znaleźć sojuszników którzy wsparli by go w jego poglądach. Wiedział, że na pomoc Jedi jest w stanie liczyć, ale tyle to za mało aby zagrozić w jakimkolwiek stopniu władzy Palpatina.
Przebywając w swoim pałacu w stolicy Alderze rozmyślał nad tym bardzo długo. W końcu postanowił skontaktować się z Obi-Wanem. Wiedział, że na Mistrza Jedi zawsze może liczyć. Potrzebował jego mądrej rady i opinii co do swoich przekonań... Minęło już bowiem dużo czasu odkąd ostatni raz z nim rozmawiał. Było to może z dwa miesiące temu. Bail nie miał pojęcia co przez ten czas się stało z Obi-Wanem i gdzie się podział. Zupełnie słuch o nim zaginął. Senator liczył jednak na to, że ta cisza jest w pewnym stopniu zamierzona.
Senator Organa szybko chwycił swój komunikator i próbował skontaktować się z Obi-Wanem. Przez długi okres czasu jednak nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Zaczynał się martwić, że coś się stało. Ale nawet jeśli... to i tak nic nie mógł zrobić. Musiał jedynie liczyć na to, że Obi-Wan odezwie się prędzej czy później. Nie miał pojęcia bowiem gdzie teraz się jego przyjaciel znajduje, co robi ani czy nadal żyje...

Słońce ponownie chyliło się ku zachodowi. Aldera powoli i stopniowo pogrążała się w ciemności nadchodzącej nocy. Padme przebywając w swoim apartamencie stała wpatrzona w okno jak błyskająca żółtym światłem gwiazda znika głęboko pod taflą jeziora. Odwracając na chwilę wzrok na wnętrze pokoju spoglądała jak C3PO siedząc na skórzanej sofie zajmuje się jej dwójką dzieci. Padme widziała, że rosną one coraz bardziej. Minęło już bowiem kilka miesięcy odkąd przyszły one na świat. Ich duże lśniące jak kryształy oczy patrzyły z zaciekawieniem na otaczające je świat. Padme cieszyło to, że nic im nie dolega i są prawie wiecznie uśmiechnięte i radosne. W całej tej biernej radości czuła nadal jednak głęboką pustkę w swoim sercu. Pozornie zalepiona rana nadal jednak o sobie przypominała, z czasem nasilając się coraz bardziej, pulsując i napełniając od nowa jej serce wewnętrznym bólem. Pomimo wsparcia ze strony senatora Organy oraz C3PO czuła się w tym wszystkim osamotniona. Bardzo brakowało jej Anakina.. jego uśmiechu... jego miłości...jego osoby... Bardzo z nim tęskniła... jednak po tylu miesiącach zdołała zaakceptować już swój los jako samotnej matki. Nie chciała bowiem związać się już z nikim innym, nawet mimo propozycji i zachęceń przez senatora Organę. Czuła bowiem, że nigdy nie pokochałaby nikogo tak bardzo i tak mocno jak kochała Anakina. Padme patrząc na rzekomy zachód słońca przypominała sobie wspólnie spędzone z nim chwile przez te wszystkie lata zanim zdołał przejść na ciemną stronę mocy. Ich pierwsze spotkanie... wspólny pobyt na Naboo. Walkę o życie na arenie na Geonosis... a w szczególności ich ceremonie ślubną. Rozpamiętując to wydarzenie z oczu Padme wylała się jedna łza która spłynęła po jej policzku. Ta symboliczna łza ukazywała cały jej ból i rozpacz po stracie swojego ukochanego, który ostatni raz gdy go widziała na Mustafar, był zdolny do tego by ją zabić tylko po to by zdobyć większą moc... Szybko jednak rzekomą łżę przetarła tak, aby C3PO nie myślał, że ponownie poniosły ją emocje. Gdy nastała już ciemność Padme wróciła do pokoju. Nie zastała jednak w nim C3PO, Nie wiedziała gdzie też podział się droid. Dopiero po chwili pojawił się przynosząc jej niespodziewaną nowinę.

- Pani Padme ... wygląda na to, że mamy gościa.

- Gościa? - zapytała zdziwiona - O tej porze?

Nagle za drzwi wejściowych wyszedł senator Organa. Padme nie spodziewała się jego obecności. Szybko jednak dostrzegła, że coś jest na rzeczy, jego twarz wyglądała bardzo poważnie.

- Pani senator.. proszę wybaczyć tą niespodziewaną wizytę o tej porze jednak chciałbym omówić pewną rzecz... potrzebowałbym Pani pomocy.

- Mojej pomocy? Gdybym tylko mogła taką zaoferować.. - odparła smutnym tonem

- Oczywiście, że Pani może.. Bardzo by mi na tym zależało.. - odparł Bail Organa

- A więc to coś poważnego.. No dobrze.. Proszę usiądź..- rzekła wskazując senatorowi na sofę.

Gdy obaj już zasiedli, Senator Organa zaczął tłumaczyć Padme jego zaskakujące plany.

- Potrzebowałbym pomocy.. chciałbym utworzyć sojusz Rebeliantów przeciwko władzy Imperium. Chciałbym się dowiedzieć co o tym myślisz..

- Co? Przecież to szaleństwo..

- Możliwe, że tak.. ale chciałbym zaryzykować.

- No dobrze.. ale jak chcesz to zrobić?

- Jeszcze nie wiem.. Ale nie mogę patrzeć na to co się dzieje.. Tyle bezbronnych ludzi cierpi i jest bezpodstawnie terroryzowanych.. Jestem władcą tej planety... Ci wszyscy ludzie cierpią, bo nic z tym nie robię. Ta cała propaganda... Ja nie mogę tego wytrzymać..muszę coś z tym zrobić. I to nie tylko na Alderaan, ale wszędzie wokół... W całej galaktyce..

- Sam jeden nie dasz rady.. Musiałbyś znaleźć ludzi którzy są otwarci na propozycje i gotowi na walkę przeciwko okupantom. Bowiem gdy jeden świat postanowi walczyć, inne również ruszą za nim ku drodze do wolności. Póki co pozostają w uśpieniu bo boją się samotnej walki.. ale gdyby ich zjednoczyć.. to mogłoby się to udać.

- Zachęcenie do walki innych osób nie będzie jednak takie proste.. Ludzie są zbyt przerażeni.. szczególnie teraz gdy Imperium buduje Gwiazdę Śmierci..

- Teraz nic nie jest proste.. Sama coś o tym wiem.. Ale nie martw się, jestem z tobą.. Pomogę Ci na tyle ile będę mogła.

- Dziękuje.. - odparł Bail Organa - Cieszy mnie to ze mam po swojej stronie tak wyborną senator i w dodatku królową Naboo.

- Byłą...teraz już nie jestem

- Dla twojej planety zawsze nią będziesz.. - odparł Bail Organa - Dobrze wiem jak bardzo troszczyłaś się o swoich obywateli, kochali cię ponad wszystko.

- Jest mi niezmiernie więc przykro, że ich oszukuje - rzekła wstając zdenerwowana - Ukrywam się tutaj zamiast im pomagać...wszyscy myślą, że nie żyje..

- Wybacz, że tak się stało.. Jednakże pamiętaj, że robimy to dla dobra twojego i twoich dzieci. Gdyby Sidious dowiedział się, że dzieci Skywalkera żyją... Zabiłby je..

- Wiem... - odparła w smutku Padme.. - Zdajesz sobie jednak sprawę, że nie uda wam się tego ukrywać wiecznie.. Prędzej czy później wszyscy się dowiedzą....co wtedy się stanie?..

- Nie pozwolimy na to...nawet za cenę naszego życia. - powiedział senator Organa. - Wszystko będzie dobrze, zaufaj mi.

Padme westchnęła głęboko

- Ufam Ci... gdyby nie ty i Obi-Wan nie byłoby mnie tutaj, dlatego też oddaje się cały czas waszym zaleceniom i pomysłom... ale chcę tylko abyś zrozumiał, że jest to dla mnie cięższe niż myślisz.. Nie chce wiecznie się ukrywać...

- Rozumiem Cię dobrze i chciałbym przeprosić... Możliwe, że nie jest to odpowiednia droga.. Porozmawiam na ten temat z Obi-Wanem gdy tylko wróci... Wspólnie coś wymyślimy..

- Byłabym bardzo wdzięczna....

Nastąpił moment ciszy. Bail Organa kompletnie się zamyślił. Na głowie osiadało mu coraz więcej problemów i póki co nie potrafił ich w żaden sposób sensownie rozwiązać. Milczenie przerwało dopiero pytanie zadane przez Padme

- A tak w ogóle gdzie teraz jest Obi-Wan?

- Nie wiem.. Ostatnio nie mogę się z nim skontaktować.. Naprawdę nie wiem co się z nim dzieje.. - odpowiedział Bail Organa

- Oby tylko nic mu się nie stało..- odrzekła Padme lekko przestraszona słowami senatora

- Oby.. - odparł senator Organa kiwając głową

Przez krótką chwile oboje rozmawiali jeszcze ze sobą. Następnie Bail Organa pożegnał się z Padme i ruszył z powrotem w stronę swojej posiadłości. Gdy dotarł na miejsce niespodziewanie otrzymał komunikat. Był to Obi-Wan Kenobi.. Od dawna nie otrzymał od niego żadnej odpowiedzi, teraz w końcu udało mu się z nim porozumieć.

- Halo? Mistrzu Kenobi czy mnie słyszysz?

- Senator Organa? Tak.. słyszę wyraźnie.. Proszę wybacz, że tak długo nie odpowiadałem..

- Coś się stało poważnego?

- Jestem na Tatooine.. maja tu dosyć słaby zasięg.. ale wracając.. mamy kolejny problem

- Jaki znowu problem ?

- Darth Maul.. On żyje..

- Przecież to niemożliwe... Niby jak udało mu się przeżyć? Znalazłeś go?

- Tak.. walczyłem z nim.. jestem odrobinę ranny.. ale.. to nic takiego..

- O czym ty mówisz? Obi-Wan! Co się stało? Jak cię zranił?

- To nie jest istotne.. A tak poza tym...Mam nadzieje, że nie powiedziałeś Padme prawdy... Nie mówiłeś jej o Vaderze?

- Nie.. tak jak kazałeś nic nie powiedziałem...

- Dobrze.. i niech tak pozostanie..

[Obrazek: image.php?di=6YG3]

- Ale...Zdajesz sobie sprawę, że ona i tak dowie się, że Anakin nadal żyje?

- Wiem.. ale póki co niech pozostanie to tajemnicą.. Tymczasem postaram się znaleźć jakiś transport.. przylecę jak tylko zdołam..

- Przez te kilka miesięcy nasiliło się parę spraw Mistrzu Kenobi... wolałbym je jednak omówić z tobą osobiście, gdyż są bardzo istotne i ważne..

- Zrozumiałem senatorze.. ech.. - jęknął Obi-Wan

- Na pewno nic Ci nie jest? - zapytał zaniepokojony

- Nie.. to tylko mała rana.. Zobaczymy się już wkrótce...Niedługo... Do zobaczenia - odparł Obi-Wan

Po tych słowach połączenie się zakończyło. Bail Organa zaczął się niepokoić. Coś było nie tak z Obi-Wanem.. Nie wierzył w to, że Darth Maul mógł go jedynie drasnąć.. uważał, że to coś poważniejszego. Maul był bowiem bardzo niebezpiecznym przeciwnikiem.. Co jeśli Obi-Wan potrzebuje pomocy? Nie zamierzał przecież zostawić swojego przyjaciela w potrzebie... Postanowił udać się na Tatooine. Nie wiedział jednak, że to mogło pociągnąć za sobą nieoczekiwane konsekwencje..

===================================================
END OF CHAPTER TWELVE

THE END

================================================================================​===================================

Tak oto kończy się opowiadanie.. a właściwie pierwsza część.. Jeśli życie pozwoli to ciąg dalszy nastąpi.. już wkrótce... Pozdrawiam Wink

Jestem tu od 31 grudnia 2014 roku.
Nieustannie trwam w oczekiwaniu na lepsze jutro.

MegaRayquaza (2014-2015)
MrRayqq (2015-2016)
SoundwavePL (2016-2017)
Ravcore (2017-NOW)
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 19-September-2020 00:12:49 przez Ravcore.)
Oceny: Partyman (+1)
20-July-2020 17:10:03
Znajdź wszystkie posty



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości