Najlepsze Serwery Minecraft w Polsce!
   Witaj serdecznie na forum gdzie znajdziesz swój ulubiony Serwer Minecraft                                         
         

Serwery Minecraft

Witaj, Serwery Minecraft - nie przypadkiem znalazłeś największe forum internetowe Minecraft w Polsce Serwery Minecraft które tu znajdziesz pozwolą Ci miło spędzić czas, poznasz nowych wspaniałych ludzi i przeżyjesz fantastyczne przygody! Jednoczymy ludzi uwielbiających Gry i Minecraft! Zagraj z Nami i odkryj fantastyczne Serwery No Premium! Zobacz co oferuje polecana przez Nas

Lista Serwerów Minecraft



Zarejestruj się bezpłatnie na forum! Oto niektóre z przywilejów:
  • Zakładaj nowe wątki oraz aktywnie w nich uczestnicz,
  • Odblokuj możliwość pisania na Shoutboxie (czat),
  • Ogranicz ilość wyświetlanych reklam,
  • Zdobywaj odznaczenia oraz reputacje,
  • Znajdziesz tutaj darmowe poradniki Minecraft,
  • Odblokuj dostęp do ukrytych działów, tematów i linków,
  • Spersonalizuj swój prywatny profil,
  • Uczestnicz w forumowych konkursach,
  • Pamiętaj to nic nie kosztuje, MineServer.pl to darmowe forum internetowe na którym dowiesz się jak zainstalować minecraft oraz jak grać w minecraft!
Szukałeś Serwerów Minecraft? Znalazłeś! Zarejestruj się, a zagraj z nami!

               
serwery minecraft



[Star Wars Stories] - Ostatni Rozkaz
Autor Wiadomość
Ravcore Niedostępny
☆ Rysownik ☆
******

Liczba postów: 317
Dołączył: Feb 2017
549
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
RozowyOrangutan

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 0.00
Post: #1
Star [Star Wars Stories] - Ostatni Rozkaz
Nadszedł czas nowego opowiadania. Informuje iż epizody z tego opowiadania bedą się pokazywać rzadziej. Czasem raz na tydzień czasem raz na dwa tygodnie ze względu iż prywatnie mam dużo spraw do ogarnięcia przez wakacje. Nie ma się jednak co obawiać opowiadanie bedzie trwać Wink Pozdrawiam

Cytat:Uwaga! Opowiadanie w pierwszych epizodach zahaczać będzie o okres "Zemsty Sithów" równocześnie jednak ze zmianami fabularnymi tak aby całość miała znaczący sens.

[Obrazek: image.php?di=2CPX]
[Obrazek: image.php?di=QLNI]

CHAPTER 1

CZAS - 19 BBY


Gdy bitwa o Coruscant dobiegła końca, Separatyści znaleźli się w niezwykle trudnej sytuacji. Podczas oblężenia planety przywódca konfederacji Hrabia Dooku stracił życie w walce z Anakinem Skywalkerem. Ta sytuacja była zaskoczeniem dla wielu i odbiła się głębokim echem wśród sił separatystycznych uczestniczących w bitwie. Gdy Republika świętowała zwycięstwo, Konfederacja z niepokojem patrzyła w przyszłość. Koniec trwającej już lata wojny zbliżał się wielkimi krokami. Republika była o krok od zwycięstwa... Strata Dooku wywarła też znaczący wpływ na Generała Grievousa, który po przegranej bitwie uciekł wraz ze swoim przetrwałym oddziałem na planetę Utapau. Sam generał nie ukrywał, że nie był gotów na taki rozwój sytuacji. Nie spodziewał się, że osoba taką jaką był Dooku mogła zginać podczas walki z Jedi. Dobrze pamiętał bowiem jak Hrabia sam szkolił go i trenował w walce mieczami świetlnymi. Był jego mentorem, nauczycielem i mistrzem. Nie raz testował jego umiejętności, nawet w najmniej oczekiwany sposób. Teraz gdy jego już nie ma, Grievous musiał stanąć przed dużym wyzwaniem. Teraz to on przejął posadę przywódcy Konfederacji.. Teraz od jego woli zależało co stanie się z Separatystami. Grievous nie był jednak głupi. Dobrze wiedział, że Republika nie spocznie do póki on nie zginie. Wiedział, że będą próbować się go pozbyć. Wiedział, że jego śmierć oznaczałaby dla całej galaktyki koniec trwającej wojny, ponieważ sama Rada Separatystów nie poradziłaby sobie w walce z tak potężnym wrogiem jakim była Republika.

Gdy statek Grievousa zdołał wylądować na jednym z lądowisk na Utapau, wyszedł on pospiesznie ze statku wraz ze swoimi MagnaGuardami. Pierwszą rzeczą jaką chciał zrobić to jak najszybciej skontaktować się z Darthem Sidiousem. Chciał powiadomić go o tym, że udało mu się przeżyć i oczekuje na jego dalsze sugestie w sprawie kolejnych działań armii. Pierwszy raz bowiem od wielu lat nie miał zielonego pojęcia co robić dalej. Ukrywał to przed innymi, ale w głębi swojego umysłu zaczynał czuć, że sytuacja jest beznadziejna a cała sprawa najzwyczajniej go przerosła. Natychmiast więc użył on swojego komunikatora i oczekiwał na odpowiedź ze strony swojego pana.
Gdy po chwili oczekiwania hologram Sitha zdołał się ukazać generał pokłonił się.

- Lordzie Sidious.. - rzekł Grievous z szacunkiem

- Generale Grievous.. Wyślij wszystkich członków rady Separatystów na planetę Mustafar...

- Stanie się tak jak pragniesz - odparł Grievous

[Obrazek: image.php?di=QO2R]

- Wojna dobiega końca Generale..

- A co ze śmiercią Hrabiego Dooku?

- Jego śmierć była niepotrzebną stratą.. Już wkrótce będę miał nowego ucznia. O wiele młodszego.. i znacznie potężniejszego.

Słysząc te słowa Grievous zrozumiał, że Sidious nie zbyt przejął się śmiercią Dooku. Z drugiej jednak strony był ciekaw kto miałby zostać nowym uczniem Sidiousa... Ktoś potężniejszy i młodszy od Hrabiego Dooku... Kandydatów było niewielu na to stanowisko, mimo to jednak Grievous nie potrafił w tej chwili odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Gdy rozmowa została zakończona, Grievous wraz ze swoimi gwardzistami udał się na spotkanie Rady Separatystów, które odbywało się właśnie na Utapau. Wszyscy przedstawiciele rady i senatorzy czekali już z niecierpliwością na wieści od Grievousa na temat dalszych działań. Większość z nich była jednak zaskoczona, że na obradach nie ma Hrabiego Dooku. Szczególnie niezadowolony był Nute Gunray - wicekról federacji handlowej. Powszechnie było bowiem wiadomo, że nie przepada on za osobą Grievousa.

- Generale, Gdzie jest Hrabia Dooku? Dlaczego nie pojawił się na obradach?

- Niestety, ale Hrabia Dooku nie żyje - odparł Grievous

Członkowie Rady popatrzyli po sobie z zaskoczeniem. Nikt ich wcześniej nie poinformował o tym zdarzeniu.

- Jak to się stało? Co my teraz zrobimy? - zapytał San Hill

- To tylko kwestia czasu zanim Republika i Jedi wybija nas wszystkich! - odparł Passel Argente

- Lord Sidious nakazał wam tymczasowo udać się i schronić się na Mustafar... To mała wulkaniczna planeta znajdująca się na Zewnętrznych Rubieżach.. - rzekł Grievous

- Co to znaczy tymczasowo? - zapytał znów San Hill

- Do czasu aż nie zostaną podjęte dalsze działania. - odparł Grievous - Sidious przekazał mi również wiadomość, że wkrótce będzie posiadał nowego ucznia który zapełni pustkę w naszych szeregach po śmierci Dooku..

- Kim jest ten nowy uczeń?

- Nie zostały mi przekazane szczegóły...

- Wątpię, aby ktokolwiek mógł zastąpić Hrabiego Dooku, Był wybitnym wodzem. - rzekł Gunray - Skoro jednak nie żyje, kto teraz będzie odpowiadał za całe państwo? Czy Lord Sidious wyznaczył kogoś?

Grievous popatrzył na Gunraya nic nie mówiąc. Po chwili zrobił kilka kroków w jego stronę i odparł:

- Ja będę

Gunray nie był zadowolony z tej odpowiedzi. Osobiście uważał, że Grievous nie jest wystarczająco kompetentny aby otrzymać awans na te stanowisko, a co dopiero by samodzielnie rządził całym państwem.

Spotkanie dobiegło końca. Rada powoli i po kolei zaczęła zbierać się do podróży na Mustafar. Grievous patrzył na odchodzących senatorów. Po chwili podszedł do niego Wat Tambor - emir Unii Technokratycznej, jeden z najbardziej zaufanych sojuszników Grievousa.

- Generale nie chciałbym zawracać ci głowy, ale jest mały problem który chciałbym z tobą omówić.

- Słucham - rzekł Grievous odwracając się do niego.

- Otóż powoli zaczyna brakować funduszy na produkcje kolejnych maszyn i droidów bojowych. Obawiam się, że jeśli niczego z tym nie zrobimy Unia zbankrutuje i w ciągu kilku tygodni możemy przegrać wojnę z Republiką.

- Wojna i tak już dobiega końca emirze. Ale masz racje. Nie możemy po sobie poznać, że strata Dooku będzie naszym gwoździem do trumny. Leć na Skako, zwołaj swój lud... postaraj się zwerbować więcej ludzi, Ci którzy już pracują niech tworzą dalej droidy, ale po mniejszej cenie. Gdy uda nam się wyjść z kryzysu, ich praca będzie wynagrodzona podwójnie.

- A co z materiałami? Ich również zaczyna brakować.

Grievous zastanowił się przez chwilę.

- Zbierajcie złom pozostały po zniszczonych maszynach na polach bitew i wykorzystujcie go do budowy nowych droidów.

- Jak rozkażesz Generale - rzekł Wat Tambor i odszedł do swojego statku. Po chwili odleciał.

Grievous również poszedł w swoją stronę. Miał zamiar odlecieć do systemu Vassek gdzie na jednym z księżyców planety znajdowała się jego ukryta cytadela. To właśnie w tym miejscu mógł odbudować zniszczone i uszkodzone części swojego ciała po krwawej i męczącej bitwie o Coruscant. Rozmawiając z droidami nakazał im przygotować swój statek. Gdy miał już wyruszać, nagle ni stąd ni zowąd usłyszał znajomy głos. Nawet bardzo znajomy. Głos którego dosłownie nienawidził.

- Witajcie!

Grievous odwrócił się i dostrzegł, że był to nie kto inny jak Obi-Wan Kenobi

- Generał Kenobi!

Od razu droidy otoczyły Obi-Wana mierząc w niego z dział i blasterów.

- Odważny jesteś. Ha ha ha.... Zabić go - rzekł Grievous do swoich MagnaGuardów odsuwając się.

Od razu gwardia Generała ruszyła szarżą na mistrza Jedi.
Obi-Wan aktywując swój miecz świetlny dostrzegł duży wiszący kontener. Używając mocy, zrzucił go miażdżąc równocześnie całą gwardię generała.

- To nie było zbyt gościnne powitanie Generale - odparł Obi-Wan z uśmiechem na twarzy.

Grievous słysząc to zaryczał ze wściekłości.

- Nie potrzebuje ich aby Cię pokonać.. Odsunąć się! Sam się z nim rozprawie - rzekł do swoich droidów.

Droidy otaczające w około Obi-Wana od razu opuściły broń, odsunęły się i patrzyły z zaciekawieniem na rozwój sytuacji.

- Twój ruch - odparł Obi-Wan

- Głupcze, byłem trenowany w tych waszych sztukach Jedi przez Hrabiego Dooku... - rzekł wyciągając dodatkową parę ramion. Z każdej z czterech rąk wydobył się blask miecza świetlnego - Atakuj Kenobi! Tu skończy się twoja historia!

Obi-Wan widząc co się dzieje natychmiast przyjął postawę obronną. Grievous od razu rozpoczął szarżę swoimi mieczami tworząc z nich obracającą się barierę której nie można było przebić. Z każdym obrotem zahaczały one o podłogę uwalniając chmarę iskier i zostawiając po sobie wypalony ślad. Obi-Wan patrzył w skupieniu jak Grievous zbliżał się w jego stronę... Był coraz bliżej. Gdy tylko znalazł się w zasięgu jego miecza, Obi-Wan powstrzymał szarżę Grievousa atakując swoim mieczem świetlnym. Po wymianie paru ciosów Obi-Wan odskoczył za Grievousa aby zaatakować go od tyłu. Ten jednak przewidział jego ruch i gdy tylko mistrz Jedi znalazł się po drugiej stronie, Grievous kopnął go z całej siły co spowodowało, że Obi-Wan przewrócił się i leżąc na ziemi lekko oszołomiony i obolały, patrzył jak Grievous się do niego zbliża.

- Zginiesz Kenobi! - rzekł Grievous biorąc zamach swoimi mieczami świetlnymi.

W ostatniej chwili Obi-Wan zdołał jednak odskoczyć. Miecze ponownie zostały skrzyżowane.

[Obrazek: image.php?di=BDF1]

W pewnym momencie, wykorzystując chwilę, Obi-Wan zdołał odepchnąć Generała mocą, przez co spadł on piętro niżej. Grievous szybko jednak zdołał się pozbierać. Wstał i patrzył jak to Kenobi do niego zeskakuje z mieczem świetlnym w ręce.

W międzyczasie do walki dołączyła się armia Republiki. Żołnierze klony pod dowództwem Komandora Cody'iego rozpoczęły oblężenie na bazę separatystów.
Walka była niezwykle wyrównana. Droidy nie zamierzały się poddać, wysyłając ciężkie jednostki na front. Rój pocisków przelatywał w powietrzu z ogromną prędkością rozświetlając pole bitwy. Oślepiające wybuchy maszyn pogrążonych w ciągłym ostrzale rozlegały się wokoło dwóch odwiecznych wrogów mierzących się wzrokiem... Obi-Wan i Grievous.. żaden z nich nie zamierzał odpuścić...

===================================================
END OF CHAPTER ONE

================================================================================​===================================

Jestem tu od 31 grudnia 2014 roku.
Nieustannie trwam w oczekiwaniu na lepsze jutro.

MegaRayquaza (2014-2015)
MrRayqq (2015-2016)
SoundwavePL (2016-2017)
Ravcore (2017-NOW)
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22-September-2020 11:49:58 przez Ravcore.)
Oceny: Caynaz (+1), GamerNinja (+1), VendeTT4Z (+1), Afrapul (+1), Camrakor_13 (+1), kuzynxfps123 (+1)
06-June-2020 18:26:17
Znajdź wszystkie posty
Hobbs
Wspieram Forum

Liczba postów: 6969
Dolaczyla: Jan 2012
Reputacja: 777

MineGold: 777.77

Serdecznie polecamy serwis który pomoze Ci zdobyc Ci polubienia, subskrybcje, followersów i rozbudowac Twoje socialmedia!
Ravcore Niedostępny
☆ Rysownik ☆
******

Liczba postów: 317
Dołączył: Feb 2017
549
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
RozowyOrangutan

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 0.00
Post: #2
RE: [Star Wars Stories] - Ostatni Rozkaz
Cytat:Uwaga! Opowiadanie w pierwszych epizodach zahaczać będzie o okres "Zemsty Sithów" równocześnie jednak ze zmianami fabularnymi tak aby całość miała znaczący sens.
Cytat:Uwaga! W tym chapterze zawarte są spoilery z 10 i 11 odcinka 7 sezonu wojen klonów!

[Obrazek: image.php?di=2CPX]
[Obrazek: image.php?di=QLNI]

CHAPTER 2

Na Coruscant odbywało się właśnie pilnie spotkanie zwołane przez mistrza Mace'a Windu. Większość z Jedi nie mogła się na spotkaniu stawić, gdyż aktywnie uczestniczyli w bitwach na różnych frontach z oddziałami separatystów. Swój czas jednak znalazł między innymi Mistrz Yoda, Ki-Adi Mundi oraz Aayla Secura, którzy przez swoje komunikatory mogli skontaktować się ze świątynią. Mace'owi przy obradach towarzyszył również Anakin Skywalker. Młody rycerz Jedi został zaakceptowany przez grono jaki członek Najwyższej Rady Jedi, mimo to nie przyznano mu tytułu Mistrza, przez co nie zbyt dogadywał się z innymi.. w szczególności z Mace'em Windu. Mimo wszystko jednak, słuchał on co mają do powiedzenia inni mistrzowie.

- Jak sytuacja ma się na Utapau? - zapytał Ki-Adi Mundi

- Kenobi powinien już dotrzeć na miejsce, cały czas czekamy na wiadomość od niego - odparł Windu

Po chwili pojawiło się połączenie z planety Utapau. Był to Komandor Cody

- Komandorze! Rozumiem, że oddziały bezpiecznie dotarły na Utapau - rzekł Mace Windu

- Tak generale, jesteśmy właśnie w trakcie bitwy, Większość droidów blokuje dostęp do wnętrza miasta. Cały czas próbujemy się przedrzeć.

- A co z Kenobim ? - zapytał Windu

- Generał Kenobi przedarł się samotnie do kryjówki wroga. Przez chwile zdołałem go dostrzec.. Jestem pewny, że właśnie walczy z Generałem Grievousem.

- Niech moc z Obi-Wanem będzie.. - rzekł Yoda - Grievous niebezpiecznym przeciwnikiem jest. Lekceważyć go nie można.

- Anakinie, przekaż wiadomość kanclerzowi, zobaczymy jaka będzie jego reakcja na tą nowinę.- odparł Windu

- Tak mistrzu - odparł Anakin i odszedł.

Mace Windu wraz z innymi Jedi patrzyli jak Anakin odchodzi. Cały czas nie potrafił mu zaufać, Wyczuwał coś niepokojącego.
Przez chwile Jedi pozostawali w milczeniu patrząc na Windu, który wydawał się być lekko zaniepokojony.

- Wyczuwam spisek, by zniszczyć Jedi. Ciemna strona mocy otacza kanclerza.

- Też to czuje, twoje obawy mogą okazać się być słuszne. Jeśli kanclerz sam nie zrezygnuje ze stanowiska po unicestwieniu Grievousa, zostanie usunięty z pełniącego urzędu. - rzekł Ki-Adi Mundi

- Kanclerz posiada niemal dyktatorską władze.. Rada Jedi musiałaby przejąć kontrolę nad senatem. - odparł Windu

- Niepewne nasze działania są.. Wielką ostrożność zachować musimy. - rzekł Yoda

Do przebiegających rozmów dołączył się młody padawan Zhaus. Podszedł on do mistrza Windu.

- Mistrzu, odebrałem wiadomość z Mandalore. Oczekują na połączenie.

- Dobrze.- odparł Mace Windu - Proszę, dołącz ich do rozmowy

W taki też sposób do zebrania dołączyła również przebywająca na Mandalore - Ahsoka Tano oraz Komandor Rex, który jej towarzyszył w misji.

- Rozumiem, że twoja misja zakończyła się sukcesem - rzekł Mace Windu widząc Ahsokę.

- Owszem, Pochwyciłam Maula, przygotowujemy się do transportu na Coruscant. - odparła Ahsoka

- Wielkie zasługi dla Republiki uczyniłaś - odparł Yoda

- Wykonuje swoje obowiązki...

- Nie jako Jedi..

- Nie.. niestety nie.. - odparła smutnym głosem Ahsoka.

Yoda patrzył na nią z dużym zatroskaniem. Czuł się poniekąd odpowiedzialny za decyzje które podjęto w stronę Ahsoki. Był to błąd, ponieważ od początku była niewinna. Teraz wiedział już jak bardzo złe decyzje potrafi podejmować Rada Jedi. Pomimo to, że zawsze chciał być siewcą pokoju i sprawiedliwości to widział, że ciemna strona zmienia postawy ludzi, ich poglądy i idee. Dostrzegał, że od dawna Jedi podążają złą ścieżką ale nie wiedział w jaki sposób tą ścieżką zmienić, jak zawrócić.. Zaczął przeczuwać, że cała ta wojna to tak naprawdę jedna wielka gra.

- Oczekiwałam porozmawiać z Anakinem.. - mówiła dalej

- Wysłałem go, by poinformował kanclerza, że odnaleźliśmy Generała Grievousa na Utapau. Obi-Wan rozpoczął z nim walkę. Oczekujemy na dalszy rozwój wydarzeń.

- A więc, wojna dobiega końca..

- To zależy od kanclerza

- Co masz na myśli?

- Przykro mi, ale te sprawy są skierowane do dyskusji dla Rady Jedi - odparł oschle Windu

W taki też sposób spotkanie zostało zakończone. Wszyscy Jedi uczestniczący w rozmowie się rozłączyli. Zhaus patrzył jak Windu odchodzi w swoją stronę. Nie ukrywał, że cała sprawa bardzo go zainteresowała. Postanowił skontaktować się na osobności z Ahsoką. Cały czas bowiem obserwował ją podczas rozmowy. Czuł, że chciała powiedzieć coś ważnego, coś niezwykle istotnego, ale się powstrzymała przez zaistniałą sytuacje.
Szybko wyszedł więc ze świątyni i siadając na schodach aktywował komunikator.

- Ahsoka?

- Zhaus? Nie spodziewałam się, że postanowisz się skontaktować. Czy coś się stało?

- Widziałem jak się potoczyła rozmowa... Wiem, że jest coś co Cię dręczy. Wiesz, że mi możesz powiedzieć.

- Widzisz, pomimo odejścia z zakonu są osoby które nadal mi nie ufają. Nie jestem już Jedi i prawdopodobnie nigdy już nie będę. Czasami tęsknie za dawnymi czasami.. Ale mimo to nie żałuje, że odeszłam..

- Rozumiem co chcesz powiedzieć. - przerwał jej Zhaus - Zgadzam się z tobą, niektóre decyzje podejmowane przez Rade są co najmniej... dziwne jak nie złe..

- Nie mów, że ty też planujesz odejść - rzekła Ahsoka z lekkim uśmiechem.

- Nie.. myślę, że nie - odparł Zhaus śmiejąc się - Ale wracając do rzeczy... to chyba nie jest to, co cię naprawdę gryzie.. jest coś jeszcze, czuje to..

Ahsoka westchnęła głęboko.

- Tak.. to nie jest to...

- A więc?

- Gdy spotkałam się z Maulem, powiedział mi różne rzeczy. Oczywiście nie uwierzyłam w jego słowa i nadal w nie nie wierze. Ale... jest coś w tym co obarcza mnie niepokojem.

- Co takiego powiedział Ci Maul?

- Mówił mi o lordzie Sithów zwanym Sidiousem i Anakinie.. Mówił, że to Darth Sidious stoi za całą tą wojną, on kontroluje wszystko a Anakin jest kluczem do wszystkiego i ma zostać.. jego nowym uczniem. Przyznaje.. trochę się tym martwię

Zhaus w milczeniu zastanowił się przez chwilę.

- Nie wydaje mi się aby Anakin był zdolny do czegoś takiego..

- Ja również, ale.. ah.. wybacz muszę już kończyć, Rex i ja musimy przetransportować Maula na statek. Jak wszystko pójdzie po myśli to już niedługo będziemy mieli okazje jeszcze porozmawiać.

- Mam taką nadzieję. Powodzenia, Niech moc będzie z tobą.

Ahsoka kiwnęła głową i rozłączyła się. Zhaus schował komunikator i po chwili wrócił do świątyni.

Tymczasem na Utapau walka Obi-Wana i Grievousa nadal trwała.
Grievous ponownie rozpoczął szarżę jako pierwszy, tym razem jednak używając jedynie dwóch mieczy świetlnych. Obi-Wan z trudem odbijał potężne i szybkie ciosy Grievousa. Ku zaskoczeniu mistrza Jedi w pewnej chwili Grievous aktywował trzecie ramię chwytając Obi-Wana za głowę i wbijając go w ziemię, a następnie próbował zmiażdżyć jego czaszkę swoimi metalowymi kończynami. Obi-Wan zdołał jednak uniknąć zabójczych ciosów Grievousa nadal leżąc na ziemi, a następnie przeturlał się parę metrów dalej poza zasięg ataku generała droidów. Wstał powoli trzymając się za głowę i ponownie aktywował swój miecz. Po raz kolejny obaj przeciwnicy stali na przeciw siebie.

- Jestem.. pod wrażeniem - rzekł Obi-Wan ocierając ręką swoje czoło. Gdy spojrzał ponownie na rękę zauważył ślady po swojej krwi.

Grievous zaśmiał się.

- Dopiero się rozgrzewam - odparł Grievous ponownie aktywując wszystkie cztery miecze świetlne.

Znów nastąpiła wymiana ciosów. Wykorzystując w pewnej chwili okazje Obi-Wan zdołał odciąć jedną rękę Grievousa. Nie zniechęciło to jednak przywódcę droidów do dalszego ataku.

[Obrazek: image.php?di=K9FF]

Armia Republika zaczynała odnosić sukcesy. Droidy coraz bardziej cofały się do wnętrza miasta tracąc dogodne dla nich pozycje. Obi-Wan popatrzył na pole bitwy. Zdołał dostrzec również oddział klonów zbliżających się coraz bardziej do jego pozycji.

- Z armią czy bez, musisz spojrzeć prawdzie w oczy.. jesteś skończony! - rzekł Grievous

Obi-Wan popatrzył na niego i odparł:

- Nie byłbym tego taki pewien..

Używając mocy, z całej siły odepchnął Grievousa który uderzył o drugi wiszący kontener, a następnie spadł parę pięter w dół. Grievous jednak zdołał wylądować na swoich kończynach i przemieniając się w tryb "pająka" przebiegł parę metrów w głąb miasta w poszukiwaniu transportu. Po chwili dostrzegł swój osobisty, zmodyfikowany pojazd Tsmeu-6. Szybko podbiegł do niego a następnie wyciągnął komunikator.

[Obrazek: image.php?di=RT0L]

- Gdzie jest mój statek! - krzyknął wściekły Grievous

- Generale! Myśliwiec znajduje się na lądowisku B2! - odparł droid przez komunikator

Grievous zaryczał ze wściekłości przez co droid bardzo się przestraszył. Lądowisko B2 było bowiem bardzo daleko od jego aktualnej pozycji i dostanie się do tego miejsca było utrudnione przez atak wojsk republiki. Wsiadał do swojego pojazdu, gdy właśnie w tej chwili zeskoczył do niego Obi-Wan. Od razu dostrzegł, że Grievous próbuje uciec. Szybko pobiegł w jego stronę i próbował go zatrzymać.

- Zejdź mi z drogi Kenobi! - rzekł Grievous odrzucając Obi-Wana kopnięciem z metalowej nogi. Gdy ten zdołał się podnieść, Grievous uruchomił już swój pojazd i odjechał w błyskawicznym tempie.

Obi-Wan szybko wyciągnął komunikator

- Cody! Grievous jedzie w waszą stronę! Nie pozwólcie mu uciec!

- Tak jest Sir! - odparł Cody przez komunikator.

Cody natychmiast rozejrzał się, usłyszał nadjeżdżający pojazd. Po chwili zdołał go również dostrzec.

- Zestrzelić go! - krzyknął Cody do swojego oddziału żołnierzy.

Od razu grad pocisków z czołgów republiki posypał się w pojazd Grievousa. Jeden z ich trafił bardzo dokładnie powodując spektakularny wybuch. Szczątki pojazdu spadły prosto w przepaść. Po krótkiej chwili do oddziału Codiego dołączył również Obi-Wan. Cody wskazał Kenobiemu na miejsce gdzie pojazd eksplodował. Tumany dymu i rozprzestrzeniający się płomień wydobywał się prosto z wraku. Obi-Wan przyglądał się dokładnie nic nie mówiąc. Próbował znaleźć jakiś ślad sugerujący, że Grievous zginął, niestety jednak nadaremno. W pewnej chwili towarzyszący mu Komandor Cody zawołał mistrza Jedi.

- Sir! Chyba coś znalazłem.

Obi-Wan od razu podbiegł do Cody'iego. Okazało się ze znalazł on metalową nogę Grievousa.

- No proszę.. - rzekł Obi-Wan patrząc na znalezisko.

- Szczątki pojazdu spadły w przepaść... Zapewne reszta jego ciała również. Wygląda na to, że Grievous nie żyje - rzekł Cody do Obi-Wana

- Obyś miał racje, inaczej Rada znowu będzie mi wypominać, że Grievous mi uciekł. - odparł Obi-Wan z uśmiechem.

- Patrząc na zaistniałą sytuacje, bardziej prawdopodobne są gratulacje. - odparł Cody

- Gratulacje które należą się tobie Cody - odparł Obi-Wan - A jak sytuacja z bitwy? Ominęło mnie coś?

- Zdobyliśmy najważniejsze placówki. Separatyści są na stratnej pozycji, pozostałe przy życiu droidy ukrywają się w głębi miasta. Ale to tylko kwestia czasu zanim je pokonamy. Śmiem twierdzić że wygraliśmy.

Obi-Wan kiwnął głową i poklepał po ramieniu Cody'iego

- Dobra robota, w takim razie pora szykować się do drogi powrotnej.

- Tak jest Sir - odparł Cody i wraz z Obi-Wanem weszli wspólnie do kanonierki, która w szybkim tempie przetransportowała ich prosto do jednego z Venatorów krążących na orbicie Utapau.

Na miejscu czekali już inni żołnierze. Gdy Obi-Wan i Cody weszli na pokład Venatora, wyszli z hangaru i udali się prosto na mostek. Obi-Wan zamierzał zawiadomić Rade o sukcesie swojej misji. Nie ukrywał również, że chciałby spotkać się z Anakinem. Ostatnio wielce się zmieniło jego zachowanie.. Wiele rzeczy chodziło mu po głowie... Dlatego też Obi-Wan chciał jak najszybciej wrócić na Coruscant aby móc z nim porozmawiać. Nie wiedział jednak, że jego plany miały zostać niespodziewanie przerwane...

===================================================
END OF CHAPTER TWO

================================================================================​===================================

Jestem tu od 31 grudnia 2014 roku.
Nieustannie trwam w oczekiwaniu na lepsze jutro.

MegaRayquaza (2014-2015)
MrRayqq (2015-2016)
SoundwavePL (2016-2017)
Ravcore (2017-NOW)
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 07-September-2020 19:06:57 przez Ravcore.)
Oceny: Afrapul (+1)
10-June-2020 20:17:56
Znajdź wszystkie posty
Ravcore Niedostępny
☆ Rysownik ☆
******

Liczba postów: 317
Dołączył: Feb 2017
549
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
RozowyOrangutan

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 0.00
Post: #3
RE: [Star Wars Stories] - Ostatni Rozkaz
Cytat:Uwaga! Opowiadanie w pierwszych epizodach zahaczać będzie o okres "Zemsty Sithów" równocześnie jednak ze zmianami fabularnymi tak aby całość miała znaczący sens.

[Obrazek: image.php?di=2CPX]
[Obrazek: image.php?di=QLNI]

CHAPTER 3

Podczas podróży powrotnej Obi-Wan zastanawiał się nad dalszymi postępowaniami Republiki i Zakonu Jedi. Cały czas czuł, że coś jest nie tak. Co prawda wojna praktycznie się już skończyła.. w końcu przecież Hrabia Dooku nie żyje... Generał Grievous również... Siły separatystów są na wykończeniu... Pytanie jednak brzmi, co dalej?. Czy naprawdę zapanuje pokój w galaktyce? Obi-Wan nie był co do tego przekonany. Cały czas czuł coś niepokojącego. Bał się o Anakina... za dużo czasu spędzał w towarzystwie Kanclerza Palpatine'a. Własnie.. Palpatine.. Obi Wan nigdy nie potrafił mu w pełni zaufać. Jest coś w nim dziwnego.. jego aura... dziwna siła która go otacza sprawia, że obawy Obi-Wana zaczęły z każdym dniem rosnąć.
Rozmyślając tak Obi-Wan usłyszał rozmowę dwóch żołnierzy. Cody miał rzekomo wyjść przed chwila z mostka ze względu na otrzymaną wiadomość ze stolicy. Pytanie jednak brzmiało czy to wiadomość od Rady Jedi czy może od kogoś innego.
Jak się okazało Cody prowadził konwersacje przez komunikator z Kanclerzem.

- Komandorze Cody... Czas już nadszedł... Wykonać rozkaz 66.

- Tak mój panie. - odparł Cody

Gdy transmisja Palpatine'a dobiegła końca, Cody wszedł z powrotem na mostek Venatora trzymając blaster w swojej ręce. Zamiar był prosty. Unieszkodliwić Obi-Wana Kenobiego raz na zawsze. Ku zaskoczeniu jego i jego kompanów Obi-Wana jednak nie było.

- Gdzie on zniknął ? - zapytał jeden z żołnierzy

Cody rozejrzał się gdy nagle na suficie dostrzegł wyraźnie przecięcia od miecza świetlnego.

- Nadal jest na statku... Znaleźć go i wyeliminować! - rzekł Cody

- Tak jest Sir! - odparły klony i rozbiegły się po całym statku w poszukiwaniu mistrza Jedi.

Obi-Wan cały czas obserwował całe zajście, gdy tylko klony zniknęły, zeskoczył z wyżłobionej przez siebie dziury z powrotem na dół. Nie był do końca przekonany co się dzieje, ale wiedział, że nie może dłużej zostać na pokładzie Venatora. Musiał odnaleźć sposób na ucieczkę. Podszedł do głównego panelu sprawdzić czy dostępna jest komunikacja. Spoglądając na nawigacje dostrzegł, że Venator powoli szykuje się do skoku w nadprzestrzeń.

- Nie jest dobrze, muszę się pospieszyć - rzekł Obi-Wan

Zbierając wszystkie potrzebne mu informacje, szybko i sprawnie wyszedł z mostka i w błyskawicznym tempie przekradał się przez korytarze aby udać się do hangaru. Od czasu do czasu widział przebiegające po korytarzach oddziały klonów, na szczęście nie zdołały go zauważyć. Gdy doszedł do drzwi hangaru dostrzegł, że pilnuje go kolejny oddział klonów blokując mu możliwość przejścia. Obi-Wan przyglądał się w zamyśleniu. Próbował opracować sensowny plan. Nagle usłyszał kroki za sobą. Był to jeden z klonów który go zauważył. Celował do niego z blastera.

- Ręce do góry generale - rzekł

Obi-Wan odwrócił się w jego stronę

- Wraz z wydanym rozkazem 66 zostajesz oskarżony o zdradę, a twoja karą jest śmierć. - mówił dalej.

- Nie widziałeś tu Generała Kenobiego - rzekł Obi-Wan wykonując gest ręką

- Nie widziałem tu Generała Kenobiego... - odparł opuszczając broń.

Obi-Wan spojrzał jeszcze raz na oddział klonów stojący przy drzwiach do hangaru i ponownie odwrócił się do klona.

- Musisz powiadomić innych, że Komandor znalazł Jedi

- Musze powiadomić innych, że Komandor znalazł Jedi - powtórzył

- I nakazał przybyć jak najszybciej. - dodał Obi-Wan

- I nakazał przybyć jak najszybciej - ponownie powtórzył i poszedł w stronę oddziału stojącego przy wrotach

Obi-Wan patrzył w ukryciu na rozwój sytuacji.

- Żołnierzu co się stało? - zapytał kapitan oddziału

- Musze was powiadomić, że Komandor znalazł Jedi i nakazał przybyć jak najszybciej

- Zrozumiałem, Ruszajmy wiec, Komandor ma pewnie dla nas też kolejne rozkazy - rzekł kapitan i wraz z całym oddziałem pobiegł zostawiając wolne przejście do hangaru.

Obi-Wan wyszedł zadowolony z ukrycia i przeszedł przez wrota do hangaru.. Od razu dostrzegł parę dostępnych statków. Natychmiast udał się do konsoli dezaktywując pole ochronne i wsiadł do jednego z myśliwców. Dostrzegł, że w tym momencie o jego uczynku dowiedzieli się żołnierze. Na czele z komandorem Cody'im widząc zamiary mistrza Jedi, rozpoczęli ostrzał w jego stronę. Na to jednak było za późno. Obi-Wan uruchamiając silnik statku odleciał w błyskawicznym tempie w przestrzeń kosmiczną. Obawiając się, że Venator może użyć promienia ściągającego, Mistrz Jedi wskoczył w nadprzestrzeń do najbliższego układu gwiezdnego nie pozostawiając po sobie śladu.

Mistrz Yoda również znalazł się w nieciekawej sytuacji na Kashyyyk. Ataku ze strony własnej armii również się nie spodziewał, ale w porę zdołał zareagować aby odeprzeć próbę zamordowania go. W przeciwieństwie do Obi-Wana nie był jednak sam. Pomimo zdrady własnej armii klonów, Wookie nadal były po stronie Mistrza Jedi i pomagały mu odeprzeć ataki nie tylko ze strony armii droidów Separatystów, ale również teraz i żołnierzy klonów. Gdy bitwa dobiegła końca a zmrok nastał nad polem bitwy, Wookie na czele z Chewbaccą odtransportowały mistrza Yode do jego statku.

- Za pomocą waszą dziękuję - rzekł Yoda - tęsknić za tobą będę Chewbacca

Chewbacca wydał z siebie charakterystyczny dźwięk symbolizujący pożegnanie.

Stado Wookich patrzyło jak statek odlatuje w przestrzeń kosmiczną. Byli niezwykle wdzięczni za pomoc mistrza Yody w walce z armią Separatystów. Pomimo odlotu Yody i tak nadal wpatrywali się w niebo i wiwatowali z okazji zwycięstwa.

Zarówno Yoda jak i Obi-Wan skontaktowali się z jedyną osoba której aktualnie mogli zaufać - Senatorem Bailem Organa. Jak się okazało on także był świadkiem zaistniałych wydarzeń. Na jego oczach na Coruscant ginęli rycerze Jedi próbujący odeprzeć nagły i niespodziewany atak klonów. Było to dla niego dosyć traumatyczne doświadczenie. Większość Jedi których znał było jego dobrymi przyjaciółmi, a teraz ginęli na jego oczach i nic nie mógł z tym zrobić, inaczej sam zostałby oskarżony o rzekomą zdradę i skazany na egzekucje. Postanowił więc odlecieć ze stolicy jak najprędzej i znaleźć Mistrza Yode i innych Jedi. Na szczęście jego cel został poniekąd zrealizowany. Cieszył się gdy udało mu się skontaktować z Obi-Wanem i Yodą, gdyż nadal żyli i póki co nic im się nie stało. Niestety nie wiedział jaki los spotkał innych. Nie wykluczał, że mogło stać się najgorsze.
Yoda wyczuł nagłą śmierć tysięcy rycerzy Jedi gdy jeszcze przebywał na Kashyyyk. Teraz już był pewien, że stał się najczarniejszy scenariusz. Darth Sidious uderzył... Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że takiego obrotu sytuacji się nie spodziewał. Kanclerz od początku był lordem Sithów a on nic z tym nie zrobił. Czuł się winny.. bardzo winny.. Jak to mogło się w ogóle stać? Jak Rada mogła być tak zaślepiona, aby nie dostrzec wroga tuż pod ich nosem.. Teraz jednak nie można cofnąć tego co już się stało, ale można spróbować to naprawić.. Naprawić błędy.. Jeszcze nie jest za późno.
Obi-Wan tak jak Yoda również odczuwał, że dzieje się coś niedobrego. Nie był jednak tak pewny co jest tego czynnikiem. Podczas ucieczki ze swojego Venatora usłyszał od żołnierza ze wydano rozkaz 66, a jedynym kto może wydawać rozkazy dla całej armii Republiki był Kanclerz we własnej osobie. Co więcej Obi-Wan nie był pewien co się stało z Anakinem... Obawiał się, że mogło się stać coś strasznego...

Wszyscy trzej spotkali się na statku Baila Organy. Od razu rozpoczęli rozmowę o zaistniałych wydarzeniach.

- Mistrzu Yoda.. jak to mogło się stać? - zapytał Organa

- Kanclerz... od początku Sithem był.. Ciemna strona mocy w siłę rośnie.

- A wiec co zrobimy?

- Musimy udać się na Coruscant. To jedyna droga. Tylko tam dowiemy się całej prawdy. - rzekł Obi-Wan

- A co z innymi Jedi? - zapytał senator Organa

- Póki co nie ma żadnego kontaktu.. Mistrz Windu nie odpowiada... Mistrz Mundi tak samo... - odparł Obi-Wan

- Sytuacja ciężka jest... O adeptów najbardziej ja boje się.. - rzekł Yoda

- O nie... nie mów, że... - rzekł przerażony Obi-Wan

- Musimy się spieszyć - przerwał Bail Organa - Inaczej będzie za późno...

Tymczasem na Mustafar zebrani przywódcy Konfederacji oczekiwali kontaktu ze strony Generała Grievousa. Nic jednak nadal nie otrzymali.

- Czekamy już dość długo... Od samego początku wiedziałem, że nie jest on kompetentny na to stanowisko - rzekł zdenerwowany Nute Gunray

- Dajmy mu trochę więcej czasu, zapewne niedługo odpowie - rzekł San Hill

W tej chwili przez komunikator pojawiło się połączenie do samego Dartha Sidiousa.

- Lordzie Sidious? - rzekł zaskoczony Gunray

- Wicekrólu... Mam dla was istotne informacje. Już niedługo przybędzie do was mój uczeń.. Darth Vader. On się wami zajmie..

- Dobrze... Jednak...Jeśli można wiedzieć, gdzie jest Generał Grievous?

- Otrzymałem informacje, że niestety ale... zginął on podczas bitwy o Utapau

Rada była zszokowana i przerażona równocześnie gdy otrzymała ta wiadomość.

- Oczekujcie.. już niedługo wszystko będzie dla was jasne - mówił dalej Sidious i rozłączył się

Rada popatrzyła po sobie nawzajem

- Kto teraz nas obroni? - zapytał San Hill - Najpierw Hrabia Dooku, teraz Generał Grievous... Co my zrobimy?!

- Musimy zaufać Sidiousowi.. Nie mamy już nikogo innego - odparł Wicekról Gunray

- Oby ten jego uczeń nam pomógł, bo inaczej to będzie nasz koniec - odparł Passel Argente

Wydarzenia toczyły się coraz szybciej. Nikt nie był w stanie pojąć jak w ciągu jednego dnia cała galaktyka pogrążyła się w doszczętnym chaosie. Palpatine od początku to planował, a teraz zadowolony ze swoich działań przyglądał się ze swojego biura, jak cała planeta i wszyscy jej mieszkańcy krzyczeli z przerażenia. Setki trupów Jedi leżało bezwładnie we wnętrzu świątyni... Świątyni która od teraz pozostanie jedynie reliktem przeszłości..
Informacje o sytuacji która rozpoczęła zupełnie nowa erę - Erę Imperium, dotarła również do dotychczasowych senatorów Republiki, także i do Padme Amidali która przebywała aktualnie w swoim apartamencie. Cały hałas, krzyk ludzi, ogień i dym wydobywający się z miasta był słyszalny i dostrzegalny z okien jej apartamentu. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Nigdy nie przypuszczała, że dojdzie to czegoś takiego. Jedi nie mogli by być zdrajcami tak jak to mówił Kanclerz. Nie uczynili przecież nic złego. To wszystko nie ma przecież najmniejszego sensu.
Dodatkowo tej nocy widziała się z Anakinem, wracał on prosto od Kanclerza... rozmawiała z nim... czuła, że coś jest nie tak... Jego ton wypowiadanych słów, jego zachowanie... wyglądało dużo inaczej niż wcześniej. Anakin się zmieniał... i to z winy Kanclerza... a raczej nowego Imperatora. Wygląda to tak jakby z nim współpracował, pomagał mu w jego celach... Czuła ogromny ból i rozpacz widząc to co się dzieje na jej oczach. Najgorsze z myśli kreujące się w jej głowie nie mogły jej pozwolić choćby na chwile wytchnienia. Bała się o los Jedi.. bała się o Anakina...

Gdy na Coruscant nastał świt, na powierzchni planety wylądowały dwa statki. W jednym myśliwcu był Obi-Wan, natomiast w drugim senator Organa wraz z Yodą. Musieli się rozdzielić aby nie zwrócić niepotrzebnej uwagi. Ich celem podróży była świątynia Jedi. Senator podwiózł mistrza Yodę w pobliże świątyni.

- Jesteś pewien mistrzu Yoda, że poradzisz sobie sam ?

- Martwić się o mnie nie musisz, sam ja nie będę, dołączy Obi-Wan do mnie, Pamiętaj, czekać masz w miejscu wyznaczonym.

- Dobrze, życzę powodzenia Mistrzu. Niech moc będzie z tobą - rzekł Organa i odleciał.

Yoda patrzył jak jego przyjaciel odlatuje i wolnym krokiem zbliżył się w kierunku świątyni Jedi. Jak się okazało część żołnierzy nadal tam przebywała. Gdy tylko dostrzegli Yode ruszyli z atakiem. Yoda jednak bez problemu poradził sobie z oddziałem klonów, wybijając ich co do jednego. Gdy wszedł do wnętrza usłyszał ponownie odgłosy strzałów, które po chwili ucichły. Spoglądając w stronę korytarza Yoda dostrzegł zbliżającego się postać. Był to Obi-Wan.
Gdy obaj weszli głębiej dostrzegli mnóstwo leżący, martwych ciał Jedi, zarówno Mistrzów, Rycerzy, padawanów jak i młodych adeptów.

[Obrazek: image.php?di=KFGH]

- A wiec to prawda, niestety.. spóźniliśmy się... Nie oszczędzili nawet dzieci... - rzekł Obi-Wan przyklękając i przyglądając się jednemu z ciał

- Strata to wielka...Ślady jednak... nie po walce z klonami są.. ślady po mieczu świetlnym widać - rzekł przygnębiony Yoda spoglądając na martwe ciała.

- Kto mógł to uczynić? - zapytał Obi-Wan

Yoda spojrzał na Obi-Wana

- Prawdę w archiwach z nagrań znajdziemy - odparł Yoda

Obaj udali się do głównego panelu. Obi-Wan wykorzystując możliwość, zdołał nagrać swoje ostrzeżenie dla wciąż żyjących Jedi o zaistniałym niebezpieczeństwie ze strony nowego zagrożenia. Następnie obaj rozpoczęli przeszukiwanie archiwów. W pewnej chwili natrafili na pożądane przez nich nagranie.

- Nie.. to nie może być.. - mówił Obi-Wan patrząc z niedowierzaniem

[Obrazek: image.php?di=SZ6V]

Na nagraniu był widoczny Anakin, klęczący przed Sidiousem, oczekującym na jego rozkazy. Obi-Wan przewijając nagranie widział jak Anakin zabija kolejno adeptów.. padawanów i rycerzy Jedi w świątyni. Bez najmniejszego zawahania, bez politowania. Każdy po kolei był dosięgany mieczem świetlnym Anakina, bez wyjątku. Nie potrafił zrozumieć.. dlaczego? Dlaczego on to zrobił.. Jego wieloletni przyjaciel z którym spędził wiele czasu i walczył na wielu misjach, teraz zabijał niewinne osoby...

- Nie mogę dłużej na to patrzeć. - rzekł załamany Obi-Wan zatrzymując nagranie.

- Młody Skywalker na ciemną stronę przeszedł.. - odparł Yoda

- I co my teraz zrobimy ?

- Zniszczyć Sitha musimy. - odparł Yoda

- Możemy pójść razem.. pokonamy Sidiousa.

- Nie, ty odnaleźć Skywalkera musisz, pokonać go należy. Sidiousem ja zajmę się sam. Zbyt potężny jest dla ciebie on.

- Ale ja nie mogę walczyć z Anakinem...Przecież jest dla mnie jak brat..

- To już nie jest ten którego trenowałeś ty, ciemną stroną pochłonięty jest, zatrzymać go musisz

Obi-Wan naprawdę nie chciał walczyć z Anakinem, był dla niego przyjacielem, trenował go od najmłodszych lat... Nigdy nie przeszło mu przez myśl, że teraz będzie musiał go pokonać, że będzie musiał z nim walczyć....

- W jaki sposób miałbym go znaleźć... nawet nie wiem gdzie teraz jest

- Zaufaj instynktowi, on do Skywalkera poprowadzi Cię. - odparł Yoda wychodząc z archiwum.

W taki oto sposób bohaterowie rozdzielili się. Każdy miał swoją misję do wykonania i to niej musiał się trzymać. Nadszedł czas by rozstrzygnąć ostateczny los galaktyki. Szansa była jedna. Yoda i Obi-Wan wiedzieli, że nie mogą jej zmarnować.

===================================================
END OF CHAPTER THREE

================================================================================​===================================

Jestem tu od 31 grudnia 2014 roku.
Nieustannie trwam w oczekiwaniu na lepsze jutro.

MegaRayquaza (2014-2015)
MrRayqq (2015-2016)
SoundwavePL (2016-2017)
Ravcore (2017-NOW)
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25-September-2020 15:47:23 przez Ravcore.)
Oceny: Caynaz (+1)
14-June-2020 18:32:37
Znajdź wszystkie posty
Ravcore Niedostępny
☆ Rysownik ☆
******

Liczba postów: 317
Dołączył: Feb 2017
549
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
RozowyOrangutan

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 0.00
Post: #4
RE: [Star Wars Stories] - Ostatni Rozkaz
Cytat:Uwaga! Opowiadanie w pierwszych epizodach zahaczać będzie o okres "Zemsty Sithów" równocześnie jednak ze zmianami fabularnymi tak aby całość miała znaczący sens.

[Obrazek: image.php?di=2CPX]
[Obrazek: image.php?di=QLNI]

CHAPTER 4

Obi-Wan opuszczając świątynię postanowił udać się do osoby która chyba najlepiej znała Anakina. Miał nadzieję, że to właśnie od niej dowie się czegoś więcej. Tą osobą była oczywiście Padme. Obi-Wan od dawna wyczuwał, że coś pomiędzy senator a jego uczniem rozkwita. Przymykał na to oko ze względu na to, że sam miał pewne chwile słabości w swojej przeszłości, ale z czasem zaczął obawiać się, że coś więcej jest na rzeczy. Aby dowiedzieć się prawdy musiał jednak porozmawiać z Padme osobiście.
Szybko przy pomocy swojego myśliwca przyleciał pod apartament w którym mieszkała senator. Jak się okazało Padme nadal przebywała w swoim mieszkaniu. Gdy dostrzegła jego osobę nie mogła uwierzyć.

- Obi-Wan? To naprawdę ty ? - zapytała nie dowierzając - Ty żyjesz!

- Na szczęście tak... Mogę wejść?

- Oczywiście - odparła Padme wpuszczając go do środka - W jaki sposób udało Ci się uciec?

- Po tym jak udało nam się zabić Grievousa na Utapau, zabrano nas na Venatora... Wtedy stało się to wszystko.. ale udało mi się wykorzystać chwile nie uwagi żołnierzy i uciekłem. Z pomocą senatora Organy doleciałem tutaj.

- Bardzo się ciesze, że nic Ci się nie stało. Straciłam już całą nadzieje..

Obi-Wan popatrzył na Padme

- Posłuchaj... Mam do Ciebie parę pytań i chciałbym znać na nie odpowiedzi.

- Jakie pytania? - zapytała z niepokojem

- Chce wiedzieć jakie tak naprawdę są twoje relacje z Anakinem

Padme opuściła głowę lekko zaskoczona tym pytaniem

- To trochę skomplikowane... Dlaczego o to pytasz?

- Nie trudno dostrzec że coś między wami jest.. nie wspomnę już o tym, że Anakin wymykał się w nocy ze świątyni co kilka dni.

- No cóż.. Mieliśmy to zachować w tajemnicy ale... Ja i Anakin...zakochaliśmy się w sobie i jak zapewne widzisz..

- Jesteś w ciąży... - przerwał jej Obi-Wan - Mówiłaś o tym Anakinowi ?

- Wspomniałam mu o tej nowinie.. wtedy był taki szczęśliwy.. ale teraz..

Obi-Wan spoglądał na nią z lekkim niepokojem

- Rozmawiałam z nim tej nocy... - mówiła dalej - Przyleciał do mnie prosto ze świątyni Jedi i mówił dziwne rzeczy. Mówił, że już niedługo nie będę się musiała niczego bać.. nie będziemy musieli się ukrywać, że zdobędzie moc.. wielką moc... i uratuje mnie..

- Uratuje? Przed czym? - zapytał zaciekawiony

- Ostatnio Anakin miał koszmar.. Obudził się w nocy... Powiedział mi, że ten sen był o mnie, że widział mnie jak umarłam podczas porodu.. Od tego czasu Anakin zupełnie się zmienił... Cały czas pogrążony jest w myślach.. Nie widziałam u niego nawet na chwile tego samego szczerego uśmiechu co wcześniej..

Obi-Wan milczał przez chwile zastanawiając się. Próbował sobie przypomnieć jak wyglądało zachowanie Anakina gdy rozmawiał z nim przed odlotem na Utapau. W rzeczy samej nie było takie jak zazwyczaj..

- No dobrze.. wracając jednak.. Co jeszcze Ci powiedział tej nocy?

- Mówił, że kanclerz dał mu ważną misje ... miał się udać na Mustafar.. ale nie wiem w jaki celu... nie zdradził mi szczegółów.. Próbowałam go zatrzymać ale on w żaden sposób nie słuchał.. Dodatkowo ten błysk w jego oczach.. czuje, że dzieje się coś niedobrego.. coś jest nie tak.. Anakin nigdy tak dziwnie się nie zachowywał.. - rzekła załamana Padme.

- Niestety Padme, ale Anakin przeszedł na ciemna stronę mocy. Widziałem nagrania w świątyni Jedi. Zeszłej nocy Anakin... zabił adeptów... a potem z pomocą klonów wybił wszystkich Jedi w świątyni.

Padme nie mogła uwierzyć w to co usłyszała.

- To nie możliwe... Anakin nie mógłby...

- Przykro mi, ale to prawda.. Niestety Anakin stanął po stronie Kanclerza... a raczej Dartha Sidiousa, Lorda Sithów, którego przez te wszystkie lata szukaliśmy... a moim zadaniem jest go powstrzymać.

- Zamierzasz go zabić? - zapytała załamana Padme

- W ostateczności... - odparł Obi-Wan

Padme chwyciła się za głowę kompletnie zrozpaczona.

- Bardzo mi przykro.. - dodał Obi-Wan patrząc na Padme

- W takim razie muszę polecieć z tobą..

- Nie, to zbyt niebezpieczne

- Anakin jest ojcem tego dziecka, a więc muszę lecieć. Jeśli ktokolwiek miałby mu przemówić do rozsądku to tylko ja..

Obi-Wan zastanowił się chwilę. Nie był przekonany co do tego pomysłu, ale Padme coraz bardziej nalegała.

- Ech... No dobrze...Obyś miała rację

W taki też sposób Padme wraz z Obi-Wanem udali się na jeden z statków gdzie czekał na nich już C3PO.

- Co ty tutaj robisz? - zapytał zdziwiony Obi-Wan

- Pani Padme prosiła abym udał się razem z nią - odparł C3PO

- Dobrze, choć szybko. Nie mamy za dużo czasu - odparł Obi-Wan wbiegając na statek.

Zasiadając za sterami Obi-Wan szybko uruchomił silniki statku. Zgodnie z zaleceniami Padme, udali się w kierunku systemu Mustafar gdzie Palpatine miał wysłać Anakina na tajemniczą misję. Obi-Wan miał pewne obawy co do całej sytuacji, nie był pewien czy zabranie Padme ze sobą było dobrą opcją. Jeśli spotkają Anakina to tak naprawdę nie wiedzą co może sie stać, jak może zareagować.. Wiedział jednak, że Padme bardzo zależy na Anakinie dlatego też miał nadzieje, że mimo przejścia na ciemną stronę mocy, Anakin nadal kocha swoją żonę i być może to ona nawróci go ze ścieżki którą kroczy... Ścieżkę która prowadziła go jedynie do wiecznego mroku i nienawiści... Ale co jeśli się nie uda? Wtedy będzie musiał stanąć z nim do walki. A to znowu mogła się okazać zgubna dla jednej ze stron...

- Padme.. co jeśli.. co jeśli Anakin nie będzie chciał się cofnąć.. Co jeśli będzie chciał cię skrzywdzić? Wiesz co wtedy będę musiał zrobić.

- Jeśli tak postanowi, to oznacza, że ta osoba nie jest już Anakinem którego poznałam i kochałam - odparła Padme

Obi-Wan kiwnął głową na znak zrozumienia, równocześnie był jednak przybity całą zaistniałą sytuacja. Nie pamiętał kiedy ostatnio czuł się tak źle. Gdy podróż dobiegła końca i dotarli w końcu na Mustafar, ich oczom ukazała się budowla dotychczasowej bazy separatystów. Obi-Wan zdołał również dostrzec myśliwiec Anakina więc czym prędzej wylądował statkiem w jego pobliżu. Sam Anakin widział nadlatujący statek, zbliżył się więc aby sprawdzić kto z niego wysiądzie. Gdy Obi-Wan miał już wychodzić zatrzymała go Padme.

- Zaczekaj tutaj - powiedziała

- Jesteś pewna, że chcesz wyjść do niego sama? Mam złe przeczucia co do tego.

- Tak jestem pewna. - odparła

Obi-Wan czuł jej wielką determinację, czuł że ona również głęboko odczuwa zaistniałą sytuacje. Chciała poznać całą prawdę od Anakina. Obi-Wan odsunął się więc i przepuścił ją. Sam jednak obserwował całe zajście. Anakin podchodząc do statku dostrzegł Padme, która widząc go od razu do niego podbiegła.

- Padme? Co ty tutaj robisz?

- Martwiłam się o ciebie dlatego przyleciałam

- Nie musisz się o nic martwić, wszystko jest w porządku.

- Nie jestem co do tego przekonana... - odparła patrząc mu w oczy

- Co masz na myśli?

- Słyszałam co się stało w świątyni Jedi... Obi-Wan powiedział mi całą prawdę

- Jaką prawdę?

- Anakin.. przeszedłeś na ciemną stronę mocy ... zabiłeś adeptów..

[Obrazek: image.php?di=A736]

- Musiałem to zrobić.. Ty tego nie zrozumiesz...

- Anakin.. byłeś dobrym człowiekiem... Proszę nie rób tego, nie zbaczaj z tej ścieżki... Nie podążaj ku ciemności.. Porzuć to.. Proszę cię, choć ze mną... Odlecimy gdzieś, gdzie nikt nas nie znajdzie. Póki jeszcze możemy... - odpowiedziała kładąc rękę na jego ramieniu

Anakin szybko chwycił jej rękę uśmiechając się.

- Ty jeszcze tego nie widzisz? Już wkrótce nie będziemy musieli się już dłużej ukrywać, dzięki moim nowym mocom będę w stanie zrobić wszystko, będę mógł cię uratować! Jestem potężniejszy od Kanclerza, mogę go bez trudu obalić i razem będziemy mogli rządzić galaktyką! Będziemy mogli robić co tylko zechcemy i nikt nas nie powstrzyma..

Padme słysząc te słowa cofnęła się o parę kroków. Była wręcz przerażona. Czuła się jakby rozmawiała zupełnie z inną, obcą osobą, a nie z Anakinem.

- Anakin.. ja cię nie poznaje... Obi-Wan miał racje.. zmieniłeś się

- Nie chce więcej słyszeć o Obi-Wanie, Jedi zwrócili się przeciwko mnie, ty lepiej tego nie rób. - rzekł gniewnie

- Nie wierze w to co słyszę.. Anakin... Łamiesz mi serce...Podążasz ścieżką, którą ja nie mogę iść...

- Przez Obi-Wana?

- Przez to co uczyniłeś i co planujesz zrobić.. Zatrzymaj się nim będzie za późno... proszę.. Kocham cię!

W tej chwili ze statku wyszedł Obi-Wan który słyszał całą konwersacje. Jakiś impuls w jego umyśle nakazał mu wyjść, pokazać się.. czuł bowiem że ta rozmowa może skończyć się tragicznie.
Anakin widząc Obi-Wana napełnił się gniewem.

- Kłamiesz! Przywiozłaś go tutaj by mnie zabił! - krzyknął ze wściekłości Anakin i zaczął dusić Padme mocą.

- Nie.. Nie.. - jęknęła Padme. Czuła, że zaczyna tracić dech

- Zostaw ją Anakin! Ona nic ci nie zrobiła... Zostaw ją w spokoju!

Anakin słysząc te słowa puścił Padme, ta jednak upadając zemdlała.

- To ty obróciłeś ją przeciwko mnie! - odparł

- Sam to właśnie zrobiłeś - rzekł Obi-Wan

Obaj dotychczasowi przyjaciele nie spuszczali z siebie oczu. Każdy z nich wiedział jak to spotkanie się zakończy

- Nie zbierzesz mi jej! - krzyknął

- Twój gniew i pragnienie mocy już to zrobiło. Pozwoliłeś aby ten lord Sithów namieszał ci w głowie i teraz... teraz stałeś się tym co przyrzekałeś zniszczyć

- Nie pouczaj mnie Obi-Wan, nie jesteś już moim mistrzem, Widzę tylko twoje kłamstwa.. Nie boje się ciemnej strony mocy jak ty!

Obi-Wan podszedł do leżącej Padme sprawdzić czy nic jej się nie stało. Wyczuł, że nadal oddycha ale jest nieprzytomna.

- Sprowadzę pokój, wolność, sprawiedliwość i bezpieczeństwo na moje nowe imperium - mówił dalej Anakin

- Twoje nowe imperium?

- Nie zmuszaj mnie bym cię zabił - odparł Anakin

- Anakin, jestem wierny Republice i demokracji!

- Jeśli nie jesteś ze mną, to jesteś moim wrogiem - odparł Anakin

- Tylko Sithowie mówią w taki sposób... Ja zrobię co będę musiał... - odparł Obi-Wan wyciągając miecz świetlny.

- Możesz próbować - rzekł Anakin i ruszył na Obi-Wana ze swoim mieczem świetlnym

[Obrazek: image.php?di=WT6T]

W taki też oto sposób rozpoczęła się najtrudniejsza walka w życiu Obi-Wana. Musiał walczyć ze swoim dawnym padawanem i przyjacielem na śmierć i życie na planecie pokrytej wrząca lawą. Ciosy wymieniane raz z jednej raz z drugiej strony słyszalne były z odległości wielu metrów. Obi-Wan wiedział, że nie może dać się pokonać. Walka ta nie była tylko pojedynkiem na miecze świetlne miedzy upadłym Jedi i jego dotychczasowym mistrzem. Miała również głębsze znaczenie moralne. Pojedynek między jasną a ciemna stroną mocy. Dobrem a złem. Walka która może zmienić przyszłe losy całej galaktyki... w zależności jak się ona potoczy. Owa bitwa przeniosła się aktualnie do twierdzy separatystów. Nagle Obi-Wan blokując silne i szybkie ciosy pogrążonego we wściekłości Anakina dostrzegł martwe ciała liderów Konfederacji... Teraz już wiedział po co Sidious wysłał Anakina w to miejsce. Separatyści to była tylko przykrywka. Od początku zamierzał się ich pozbyć gdy tylko przestali mu być potrzebni w jego planie, dlatego też Anakin zabił ich wszystkich z zimną krwią.
Tymczasem Padme powoli otworzyła oczy. Pierwsze co dostrzegła to stojącego nad nią C3P0.

- Pani Padme! Dobrze się Pani czuje? - zapytał przerażony C3PO

- Ach... - jęknęła chwytając się za głowę

- Niech Pani nie próbuje wstawać! Pójdę po apteczkę! - rzekł droid i szybkim krokiem udał się na statek

Padme czuła się źle. Miała problemy z oddychaniem, dodatkowo czuła ze zbiera ja na wymioty. Czuła ogromny ból i rozpacz zaistniałym wydarzeniem. Teraz jednak już zrozumiała, że Anakin nie jest tą samą osobą która był parę dni wcześniej. Tego którego kochała, teraz próbował ją zabić. Dlaczego? Gdzie popełniła błąd? Czy w sercu Anakina nie ma już ani krzty miłości ? Jedynie nienawiść i żądza mocy? Trudno było opisać jak bardzo cierpiała Padme.. zarówno fizyczny jak i mentalny ból wypełniał całe jej ciało i targał nim na wszystkie strony.
Po chwili wrócił do niej C3PO z apteczką. Dostrzegł, że z Panią Senator nie jest najlepiej.

- Proszę się nie martwić i myśleć pozytywnie pani Padme, nadzieja bowiem umiera ostatnia.

- C3PO...Ona już umarła - jęknęła w bólu Padme

- Właśnie, że nie! Proszę spojrzeć - rzekł droid - Ta nadzieja dopiero się narodzi, Dlatego też proszę się nie smucić!

Nagle Padme usłyszała dźwięk nadlatującego statku. Była jednak zbyt słaba by zobaczyć kto nadlatuje a C3P0 zajęty był opatrywaniem jej powierzchownych ran. Statek wylądował tuż obok nich. C3PO spojrzał w jego kierunku. Po chwili z transportowca wyszły trzy postacie. Jedna wyraźnie szła na ich czele. C3PO patrzył na owe osobistości w milczeniu i wyraźnym zaniepokojeniem.

- C3PO.... Kto.. kto to.. - zapytała cicho Padme

Postać zbliżała się coraz bardziej. Słychać było metalowe kroki.. budzące grozę kroki które brzmiały bardzo znajomo. Po chwili kroki ucichły. Padme spojrzała powoli otwierając oczy i nie mogła w to uwierzyć. Była przerażona.

- To... nie możliwe.. Grie..Grievous..

W rzeczy samej był to Generał Grievous. Stał wpatrzony w leżąca i bezbronną Padme

- Ha ha ha - zaśmiał się

Nagle Generał stanął swoją metalową nogą na ręce Padme, a ta krzyknęła z bólu. C3PO przerażony, próbował zareagować lecz Grievous ryknął na niego gniewnie i dał znać swoim dwóm MagnaGuardom do interwencji, a Ci natychmiastowo i bez problemu złapali droida.

- Senator Amidala.. być może pamiętasz jak najechałem na twoją rodzinną planetę Naboo.. - mówił Grievous

Z oczu Padme zaczęły sączyć się łzy z bólu zadawanego przez Grievousa, przyciskał bowiem jej rękę coraz mocniej.

- Niestety... twoja armia unieszkodliwiła moje droidy i pochwyciła mnie... Przypominasz sobie prawda? Długo czekałem na tą chwilę aby móc się zemścić za tą hańbiąca porażkę...

- Proszę zostawić panią Padme! - krzyknął C3PO

Grievous spojrzał na C3PO a następnie na Padme. Dostrzegł, że nie jest ona w najlepszym stanie. Spoglądając tak przez chwile bardzo szybko zrozumiał, że Senator z Naboo jest w ciąży.

- Masz szczęście, Tym razem nie mam w planach cię zabić... ale... nie próbuj więcej stawać mi na drodze... dla własnego dobra - odparł Grievous i puścił rękę Padme.

Następnie nakazał swoim MagnaGuardom puścić droida i razem odeszli w kierunku niedoszłej bazy Separatystów.

===================================================
END OF CHAPTER FOUR

================================================================================​​===================================

Jestem tu od 31 grudnia 2014 roku.
Nieustannie trwam w oczekiwaniu na lepsze jutro.

MegaRayquaza (2014-2015)
MrRayqq (2015-2016)
SoundwavePL (2016-2017)
Ravcore (2017-NOW)
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24-September-2020 21:28:42 przez Ravcore.)
18-June-2020 17:19:43
Znajdź wszystkie posty
Ravcore Niedostępny
☆ Rysownik ☆
******

Liczba postów: 317
Dołączył: Feb 2017
549
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
RozowyOrangutan

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 0.00
Post: #5
RE: [Star Wars Stories] - Ostatni Rozkaz
Cytat:Uwaga! Opowiadanie w pierwszych epizodach zahaczać będzie o okres "Zemsty Sithów" równocześnie jednak ze zmianami fabularnymi tak aby całość miała znaczący sens.

[Obrazek: image.php?di=2CPX]
[Obrazek: image.php?di=QLNI]

CHAPTER 5

Pojawienie się Grievousa na Mustafar było wielkim szokiem dla Padme. Wyraźnie przecież Obi-Wan jej powiedział, że Grievous został zabity. W jaki sposób udało mu się przeżyć? Tylko sam Generał znał odpowiedź na to pytanie. Gdy jego pojazd został zestrzelony niektóre części jego ciała, w tym jedna noga zostały rozerwane w wyniku eksplozji. Sam generał spadł z resztkami pojazdu prosto w przepaść, ale udało mu się przeżyć. W porę używając dostępnego haka załączonego w jego ramieniu uczepił się skały i wskoczył na jedno z niższych pięter miasta gdzie nie dotarły jeszcze oddziały Republiki. Bez jednej nogi nie był w stanie poruszać się normalnie, więc musiał wykorzystać swój tryb "pająka" w dalszym przemieszczaniu się. Grievous wiedział, że tą walkę przegrał a baza separatystów na Utapau upadła. Musiał więc jak najszybciej uciec z planety. Aby jednak to uczynić potrzebował znaleźć statek, o który ciężko było na niższych poziomach. Mimo wszystko błądząc przy krawędziach miasta znalazł jeden transportowiec, który wykorzystał do swojej ucieczki. Gdy cel dezercji z owładniętej walką planety został zrealizowany, Grievous zamierzał się udać zgodnie z planem do systemu Vassek. Miał zamiar tam lecieć od samego początku aby się naprawić, ale nie spodziewał się, że dojdzie do takich wydarzeń a jego obrażenia będą aż tak duże.
Gdy dotarł na miejsce czekał tam jego droid medyczny, który zajął się naprawą ciała cyborga, zamieniając jego poniszczone części na nowsze, trwalsze modele. Gdy naprawa została zakończona Grievous natychmiast wyruszył na Mustafar, gdzie miał dołączyć do reszty liderów Konfederacji. Niestety nie spodziewał się co czekało go wewnątrz bazy..

Zostawiając Padme, Grievous wraz z dwoma droidami ruszył w stronę bazy separatystów. Gdy doszli do bramy okazało się, że była ona otwarta. Zaskoczyło to lekko Grievousa. Idąc dalej w głąb, zatrzymał się dopiero przed wewnętrznymi drzwiami.

- Gunray! Otwórz drzwi! - krzyknął Grievous

Odpowiedzi jednak nie było żadnej

- Otworzyć drzwi, To rozkaz!! - krzyknął ponownie Grievous

Odpowiedzi jednak dalej nie było. Grievous podchodząc do panelu dostrzegł, że brama aktywująca jest kompletnie zniszczona. Wyciągnął więc swoje 4 miecze świetlne i wyciął w drzwiach dziurę przez którą zdołał przejść.
W wnętrzu panowała grobowa cisza. Grievous rozejrzał się. Pierwsze co zobaczył to zniszczone droidy bojowe. Następnie wchodząc do hali głównej napotkał na ciała martwych liderów Separatystów.... Nute Gunray, San Hill, Passel Argente, Poggle Mniejszy.. Wszyscy martwi... Grievous podszedł do ciała Gunraya i dostrzegł ślady cięć po mieczu świetlnym.

- Jedi.. - rzekł wściekle Grievous

Generał miał teraz jednak poważny problem. Większy nawet od zidentyfikowania sprawcy mordu... Czym jest teraz Konfederacja bez Rady? Grievous był teraz samotnym liderem a jedynym żyjącym członkiem rady był Wat Tambor, który został wysłany przez niego na Skako.

[Obrazek: image.php?di=XFZM]

To nie był jednak koniec złych wieści. Podchodząc do głównego panelu Grievous dostrzegł, że główny transmiter kontrolujący droidy został wyłączony i zniszczony. Co za tym idzie, cała armia separatystów została prawie kompletnie wymazana z egzystencji.

- Nie możliwe.. - mówił do siebie Grievous. - Nie możliwe! - krzyknął uderzając pięścią w panel.

MagnaGuardy popatrzyły po sobie lekko zdezorientowane.

- Znaleźć mi nagrania w archiwach! - krzyknął Grievous

MagnaGuardy natychmiast podeszły do panelu monitoringu. Szybko znalazły nagrania i pokazały je Generałowi.

Na nagraniach dobrze było widać jak rada komunikuje się z Darthem Sidiousem, oraz jego wspominki o przybyciu jego ucznia Dartha Vadera, następnie zobaczył samo przybycie rzekomego ucznia i powitanie go przez Rade z otwartymi ramionami. Oczywiście jednak nie było tu szczęśliwego zakończenia, tylko istotna rzeźnia całej rady.

- Skywalker? - rzekł zaskoczony Grievous widząc nagrania.

Przez chwile pozostał w milczeniu zastanawiając się, ale w końcu zrozumiał. To Anakin był nowym uczniem o którym mówił Sidious. Młodszy.. i Potężniejszy od Hrabiego Dooku. Dlaczego jednak zabił całą Rade? Grievous zaczął być podejrzliwy co do swojego dotychczasowego pana.. czyżby cała Konfederacja była dla niego chwilową zabawką? Miałoby to sens i tłumaczyłoby to równoznaczną obojętność Sidiousa względem śmierci Dooku...
Grievous wiedział, że nie może już tu zostać. Konfederacja upadła. Bez armii, bez sojuszników nie dało się wygrać wojny, która właśnie niespodziewanie się skończyła. Generał został zmuszony by opuścić budynek, gdyż aktualnie nic nie był w stanie zrobić. Dodatkowo zaczęły nasilać się wstrząsy całej konstrukcji budynku w której przebywał. Wychodząc dostrzegł jak pobliska forteca wpada prosto do jeziora gotującej się lawy. Grunt nie był już stabilny. Coś albo ktoś musiał naruszyć całą konstrukcje. Była to bowiem tylko kwestia czasu nim całe wiszące miasto wpadnie prosto do morza gotującej się lawy. Zmierzając pospiesznie do swojego statku, Grievous nie zastał ponownie już Padme, C3PO zdołał zabrać ją na pokład jej transportowca. Idąc dalej, ni stad ni zowąd usłyszał dźwięki walki na miecze świetlne. Rozejrzał się dokładnie. Na jeziorze wrzącej lawy nadal trwała potyczka Obi-Wana z Anakinem.

- Anakinie! Nie wiesz co robisz! - mówił Obi-Wan

- Dobrze wiem! Przysługę! Dla całej galaktyki! - odparł Anakin

Grievous przyglądał się przez chwile całemu zajściu. Po chwili jednak wszedł na statek i odleciał jak najszybciej.

Wymiana ciosów w tym czasie dobiegła już końca. Obi-Wan wskoczył na brzeg jeziora lawy.

- To koniec Anakin! Mam lepszą pozycję!

- Nie doceniasz mojej mocy...

- Nie próbuj - odparł Obi-Wan

Anakin w tej chwili gwałtownie wyskoczył w stronę Obi-Wana. Ten jednak zablokował jego cios i gdy Anakin był jeszcze w powietrzu, Obi-Wan wykonał szybkie cięcie pozbawiając swojego oponenta obu nóg i ręki.
Anakin upadł jęcząc z bólu. Obi-Wan patrzył na swojego niedoszłego przyjaciela z wielkim smutkiem.

[Obrazek: image.php?di=QJG5]

- Byłeś wybrańcem Anakin! Powiedziano, że pokonasz Sithów a nie do nich dołączysz! Że przywrócisz równowagę w mocy... a nie pogrążysz się w ciemności!

- Nienawidzę cię! - krzyknął wściekły Anakin

- Byłeś moim bratem Anakin.. kochałem cię.. - odparł Obi-Wan patrząc nadal na leżącego Anakina

W tej chwili wrząca lawa dosięgła leżącego Anakina. Całe jego ciało zaczęło płonąć... żywcem.. Krzyki wściekłości i bólu wydobywały się za jednym razem z ust Anakina. Obi-Wan przez chwilę patrzył na swojego byłego ucznia i po chwili kompletnie załamany odszedł zabierając ze sobą jego miecz świetlny.
W drodze powrotnej Obi-Wan napotkał R2D2 który przybył na Mustafar wraz z Anakinem. Zabrał ze sobą zdezorientowanego droida i wspólnie dotarli na statek gdzie czekał na nich już C3PO.

- Mistrz Kenobi! - krzyknął C3PO na widok nadchodzącego Jedi

- Co z senator? Czy jest cała? - zapytał Obi-Wan

- Zrobiłem co mogłem Sir.. Ale nie wygląda najlepiej - odparł smutnym tonem droid

Obi-Wan wbiegł na pokład a za nim weszły oba droidy. Szybko podbiegł do Padme. Leżała ona praktycznie bez ruchu.

- Obi-Wan... czy Anakin... Czy wszystko z nim w porządku?.. - zapytała cichym i słabym głosem

Obi-Wan patrzył na nią w milczeniu przez moment.

- Porozmawiamy o tym później.. najpierw musimy zająć się tobą jak najszybciej. - rzekł Obi-Wan - R2 włącz silniki i zawiadom senatora Organę! Muszę się z nim skontaktować.

R2 od razu ruszył do panelu i aktywował maszynę. Gdy Obi-Wan zasiadł za sterami i wspólnie odlecieli z Mustafar, R2 włączył komunikacje i po kilku chwilach udało im się połączyć z senatorem Organą.

- Mistrz Kenobi? Całe szczęście.. Jak wygląda sytuacja?

- Nie za dobrze, potrzebna jest natychmiastowa pomoc medyczna.. - odparł Obi-Wan spoglądając na Padme

- Zrozumiałem, wysyłam współrzędne, spotkajmy się w wyznaczonej lokalizacji - rzekł Bail Organa

Obi-Wan kiwnął głową i zakończył połączenie.

Po krótkiej dość podróży statek Obi-Wana dotarł do wyznaczonej lokalizacji, jak się okazało było to jedno z centrum medycznych. Yoda przebywał już w budynku medytując w jednej z sal. Po chwili do pomieszczenia wszedł senator Organa.

- Mistrzu Yoda, proszę wybaczyć, że przerywam ale.. przybył Mistrz Obi-Wan Kenobi.

Yoda otworzył oczy i obrócił się do senatora Organy.

- Zrozumiałem... Chodźmy więc, czekać na próżno im nie dajmy - odparł i wspólnie wyszli na przeciw Obi-Wanowi.

Yoda idąc przez korytarz widział jak droidy medyczne transportują Padme od razu do sali operacyjnej. Obi-Wan już czekał przy sali i patrzył na rozwój sytuacji.

- Obaj przegraliśmy, obaj zawiedliśmy - rzekł smutnym tonem Yoda patrząc przez szybę

- Mogłem nie brać jej ze sobą.. dlaczego się zgodziłem... mogłem to przewidzieć...- rzekł załamany Obi-Wan chwytając się za głowę.

- To co stało się, cofnąć... nie możemy - odparł Yoda

- Co jej się stało ?! - zapytał przerażony Bail Organa

Yoda popatrzył na Obi-Wana. Widział w nim niespotykany smutek. Domyślał się co zaszło pomiędzy dawnym mistrzem a jego uczniem. Nie ukrywał, że czuł się za to poniekąd odpowiedzialny. Mógł temu zapobiec...

Po chwili do zgromadzonych przyszedł droid medyczny przedstawić całą sytuacje.

- Sprawa jest dosyć poważna.. Wygląda na to, że będzie rodzić..

- Co? Jak to? Jest w ciąży? - zapytał nie dowierzając Bail Organa

- Tak, to dwójka... Chłopiec i dziewczynka..

- Dwójka? - rzekł zaskoczony Obi-Wan - Myślałem że to tylko jedno dziecko..

- Wiedziałeś o tym? - rzekł zdziwiony senator Organa

- Ta informacja zdołała mi się obić o uszy - odparł Obi-Wan

- Wracając jednak... poród może być dla niej śmiertelny.. Nie wykluczamy najgorszego ze względu na jej stan.. - rzekł droid

Wszyscy słyszeli jak Padme płacze z bólu.

Obi-Wan czuł, że nie może dłużej stać bezczynnie, postanowił wejść do środka. Szybko usiadł obok Padme.

- Obi-Wan... Czy ten czas już nadszedł?

- Tak...Ale.. słyszeliśmy co może się stać.. Padme to jest za duże ryzyko...

- Podejmę je....

- Jesteś tego pewna?

- Tak...Nie chcę tracić już niczego więcej Obi-Wan... - odparła Padme i ponownie poczuła ból

Droidy medyczne otoczyły Padme. Przez całą sale słychać było krzyki z bólu i cierpienia. Po kilku minutach jednak krzyki ustały. Yoda i senator Organa czekali zaniepokojeni patrząc cały czas przez szybę. Po chwili dostrzegli, że droidy medyczne trzymają na rękach dwójkę dzieci. Pierwsze z nich, - chłopca, dały na ręce Obi-Wana, który to pokazał go Padme.

[Obrazek: image.php?di=CKNL]

- Luke..

Po chwili Mistrz Jedi pokazał również i drugie z dzieci - dziewczynkę.

- Leia..

Tak oto dzieci otrzymały swoje imiona. Obi-Wan nakazał drodiom natychmiastowo przebadać Padme. Jej stan był ciężki, była również bardzo osłabiona.

Mijały długie minuty. Wszyscy oczekiwali na wieści z ogromnym niepokojem i strachem. W końcu jeden z droidów medycznych wyszedł do Yody i senatora Organy

- Jak sytuacja? Powiedzcie, że nic jej nie jest... - wypytywał przerażony Bail

- Otóż.. to chyba cud.. senator była w strasznym stanie, nasze obliczenia dawały jej zerowe szanse na przeżycie.. ale...chyba nie były do końca poprawne. Nie zmienia to jednak faktu, że musi być pod stałą obserwacją przez kilka dni, ponieważ jest bardzo osłabiona.

- Całe szczęście... - rzekł oddychając z ulgą Bail Organa

Po chwili do towarzystwa dołączył również Obi-Wan wychodząc z sali operacyjnej.

- Senator musi zostać tu kilka dni, nie powinniśmy jej opuszczać szczególnie w takiej sytuacji - rzekł Obi-Wan

- Prawda to, ale dalsze decyzje podjąć musimy - rzekł Yoda.

- Sami nie za wiele zdziałamy.. potrzebujemy wsparcia - rzekł Bail Organa

- Więcej informacji zebrać musimy, znaleźć innych Jedi należy - rzekł Yoda

- Jeśli nadal żyją.. - odparł Obi-Wan

Znalezienie innych Jedi było niezwykle trudne w szczególności, że większość z nich zginęła praktycznie chwilę po wydaniu rozkazu 66. Yoda mimo wszystko miał nadzieję, że znajdą tych, którym udało się przeżyć i wspólnymi siłami będą mogli odbudować upadły w ten mroczny dzień Zakon Jedi.

Tymczasem statek Generała Grievousa dotarł ponownie na księżyc Vassek, gdzie to znajdowała się jego prywatna cytadela. Miejsce które mogło budzić strach i grozę wśród innych osób które tylko zdołały przekroczyć jej progi. W rzeczy samej, cytadela była niegościnnym miejscem, ale dla Grievousa miała bardzo duże znaczenie. To własnie tu generał przechowywał dorobki kulturalne swojej planety, kamienne posagi przedstawiające Kaleeshańskich wojowników oraz całe swoje zgromadzone trofea i pamiątki po zabitych przez siebie rycerzy Jedi. Wszystko to miało dla niego bardzo dużą wartość i za wszelką cenę chciał aby nikt o tym miejscu nigdy się nie dowiedział. Parę lat temu jednak musiał stawić czoła przybyłym do tego miejsca Jedi na czele z Kitem Fisto. Obawiał się wtedy, że cała struktura i zawartość budowli zostanie skradziona przez oddziały Republiki. Na szczęście tak się jednak nie stało. Nikt więcej nie powrócił do tego miejsca, a wraz ze śmiercią Kita Fisto cała wiedza na temat tego miejsca przepadła.
Wewnątrz cytadeli na Grievousa czekał jego osobisty droid medyczny EV-A4-D, którego Grievous zdołał odbudować, po tym jak Kit Fisto podczas ostatniej wizyty zdołał go pozbawić głowy.

- Mistrzu? Skąd ten nagły powrót? Myślałem, że poleciałeś na Mustafar - pytał droid widząc Grievousa

- Byłem na Mustafar - odparł Grievous - Wszyscy przedstawiciele rady zostali wymordowani

- Jak to możliwe? Kto mógłby coś takiego zrobić?

- Jedi - rzekł wściekły Grievous

Droid milczał przez chwile myśląc.

- Jeśli dobrze pamiętam, Jedi nie zabijają bezbronnych - powiedział EV-A4-D

- Wszystko widziałem na nagraniach..Ścierwo Jedi... To był Skywalker. Dodatkowo zniszczył panel kontrolujący droidy.

- Hmm, nie wygląda to zbyt dobrze.

Grievous usiadł przy stole.

- Konfederacja właśnie przestała istnieć, bez armii i bez dowództwa nie da się wygrać wojny - odparł Grievous uderzając pięścią o stół.

- Jedynym dobrym sposobem byłoby ukrycie się w cieniu, przynajmniej tymczasowo.

- Co masz na myśli?

- Sugeruje stopniowo przywrócić potencjał armii. Co prawda stracone zostało wszystko, ale póki żyjesz mistrzu, można to co się straciło, odbudować.

Grievous zamyślił się na chwile. Teoretycznie to co mówił droid miało sens, jednak aby Konfederacja zdołała się odbudować zajęło by to mnóstwo czasu. Dodatkowo słysząc o upadku całego przywództwa i zniszczeniu całej armii wiele systemów najzwyczajniej by zrezygnowało i poddałoby się woli zwycięskiej Republiki. Należało działać skrycie, w szczególności, że większość osób uważała że Grievous zginął na Utapau, w tym sam Darth Sidious.
Grievous postanowił skontaktować się z ze swoimi sojusznikami. Tak oto na wezwanie Generała odpowiedział Wat Tambor, Admirał Trench oraz Generał Kalani.

- Generale? To ty jednak żyjesz? - rzekł zdziwiony Trench przez komunikator

- Tak, teraz mamy jednak ważniejsze problemy. Musimy podjąć dalsze decyzje..

- Nie miałeś się udać na Mustafar? Własnie zakończyłem negocjacje na Skako, miałem się niebawem tam udać.. - dodał Wat Tambor

- Byłem na Mustafar, jak się okazało cała rada separatystów została zamordowana a armia droidów dezaktywowana.

- Co? Jak to możliwe? Kto śmiał zrobić coś takiego? - rzekł zaskoczony Wat Tambor

- Obawiam się, że lord Sidious postanowił się nas pozbyć - rzekł Grievous - Wysłał Skywalkera aby ostatecznie skończył z Konfederacją

- Dlaczego masz takie podejrzenia? Myślisz, że lord Sidious by nas zdradził? - odparł Trench

- Po tym co zdołałem zobaczyć, tak.. tak myślę. - odparł Grievous

- A wiec co my teraz zrobimy? - zapytał Wat Tambor

- Posiadam mały oddział droidów na Agamar, część z nich przetrwała bo posiadała własny profil sztucznej inteligencji. - odparł General Kalani - Nie wiele jednak się to zda do walki z Republiką. A właściwie to teraz z Imperium, Kanclerz zmienił ustrój polityczny ustanawiając się pierwszym Imperatorem.

- Tymczasowo musimy zawiesić działania bojowe. Zajmiemy się zbrojeniem pod niewiedzą Sidiousa a gdy będziemy wystarczająco potężni wyjdziemy z ukrycia i zmieciemy z powierzchni ziemi to całe Imperium - rzekł Grievous - Odrodzona Konfederacja będzie rządzić galaktyką! Już wkrótce!

===================================================
END OF CHAPTER FIVE

================================================================================​===================================

Jestem tu od 31 grudnia 2014 roku.
Nieustannie trwam w oczekiwaniu na lepsze jutro.

MegaRayquaza (2014-2015)
MrRayqq (2015-2016)
SoundwavePL (2016-2017)
Ravcore (2017-NOW)
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25-September-2020 15:46:10 przez Ravcore.)
22-June-2020 17:40:27
Znajdź wszystkie posty
Ravcore Niedostępny
☆ Rysownik ☆
******

Liczba postów: 317
Dołączył: Feb 2017
549
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
RozowyOrangutan

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 0.00
Post: #6
RE: [Star Wars Stories] - Ostatni Rozkaz
Cytat:Uwaga! Opowiadanie w pierwszych epizodach zahaczać będzie o okres "Zemsty Sithów" równocześnie jednak ze zmianami fabularnymi tak aby całość miała znaczący sens.

[Obrazek: image.php?di=2CPX]
[Obrazek: image.php?di=QLNI]

CHAPTER 6

Na Coruscant minęło już paręnaście godzin odkąd na spalone ciało Anakina założono strój Vadera. W jego głowie kroiło się aktualnie wiele myśli. Był wściekły, zrozpaczony i zagubiony równocześnie. Po tym jak Palpatine mu powiedział, że to on zabił Padme w swym gniewie to coraz bardziej pogrążał się w nienawiści. Nie potrafił zrozumieć jak do tego doszło. Przecież czuł, że wtedy na Mustafar jeszcze żyła.. Jego pogoń za zdobyciem mocy miała od początku przecież tylko jeden cel... uratowanie Padme przed śmiercią... teraz widział jednak, że jego próby zakończyły się sromotną porażką. Winę za tą porażkę nie obwiniał jednak siebie tylko Jedi, a w szczególności Obi-Wana który pokonał go w walce na Mustafar, jednocześnie dotkliwie go kalecząc. Anakin.. a raczej teraz już Darth Vader zaczął powoli akceptować swoje nowe ciało. Każdy krok sprawiał mu jednak dotkliwy ból. Cały jego kostium ograniczał mu swobodę chodzenia. Był bowiem bardzo ciasny i ocierał mocno o jego spalone ciało. Ból był nie wyobrażalny wręcz i nie do zniesienia... Vader jednak zatajał go i przekształcał wewnątrz siebie w emisyjną nienawiść i brutalność. Stał się bezdusznym potworem którego jedynym celem była zemsta na Kenobim i reszcie Zakonu Jedi za wszystkie czyny przeciwko niemu. Zamierzał ich zniszczyć, wytropić jak zwierzynę łowną i zabić z zimną krwią i nie zamierza poprzestać do czasu, aż ostatni Jedi nie zostanie uśmiercony.

[Obrazek: image.php?di=O3ZR]

Po swojej przemianie, Darth Vader zgodnie z zaleceniem swojego nowego mistrza przebywał przez jakiś czas na Coruscant. Krocząc powoli przez sale dawnego Senatu zmierzał do pomieszczenia należącego do Imperatora. Gdy do niego wszedł dostrzegł, że Palpatine znajduje się wewnątrz siedząc i patrząc przez szybę na uroki chaosu w nocnym krajobrazie miasta. Podszedł bliżej i kleknął przed nim.

- Mistrzu..

- Lordzie Vader.. - odpowiedział Palpatine obracając się do swojego ucznia. - Cieszę się, że przybyłeś..

- Starałem się najszybciej jak mogłem.. Czekam na twoje rozkazy..

- Czy dowiedziałeś się ile Jedi pozostało przy życiu?

- Jeszcze nie mistrzu, ale to kwestia czasu. Aktualnie zbierane są informacje do sporządzenia listy nadal żyjących Jedi.

- Dobrze.. Dobrze.. A jak się ma sprawa z naszą flotą?

- Statki Republiki zostaną wykorzystane właśnie w tym celu.

- Tyle to za mało. Venatory Republiki są już dosyć stare. Potrzeba nam więcej, nowszych modeli..Dodatkowo wciąż trwają prace nad naszym największym projektem.. Niestety budowa z tego co wiem zajmie kolejne lata a ja chciałbym aby ten proces trwał trochę krócej..
Chyba rozumiesz co mam na myśli..


- Tak.. Nie musisz się martwić.. Zajmę się tym osobiście

- Zanim jednak to uczynisz, pragnę aby nasze Imperium poznało nareszcie nowego lorda Sithów - Dartha Vadera. Przygotowałem spotkanie... Niech każdy przekona się o twojej potędze na własne oczy.

- Stanie się tak jak pragniesz, mój mistrzu - odparł Vader

Na twarzy Imperatora ukazał się złowieszczy uśmiech. Wstał on ze swojego fotela i ruszył wspólnie z Vaderem na wspomniane spotkanie.
Na placu w pobliżu senatu oczekiwała już armia Imperium. Żołnierze, admirałowie i generałowie.. ministrowie i senatorowie.. wszyscy zgromadzeni w jednym miejscu oczekiwali na przybycie Imperatora. Gdy tylko go dostrzegli cała zgromadzona armia stanęła na baczność.

- Chwała Imperatorowi! - krzyknęli

Imperator podniósł rękę. Od razu wszyscy ucichli oczekując na to co zamierza powiedzieć Palpatine.

- Zgromadzeni...Nasz czas właśnie nadszedł..Pora uświadomić całą galaktykę o naszej potędze! Na naszych oczach kształtuje się przyszłość... Nasze nowe Imperium!

Wszyscy żołnierze zaczęli wiwatować

- Nasza armia jest niezastąpiona... Chcę jednak, aby jedna osoba która będzie odpowiadać bezpośrednio przede mną, sprawowała nad nią pełną kontrolę.. Z tej własnie okazji mam zaszczyt przedstawić wam.. moją prawą rękę. Oto... lord Vader.

Wolnym krokiem zbliżający się Vader stanął obok imperatora.

Wszyscy byli lekko zaskoczeni. Nikt nie miał pojęcia kto to jest i czemu ma sprawować takie wysokie stanowisko. Co ciekawe jeden z ministrów widząc Vadera zaczął się śmiać. Sith dostrzegł to jednak bardzo szybko. Jedną ręką zaczął dusić ministra mocą podnosząc go przy tym równocześnie na parę metrów w górę tak, że każdy był w stanie go zobaczyć. Po chwili Vader puścił go ale ten był jednak już martwy. Na twarzy Imperatora widzącego gniew Vadera ponownie pojawił się srogi uśmiech.

- Ktoś jeszcze chciałby się pośmiać? - zapytał Vader

Nikt nie raczył nic odpowiedzieć. Większość zgromadzonych osób widząc pokaz, wystraszyło się jego postaci i do razu zaczęli go respektować. Teraz widzieli bowiem, że nie jest to zwykła osoba, a raczej ktoś znacznie potężniejszy..ktoś komu bezwzględnie należy się podporządkować gdyż niesubordynacja może się okazać dla nich śmiertelnym błędem.. Równocześnie jednak część starszych admirałów nadal nie było ufnych co do Vadera, obawiali się, że jego drażliwość i arogancja mogą sabotować przyszłe misje a nawet doprowadzić do zgubnych porażek. Mimo rozbieżności zdań każdy wolał zachować ciszę i przemilczeć to co przed chwilą zaszło. Po kilku chwilach grobowej ciszy Imperator przytaknął Vaderowi na znak zakończenia jego prezentacji. Vader odwrócił się więc i odszedł znikając w głębi budynku. Idąc w oddali słyszał okrzyki "Chwała Imperatorowi, Chwała Imperium".

Nazajutrz na stacji medycznej Obi-Wan poszedł do sali w której leżała Padme, sprawdzić czy wszystko jest z nią w porządku. Wchodząc do pomieszczenia dostrzegł, że senator nie śpi a leży wpatrzona w okno. Wyglądała na zamyśloną.

- Mam nadzieje, że nie przeszkadzam - rzekł Obi-Wan spoglądając na Padme

[Obrazek: image.php?di=GCC1]

- Nie.. proszę wejdź - powiedziała senator widząc Obi-Wana

Obi-Wan usiadł obok jej łóżka i patrzył na nią w milczeniu przez chwilę.

- Wszystko w porządku? Jak się czujesz? - zapytał

- Dobrze.. ale nie ukrywam, że bywało lepiej.

Ponownie nastał moment milczenia, Obi-Wan za bardzo nie wiedział co powiedzieć. Ostatnie wydarzenia jakie miały miejsce najzwyczajniej przerosły jego wyobrażenia. Zresztą nie tylko jego. Widział dobrze, że Padme jest załamana, a właściwie to zrozpaczona.

- Obi-Wan.. powiedz mi.. Czy to był tylko zły sen?

- Chciałbym żeby tak było - odparł

- Ja naprawdę go kochałam.. ja nie chciałam źle.. Czy naprawdę był tak pogrążony swoją żądzą mocy aby móc mnie zabić?

- Nie wiem.. ale z pewnością to nie były żarty. Wiem, że nie chciałaś źle.. ale niestety Anakin był zbyt zaślepiony by dostrzec twoje prawdziwe intencje.

- Czy jego miłość do mnie zanikła? Przestała istnieć? Czy ja go zawiodłam? Czy nie pomogłam mu gdy miałam do tego szanse..?

Obi-Wan patrzył ze smutkiem na Padme. Widział, że łzy zaczynają jej spływać po twarzy.

- Co ja teraz zrobię? Jak sobie poradzę sama? - rzekła z płaczem

- Nie jesteś sama. Senator Organa, mistrz Yoda i ja zawsze będziemy cię wspierać. Znajdziemy sposób.. pomożemy ci.

- Tylko.. jak mam teraz poskładać z powrotem moje złamane serce... Czuję jakby rozsypało się na małe kawałki... Czuję pustkę... czuję ból... - powiedziała patrząc na Obi-Wana

Spojrzenia Padme wywołało w Obi-Wanie wielki żal. Ostatnie wydarzenia spowodowały, że traktował ją teraz jak młodszą siostrę. Mocno więc przeżywał, gdy jej również działa się poważna krzywda. Chwycił ją więc za rękę.

- Posłuchaj.. Teraz powinnaś skupić się na tym by wychować swoje dzieci. Luke i Leia potrzebują kochającej matki. Nie myśl o tym co zadaje ci ból. Myśl o dzieciach.. twoich dzieciach.. To one będą lekarstwem na twoje cierpienie.

Do sali wszedł w tym momencie droid medyczny. Obi-Wan musiał opuścić na chwile sale gdyż droid miał przeprowadzić kilka badań. Gdy skończył i wyszedł z sali, podszedł od razu do Obi-Wana

- I jak? Co z nią? - zapytał Obi-Wan

- Jej stan powoli się poprawia, ale jeśli nadal będzie tak gwałtownie objawiać swoje negatywnie emocje to jej stan może się znów pogorszyć. - odparł droid

- Rozumiem - odparł Obi-Wan - A co z dziećmi?

- Ich stan jest stabilny, są zdrowe - odparł droid medyczny

- Dobrze - odparł mistrz Jedi i zostawił droida.

Gdy wszedł z powrotem do sali dostrzegł, że Padme spogląda na swoją rękę. Obi-Wan zauważył, że była cała poraniona.

- Nie mówiłaś mi nic, że coś Ci się stało w rękę. - powiedział podchodząc

- To nic takiego.. - rzekła przecierając oczy

- Nie wydaje mi się - rzekł Obi-Wan patrząc na rękę Padme - Kto Ci to zrobił?

Padme nie chciała powiedzieć co się stało. Próbowała milczeć jednak równocześnie nie chciała oszukiwać Obi-Wana.

- Pamiętasz jak mówiłeś mi, że udało Ci się zabić Grievousa na Utapau?

- Tak.. tak pamiętam

- Wtedy na Mustafar... pojawił sie on. C3PO próbował mnie obronić ale... nie miał z nim szans. Przytrzasnął mi rękę i zaczął grozić, że gdy ponownie mnie spotka na swojej drodze.. to mnie zabije.

Obi-Wan zaczął się zastanawiać w milczeniu

- Problem goni problem - odparł w końcu Obi-Wan wzdychając. - Cóż, pora na mnie, Powinnaś odpocząć, prześpij się chwilę. Potem odwiedzę Cię ponownie

- Dobrze.. - odpowiedziała Padme cicho

Obi-Wan kierując się w stronę wyjścia zatrzymał się jeszcze na chwilę i popatrzył ostatni raz na Padme. Po chwili wyszedł z sali.

Senator Bail Organa wraz z mistrzem Yodą przybywali aktualnie w sali kontrolnej gdy po kilku minutach dołączył do niech Obi-Wan wracający ze spotkania z Padme.

- Jak się czuje pani senator? - zapytał Bail Organa

- Ech.. - jęknął Obi-Wan dosiadając się do stołu. - Cały czas przebywa w swojej sali.. Medycy mówili, że powinna niedługo wydobrzeć ale jej nastawienie niestety nie jest już takie pozytywne. Próbowałem ją pocieszać ale widać, że cierpi...

[Obrazek: image.php?di=T0RC]

- Odpocząć ona musi, Poukładać myśli..Cierpienie i ból ją otaczają.. - odparł Yoda

- Tak mi jej szkoda.. kto by pomyślał, że Anakin zrobi coś takiego.. po tym co ich łączyło..

- Pomińmy ten temat.. - rzekł Obi-Wan chwytając się za głowę. - To co się stało to się stało. Teraz musimy pomyśleć co zrobić dalej.

- Obawiam się ja o dzieci... w niebezpieczeństwie dużym są.. - rzekł Yoda - Dowiedzieć się o nich Sidious nie może.

- W jaki sposób mielibyśmy je ukryć? - zapytał Organa

- Nie powinniśmy zabierać dzieci ich matce...Powinna być przy nich.. kwestia tylko tego aby pilnować by nic im się nie stało i nikt się o nich nie dowiedział.

- Ukryć je musimy ale.. Młody Luke.. Po ojcu moc wielką posiada.. wyczuwam to. - rzekł Yoda

- Sugerujesz żeby wyszkolić go na Jedi? - zapytał Obi-Wan

- Tak, wyszkolić go musimy

- A co z Leią? - zapytał senator Organa

- Powinna trwać przy matce - rzekł Obi-Wan - Może dobrym rozwiązaniem byłoby zabrać senator z dziećmi na Naboo?

- Nie wiem czy to dobry pomysł. Senator nie powinna tam wracać... Za bardzo kojarzona jest z tym miejscem... to zbyt niebezpieczne. Myślę ze może mógłbym znaleźć wolny apartament na Alderaan, tam mogłaby zostać. Odwiedzałbym je codziennie dostarczając im co byłoby najpotrzebniejsze. - rzekł senator Organa

Yoda i Obi-Wan popatrzyli na siebie. W zasadzie ten pomysł nie był najgłupszy. W szczególności, że mieliby kontrole nad sytuacją i w razie zagrożenia mogliby szybko zareagować dzięki senatorowi Organie. Problem tkwił jednak nadal ze szkoleniem Luka na rycerza Jedi. Wiadome było, że szkolony być musi, jednak póki co nie mieli pojęcia jak zorganizować dla niego trening. Mimo to jednak wstępne postanowienia zostały ustalone. Po tej rozmowie Senator Bail Organa oddalił się by porozmawiać z swoimi pomocnikami i pobliskimi medykami. Obi-Wan natomiast wraz z Yoda nadal siedzieli przy stole i rozmawiali.

- Mistrzu Yoda... Dowiedziałem się, że Grievous zdołał przeżyć. Był na Mustafar gdy walczyłem z Anakinem

- Co na Mustafar sprowadziło go? - zapytał Yoda

- Przypuszczam, że przybył aby spotkać się z innymi liderami Separatystów, Osobiście ich spotkałem ale... byli już martwi. Zapewne Grievous musiał również odkryć to samo co ja. - rzekł Obi-Wan

- Zdany na własną rękę Grievous jest, wojna skończyła się ale obserwować jego dalsze ruchy należy.. - odparł Yoda

- Uważasz, że on mógłby nam pomóc?

- Gdy Przyjaciele wrogami staja się, Starzy wrogowie przyjaciółmi zostać mogą.

- To prawda, ale znam Grievousa.. nigdy by nam nie pomógł, prędzej wolałby nas zabić

- Spróbować nie zaszkodzi Obi-Wanie - odparł Yoda

Obi-Wan zastanowił się na słowami Mistrza Yody. Nadal jednak nie był pewny czy rzekoma pomoc Grievousa byłaby w ogóle możliwa.
Nagle na komunikator Obi-Wana została wysłana wiadomość. Jak się okazało był to jeden z ocalałych Jedi. Obi-Wan od razu rozpoznał, że był to młody Zhaus.

- Zhaus? To naprawdę ty?

- Tak mistrzu Kenobi! Na szczęście otrzymałem wiadomość. Zdołałem w porę uciec.

- Gdzie jesteś?

- Nadal na Coruscant. Schroniłem się w niższych piętrach miasta. Wszędzie roi się od żołnierzy, ale myślę, że dam radę. Powinienem znaleźć jakiś statek.

- Dobrze więc, mam nadzieję, że uda nam się spotkać. Powodzenia i uważaj na siebie , Niech moc będzie z tobą.

- Dziękuje Mistrzu Kenobi, z wzajemnością - odparł Zhaus rozłączając się

Obi-Wan miał właśnie odejść od stołu, gdy zatrzymał go Yoda

- Mistrzu Kenobi..

- Tak? - zapytał odwracając się w stronę nadal siedzącego Yody

- Nasze drogi już wkrótce rozejść się muszą. Zanim jednak stanie się to, pewną informacje od twojego mistrza mam. Chciałbym przekazać Ci ją...

- Qui-Gon? - zapytał zaskoczony

Yoda kiwnął głową. Zamierzał przekazać Obi-Wanowi to, czego dowiedział się od Qui-Gona. Niezbędną wiedzę dzięki której będzie mógł pomagać innym w przyszłości... komunikować się z nimi... nawet po swojej własnej śmierci.

===================================================
END OF CHAPTER SIX

================================================================================​===================================

Jestem tu od 31 grudnia 2014 roku.
Nieustannie trwam w oczekiwaniu na lepsze jutro.

MegaRayquaza (2014-2015)
MrRayqq (2015-2016)
SoundwavePL (2016-2017)
Ravcore (2017-NOW)
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22-September-2020 15:15:55 przez Ravcore.)
Oceny: PoProstuMaciek69 (+1), jackpak (+1)
26-June-2020 18:23:41
Znajdź wszystkie posty
Ravcore Niedostępny
☆ Rysownik ☆
******

Liczba postów: 317
Dołączył: Feb 2017
549
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
RozowyOrangutan

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 0.00
Post: #7
RE: [Star Wars Stories] - Ostatni Rozkaz
Cytat:Uwaga! Opowiadanie w pierwszych epizodach zahaczać będzie o okres "Zemsty Sithów" równocześnie jednak ze zmianami fabularnymi tak aby całość miała znaczący sens.

[Obrazek: image.php?di=2CPX]
[Obrazek: image.php?di=QLNI]

CHAPTER 7

Generał Grievous nadal przebywał w swojej fortecy w systemie Vassek. Oczekiwał przybycia Wat Tambora który miał przekazać mu osobiście istotne wieści o przyszłych projektach Unii Technokratycznej. Czekając na swojego gościa Grievous spędzał czas samotnie wpatrując się w rzeźby Kaleeshańskich wojowników. Nie ukrywał, że pierwszy raz poczuł nowe uczucie od bardzo długiego czasu... - tęsknotę. Pamiętał bowiem czasy gdy był jednym z nich i walczył o pokój dla swojej planety - Kalee... Walczył z najeźdźcami....Walczył z potworami..Wielbiony przez swój lud jako wyborny taktyk i wspaniały generał. W tym wszystkim był jednak ktoś za kim Grievous tęsknił osobiście. Była to jego towarzyszka Ronderu z którą łączyły go dość bliskie więzy. Pamiętał dokładnie dzień w którym straciła ona życie podczas krwawej wojny z Hukami. Nie potrafił pogodzić się z jej stratą...Do tej pory czuł przygnębienie wpatrując się w te posągi które przypominały mu o tym strasznym dla niego wydarzeniu.

[Obrazek: image.php?di=ZN82]

Nie zamierzał ich jednak usunąć. Były one dla niego ważną pamiątką która ukształtowała jego osobę.. stworzyła Generała Grievousa. Przypominając sobie te dzieje Grievous był jakby nieobecny i kompletnie zamknięty w sobie. Głęboko rozmyślał na swoją przeszłością. Jego droid medyczny zdołał to dostrzec.

- Mistrzu? Wszystko w porządku? - zapytał EV-A4-D

- Tak - odparł cyborg nadal stojąc bez ruchu

- Wpatrujesz się w te posągi od godziny...

Grievous ryknął gniewnie w stronę droida.

- Emm wybacz, że przeszkadzam ale mam do przekazania ważną informacje

- O co chodzi?

- Ktoś próbuje nawiązać z tobą kontakt przez główny panel. Możliwe, że to istotne

- Kto to? Wat Tambor?

- Em.. Nie.. Sądząc po nadawanej częstotliwości połączenia.. Wydaje mi się, że to raczej.. Jedi

- Co? - rzekł zaskoczony Grievous

Generał droidów nie spodziewał się połączenia od Jedi. Było to dla niego wielkie zaskoczenie. Od razu ruszył w stronę panelu i aktywował komunikator siadając na swoim fotelu dowodzącym. Jak się okazało był to Obi-Wan Kenobi.

- Kenobi?

- Witaj Generale, jak się trzymasz po ostatnim spotkaniu?

- Czego chcesz? Niech zgadnę, pragniesz wymierzyć mi sprawiedliwość za wszystkie moje czyny, jak to zawsze?

- Prawdę mówiąc... nie tym razem. Osobiście jestem zaskoczony, że nadal żyjesz

- Chciałeś mi pogratulować? Daruj sobie..

- Nie ukrywam, że spodziewałem się takiej reakcji

- Do rzeczy Kenobi.. Mów.. Czego chcesz?!

- Jak zapewne wiesz wszystkich nas spotkała dosyć ciężka sytuacja. Dowiedziałem się, że byłeś na Mustafar i nawet byłeś zdolny by grozić senator Amidali śmiercią. Ale to już sobie darujmy... Tak samo jak ty zdołałem zauważyć, że Rada Separatystów została wymordowana. Sidious oszukał nas wszystkich. Był nie tylko waszym przywódcą ale i Kanclerzem Republiki. Od samego początku jego celem było stworzenie Imperium pod jego osobistą kontrolą. Mało tego.. kazał wymordować wszystkich Jedi wykorzystując przy tym armię klonów...

- Nie widzę gdzie tu jest niby mój problem - odparł Grievous

- Uważasz, że gdy Sidious cię odnajdzie to cię oszczędzi? Jesteś jedynie przeszkodą w realizacji jego planu, widzi w tobie zagrożenie dlatego też twoja śmierć jest mu na rękę. Tak jak to uczynił z całą waszą Radą i Hrabią Dooku.

- Co chcesz więc zasugerować? - zapytał Grievous

- Tymczasową współpracę.. a nawet sojusz.. w celu powstrzymania Sidiousa.

Grievous zaśmiał się tak, że aż kaszlnął dwa razy.

- Chyba nie mówisz poważnie? Miałbym się sprzymierzyć z Jedi?

- Nie nalegam... Ale chcę abyś przemyślał tą decyzje

- Nie wiem czy jest w ogóle nad czym się zastanawiać. - odparł Grievous - Ty i ten wasz zakon Jedi wystarczająco już namieszaliście w galaktyce

- Cóż...Zrobisz jak uważasz. Ja tylko chciałem przedstawić moją propozycje i podać rękę. Zawsze jednak możesz zmienić zdanie, wtedy już wiesz co robić.. Żegnam Generale - odparł Obi-Wan rozłączając się

Cyborg uderzył pięścią w stół i zaryczał ze złości. Nie zamierzał w żaden sposób sprzymierzać się z Jedi. Cały czas uważał ich za wrogów których za wszelką cenę będzie tępić gdy tylko zdoła ich spotkać. Co prawda widział, że są oni aktualnie w tej samej sytuacji co on, jednakże w przeciwieństwie do nich, Grievous miał swój plan który zamierzał już wkrótce zrealizować. Wiadomość od Kenobiego zdziwiła go i zdenerwowała równocześnie. Za kogo Jedi się uważają? Najpierw niszczą jego plany, jego armię, wysyłają swoich ludzi aby go unicestwić i zakończyć wojnę...a teraz ? Teraz chcą współpracować... Cóż za nonsens. "Nie ma takiej opcji, niech radzą sobie sami.." - myślał.

Po chwili do Grievousa przybył jego droid medyczny powiadomić go o przybyciu Wat Tambora. Grievous udał się więc w stronę wejścia gdzie czekał już Wat Tambor. Nakazał mu wejść do środka.

- Generale, przynoszę coś co może Ci się spodobać - powiedział Wat Tambor

- Co to takiego?

- Z myślą o tobie moi ludzie przygotowali projekt specjalnych jednostek drodiów które w znacznym stopniu pomogą nam w walce.

- Co to za droidy?

- Póki co jest to prototyp.. Droid C7 Commando, wzorowane na tradycyjnych jednostkach commando droidów ale z znacznymi usprawnieniami. Zdecydowanie większa koordynacja i zwinność oraz czterokrotnie podwyższony iloraz inteligencji. Dodatkowo wzmocniony pancerz który sprawi, że staną się znacznie wytrzymalsze. Droidy te dostosowane będą do walki każdą bronią palną jak i bronią białą. Już teraz mogę powiedzieć, że znacznie przewyższają one w walce starsze jednostki i są niezwykle wydajne.

- Dobra robota - rzekł zadowolony Grievous patrząc na plany

[Obrazek: image.php?di=30CW]

- Oczywiście jeśli zezwolisz wznowimy również produkcje podstawowych jednostek B1 i B2 oraz Droidek, Oczywiście z większymi usprawnieniami technicznymi - dodał Wat Tambor

- W jaki sposób udało Ci się przekonać twoich ludzi do dalszej pracy?

- Najzwyczajniej nie chcą poddać się Imperium, wszyscy stoją po naszej stronie i za nasze zwycięstwo są gotowi tworzyć droidy nawet za darmo... I to nie tylko Unia Technokratyczna... Coraz więcej systemów planetarnych zamierza poprzeć ruch separatystów, nawet Geonosianie mimo śmierci swojego króla nadal są naszymi sojusznikami.

- Nie rozpowiadaj o nas za bardzo Tambor. Pamiętaj, że mamy działać w ukryciu. Imperium nie może się dowiedzieć o naszych działaniach póki nie będziemy w pełni gotowi do otwartej walki.

- Nie musisz się o to martwić Generale. Wszystko jest pod kontrolą

- Dobrze.. Bardzo dobrze.. Ha ha ha - zaśmiał się Grievous.

- Ah, prawie bym zapomniał wspomnieć.. Oprócz armii droidów, Unia Technokratyczna na spółkę z Neimoidianami rozpoczęła prace nad nowymi fregatami i stacjami bojowymi. Prace trwają w kilku systemach równocześnie.

- Ile czasu zajmie budowa?

- Parę lat.. z trzy, maksymalnie cztery.. i powinniśmy być gotowi

Grievous zastanowił się. Było to bardzo dużo czasu.. nawet więcej niż trwała sama wojna. Rozumiał jednak, że aby walczyć to musi mieć czym.. Cierpliwość była niezbędna w szczególności, że aktualna flota separatystów składała się jedynie z paru okrętów i transportowców a przy takim stanie floty nie dało się zdobyć nawet jednego systemu znajdującego pod kontrolą Imperium.

- Dobrze więc, udaj się na Skako i kontroluj przebieg produkcji. Informuj mnie od dalszych postępach.

- Jak rozkażesz Generale - rzekł Wat Tambor

Wychodząc Skakoanin udał się do swojego transportowca i odleciał z planety. Grievous przez moment patrzył jak jego sojusznik odlatuje i po chwili wrócił z powrotem do środka swojej fortecy. Przez długi czas cyborg myślał nad projektami Tambora. Liczył na to, że będą one skuteczniejsze niż dotychczasowe modele którymi dysponowała Konfederacja. Siedział tak przez dłuższą chwile przy swoim stole i rozmyślał, gdy nagle otrzymał zakodowany komunikat od jakiejś tajemniczej osobistości. Początkowo myślał, że to znów Jedi próbują go namawiać do współpracy jednak potem zrozumiał, że to coś zupełnie innego. Odtworzył nagranie które zostało mu wysłane. Była na nim mroczna postać o charakterystycznym głosie. Grievous wsłuchał się dokładnie w wypowiadane przez nią słowa.

- Jeśli nadal żyjesz.. bo czuje, że tak jest.. przybądź na podane koordynaty nawigacyjne jeśli nie jesteś tchórzem... Będę na Ciebie czekał.

Grievous przyglądał się przez chwile transmisji odtwarzając ją dwukrotnie.

- Dobrze więc.. Nie mogę się doczekać.. - rzekł śmiejąc się cyborg.

Natychmiastowo wezwał jednego z MagnaGuardów aby przygotował jego statek do odlotu.

- Em.. Mistrzu dokąd się wybierasz? - zapytał jego droid medyczny widząc, że Grievous ma zamiar wchodzić z bazy

- Otrzymałem pewne zaproszenie na spotkanie.. - odparł

Droid nie zbyt zrozumiał ten przekaz, jednak więcej nic nie dopytywał. Patrzył tylko jak generał odchodzi w kierunku wyjścia. Grievous zabierając ze sobą dwójkę MagnaGuardów odleciał transportowcem prosto w stronę systemu Tatooine. To tutaj doprowadziły go przekazane w wiadomości koordynaty. Tatooine była pustynną planetą na zewnętrznych Rubieżach Galaktyki. Nie cechowała się niczym szczególnym poza słynną kantyną w Mos Eisley która była głownie miejscem spotkań przemytników, złodziei i oszustów oraz Pałacem Jabby zlokalizowanego na północnych obrzeżach Morza Wydm gdzie to Hutt stworzył swój własny kąt zbrodni i bogactwa. Statek Grievousa rozpoczął lądowanie pośrodku pustyni. Charakterystyczne dwa błyskające malowniczymi kolorami słońca już dawno zaszły za horyzontem. Panujący mrok i wieczna pustynia rozciągały się w każdym kierunku. Paręnaście metrów od miejsca lądowania statku Generała stała ta sama postać, która wysłała Grievousowi wiadomość. Istota której twarz zakryta była przez ciemne szaty. Grievous wyszedł ze statku wraz ze swoimi MagnaGuardami. Symbolizując ręką nakazał im utrzymać pozycję pilnując statku. Sam zaś zbliżył się do stojącej postaci. Mroczna i tajemnicza istota podniosła głowę patrząc na przybyłego oponenta.

- No proszę... a jednak plotki nie były prawdziwe - rzekła postać

- Jesteś zawiedziony? - zapytał Grievous

- Wręcz przeciwnie.. cieszy mnie to, że przybyłeś.. jak zwykle jednak nie sam.. - rzekł patrząc na stojące MagnaGuardy

- Nie mógłbym odmówić zaproszenia - odparł cyborg

Postać zdjęła mroczną szatę zakrywającą jej twarz ukazując swoje pełne oblicze. Jak się okazało był to Darth Maul we własnej osobie.

- Domyślasz się mam nadzieję dlaczego Cię tu wezwałem - rzekł Maul nie spuszczając wzroku z Grievousa

Grievous zaśmiał się

- Stęskniłeś się i chciałeś mnie zobaczyć? - zapytał ironicznie Grievous

- Nie.. Pamiętasz może nasze ostatnie spotkanie na Dathomir... Dałem Ci szanse Grievous, ale jej nie wykorzystałeś..

- Nadal żywisz urazę po tym jak własnymi rękami zabiłem na twoich oczach tą wiedźmę Talzin ?

- Poprzysiągłem, że gdy nadejdzie okazja to osobiście zniszczę Cię raz na zawsze. Zapłacisz za jej śmierć swoim marnym i bezwartościowym życiem - rzekł Maul aktywując swój podwójny krwawo-czerwony miecz świetlny

- Ha ha ha.. Lubie wyzwania - odparł Grievous aktywując swoje 4 ręce a w każdej z nich miecz świetlny.

[Obrazek: image.php?di=KBT6]

Głucha cisza okrążała dwóch przeciwników. Jedynym słyszalnym dźwiękiem był sam odgłos ruchu miecza świetlnego. Mrok nocy spowijał pustynie a bezchmurne niebo odsłoniło blask odległych gwiazd. Grievous i Maul mierząc się wzrokiem oczekiwali ruchu ze strony oponenta.
Wściekłość ukazała się na twarzy Maula i to on ruszył na przeciwnika jako pierwszy. Grievous szybko zablokował jego atak i kopnął go metalową noga odrzucając przeciwnika na parę metrów. Nie zrobiło to jednak wrażenia na Maulu. Szybko podniósł się gotów do dalszej walki. Cyborg ruszył szarżą obracając swoimi wszystkimi czterema mieczami w bardzo szybkim tempie. Maul odskoczył od niespodziewanego ataku i sam postanowił zaatakować ponownie. Miecze zostały skrzyżowane. W pewnej chwili Sith kopnął cyborga w twarz lekko go dezorientując a następnie odepchnął go mocą. Grievous jednak w porę zdołał zmniejszyć dystans odrzutu wbijając swoje miecze głęboko w piaszczyste podłoże. Maul ruszył na niego próbując zadać kolejny cios, jednak cyborg w porę zdołał zablokować atak. Gniew Sitha był coraz większy. Chęć zemsty była tak duża, że zaczął podchodzić coraz bliżej Grievousa atakując coraz bardziej agresywnie. Cyborg zdołał to jednak wykorzystać. Złapał nogą głowę Maula i wykonując salto przerzucił go na drugą stronę. Mocno poturbowany Sith leżąc na piasku spojrzał gniewnie na Grievousa.

- Wystarczy tego! - krzyknął podnosząc się z ziemi - Skończyła się zabawa!

Maul skoczył w stronę Grievousa. Zadając mocny cios zdołał lekko oszołomić cyborga i wykorzystując okazje odciął mu dodatkową parę rąk. Grievous widząc sytuacje próbował blokować kolejne ciosy, jednak Maul ponownie odepchnął Grievousa mocą. Gdy ten leżał już na ziemi i próbował powrócić do walki, Maul już nad nim stał, gotów by wykonać ostateczny cios.

- Twój czas już nadszedł! Giń! - krzyknął Maul

- Nigdy! - rzekł Grievous i przemieniając się w tryb "pająka" w ostatniej chwili rzucił się na Maula taranując go a następnie przebiegając kilka metrów do tyłu, wrócił do normalnej postawy i aktywował swoje ostatnie dwa miecze świetlne.

Maul wstając, ponownie rzucił się na Grievousa i miecze ponownie zostały skrzyżowane. Grievous zaczął atakować zaciekle, jednak Maul doskonale się bronił. Cała walka nie trwała jednak zbyt długo, Maul był bowiem dużo mocniejszy od generała w walce. Bardzo szybko wytrącił mu kolejny miecz z ręki podczas jego kolejnego ataku. Grievous został zmuszony do obrony tylko jednym mieczem. Dostrzegł, że zaczyna przegrywać więc musiał działać szybko. Próbując zyskać czas, Grievous uderzył Maula w twarz z całej siły swoją metalowa ręką oszałamiając go, a następnie kopnął go, odrzucając na kilka metrów. Gdy Maul leżał na ziemi, Grievous szybko zwrócił się do swoich MagnaGuardów.

- Uruchomić statek! Aktywować silniki... Pełna moc! - krzyknął

MagnaGuardy od razu ruszyły do środka i posłusznie wykonały polecenie. W błyskawicznym tempie statek był już w powietrzu. Maul wstając spostrzegł jak Grievous wystrzeliwuje harpun z ramienia, który od razu uczepił się startującego transportowca. Statek natychmiast ruszył unosząc Grievousa w powietrze. Darth Maul próbując zatrzymać dowódce droidów rzucił mieczem w celu przecięcia linki na której uczepiony był generał. Cyborg jednak zdołał odbić nadlatujący miecz swoim ostatnim ostrzem. Sith przyglądał się jak jego odbity miecz spada prosto na ziemie. Grievous był już zbyt wysoko aby mógł ponownie go dosięgnąć. Złapał więc swój miecz i patrzył tylko jak generał odlatuje śmiejąc się.

- GRRRRIEVOUS!!!! - krzyknął Maul ze wściekłości. Jego plan wyeliminowania generała droidów się nie powiódł. W aktualnej sytuacji nie mógł jednak nic zrobić. Wiedział, że cyborga tak prędko nie uda mu się spotkać ponownie, ale mimo to nie zamierzał zapomnieć o tej walce, nie zamierzał zapomnieć jego win... Zawrócił więc idąc przez pustynie rozmyślając nad przyszłą zemstą.

===================================================
END OF CHAPTER SEVEN

================================================================================​===================================

Jestem tu od 31 grudnia 2014 roku.
Nieustannie trwam w oczekiwaniu na lepsze jutro.

MegaRayquaza (2014-2015)
MrRayqq (2015-2016)
SoundwavePL (2016-2017)
Ravcore (2017-NOW)
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25-September-2020 15:36:35 przez Ravcore.)
30-June-2020 17:25:12
Znajdź wszystkie posty
Ravcore Niedostępny
☆ Rysownik ☆
******

Liczba postów: 317
Dołączył: Feb 2017
549
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
RozowyOrangutan

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 0.00
Post: #8
RE: [Star Wars Stories] - Ostatni Rozkaz
Cytat:Uwaga! Opowiadanie w pierwszych epizodach zahaczać będzie o okres "Zemsty Sithów" równocześnie jednak ze zmianami fabularnymi tak aby całość miała znaczący sens.

[Obrazek: image.php?di=2CPX]
[Obrazek: image.php?di=QLNI]

CHAPTER 8

Minęło parę dni od tragicznych wydarzeń które nastąpiły po przekształceniu Republiki w Imperium. Yoda zdołał już opuścić stację medyczną. Przekazał Obi-Wanowi, że udaje się na samotne poszukiwania innych Jedi. Żegnając Yodę liczył na to, że jeszcze kiedyś ponownie zdołają się spotkać. A gdy nadejdą lepsze czasy.. wspólnie odbudować to co zostało zniszczone. Obi-Wan wraz z Senatorem Organa pozostali więc na stacji, czekając aż Padme będzie na tyle w dobrej formie by móc przetransportować ją w bezpieczne miejsce. Starali się odwiedzać ją jak najczęściej, nawet parę razy dziennie, tak aby nie czuła się samotna. W końcu po tych kilku dniach o świcie medycy przekazali wiadomości Senatorowi Organie, że Padme jest już zdrowa i może nareszcie opuścić stacje. Ucieszyła go wielce ta wiadomość, nie było bowiem już w tym miejscu tak bezpiecznie, jak w momencie gdy tu przybyli. Imperium zaczęło rozszerzać swoje wpływy i informować o swoim istnieniu coraz szerszy zakres Galaktyki, dlatego też musieli jak najszybciej ewakuować się ze stacji i ukryć się w bezpiecznym miejscu. Tak jak zostało to ustalone, Padme miała zostać przeniesiona wraz z dziećmi na Alderaan pod stałą obserwacją senatora Organy.
Mając zamiar przekazać jej natychmiastowo owe wieści wszedł do jej pokoju. Zastał ją wpatrzoną w okno. Wyglądała na zamyśloną.

- Pani Senator? Jeśli nie ma Pani nic przeciwko to musimy jak najszybciej się stąd zbierać - powiedział senator Organa

- Oczywiście - odparła odwracając się w stronę Baila Organy. - Czy wszystko jest już przygotowane?

- Tak, osobiście zadbałem o to, nie musi się Pani o nic martwić... Transport przebiegnie dyskretnie. Gdy dotrzemy na Alderaan wszystko powinno być już dobrze.

- Rozumiem - odparła Padme - A dzieci? Chciałabym je mieć przy sobie

- Oczywiście.. mistrz Kenobi będzie oczekiwał wraz z nimi przy statku.

- Dobrze.. - rzekła sięgając po bagaże - Chodźmy więc... nie każmy im czekać

Padme założyła szybko swoją szatę i wraz z senatorem Organą skierowała się do wyjścia ze stacji medycznej.
Na miejscu przy samym statku czekał już Obi-Wan wraz z C3PO i R2D2. Padme dostrzegła, że Obi-Wan trzyma na rękach małego Luka a C3PO malutką Leię.
C3PO widząc Padme natychmiastowo się ucieszył. Nie widział jej bowiem od bardzo dawna i martwił się o jej stan przez ten cały okres pobytu na stacji.

- Pani Padme! Pani Padme! Całe szczęście..Radość to ogromna widząc Panią na własnych nogach!

- Dziękuje C3PO - rzekła uśmiechając się i biorąc od droida dziecko na swoje ręce

- Starałem się trzymać delikatnie - dodał C3PO

- Bardzo się cieszę, jesteś niezawodny - rzekła Senator lekko kołysząc na rękach swoje dziecko.

Obi-Wan podszedł do Padme przekazać jej również małego Luka. Padme spojrzała na dziecko z wielką z czułością.

- Dziękuje Obi-Wan, gdyby nie ty, to nie wiem co mogłoby się wydarzyć... Zawdzięczam Ci życie... tobie i senatorowi Organie.. Naprawdę dziękuje.. za wszystko - powiedziała patrząc na Obi-Wana

- Nie musisz dziękować - odparł Obi-Wan lekko zmieszany - Te dzieci są naszą nadzieją na przyszłość. Cieszy mnie to, że nie są same i ma kto się nimi opiekować..

Senator Organa oznajmił wszystkim, że statek jest gotowy do podróży. Natychmiastowo wszyscy weszli na pokład. Gdy statek ruszył, Obi-Wan kontynuował swoją rozmowę z Padme.

- Nadal wraz z mistrzem Yoda zastanawiamy się jak trenować Luka na przyszłego Jedi. Nie możemy tego robić na Alderaan.. Sidious mógłby wyczuć naszą obecność i wtedy wszyscy byliby w poważnym niebezpieczeństwie...

- Czy.. to naprawdę jest konieczne? -zapytała

- Nie... ale... w obecnej sytuacji widząc jaki potencjał posiada.. szkoda by było to zlekceważyć. Zresztą gdyby dorósł.. mógłby bronić ciebie przed niebezpieczeństwami.

Padme popatrzyła na swojego syna z lekkim niepokojem.

- Wiesz dobrze, że nie potrzebuje znowu niesamowitej ochrony.. potrafię o siebie zadbać... Nie chciałabym narażać swojego syna na niebezpieczeństwo z mojego powodu..

- Nigdy nie wiesz co może się stać..

Padme wiedziała, że Obi-Wan nie chce dla niej źle. Trening Luka na rycerza Jedi był konieczny, w szczególności jeśli naprawdę posiada duży do tego potencjał. Nie chciała odbierać Lukowi tej szansy. Mimo to jednak bardzo się obawiała o jego przyszłość.

- Cóż... Wiesz dobrze, że póki co jest za młody na taki trening - odparła

Obi-Wan kiwnął głową

- Oczywiście.. Poczekamy aż będzie trochę starszy.. Do tego czasu myślę, że znajdziemy jakieś sensowne wyjście.

- Chciałabym wiedzieć jeszcze jedną rzecz.. Czy będę mogła wrócić kiedyś na Naboo?

Obi-Wan popatrzył na Senatora Organe, a ten na niego. Obaj trochę wahali się z odpowiedzią.

- Na tą chwilę nie wiemy. - odparł Obi-Wan - Nie chcemy abyś tam wracała.. Jesteś zbyt kojarzona z tamtym miejscem jako królowa i senator. Gdybyś tam pozostała mogło by Ci grozić poważne niebezpieczeństwo. W szczególności teraz, jako osobie należącej do przeciwników władzy Imperatora.

- Rozumiem.. dobrze więc....- rzekła cicho Padme

Szczerze nie była zbytnio zadowolona z tej informacji. Naboo było jej domem, a fakt, że nigdy więcej mogłaby go nie zobaczyć było straszną wizją. Wiedziała jednak, że teraz musi odłożyć na bok wszystkie doczesne sprawy i obowiązki. Aktualnym priorytetem była ochrona jej dzieci przed rozszerzającym się na całą galaktykę złem. Była gotowa zrobić dla swoich pociech wszystko. Zresztą były one ostatnią jej pamiątką po szczęśliwych i beztroskich czasach... Pamiątką po Anakinie.. zanim jeszcze postanowił przejść na ciemną stronę mocy... Padme nadal jednak nie wiedziała co tak naprawdę stało się z jej ukochanym..Obi-Wan nie zdradził jej tych szczegółów. Nie wiedziała więc co zaszło na Mustafar po tym jak została stoczona tam bitwa pomiędzy mistrzem a uczniem...Mimo wszystko jednak nie dopytywała o to Obi-Wana bo czuła, że i tak by jej nie odpowiedział. Uważała więc, że Anakin zginął podczas walki.. Prawda była jednak zupełnie inna..

Podróż powoli dobiegała końca. Statek zdołał dolecieć do systemu Alderaan. Znajdującą się tu planetą od wieków rządziła rodzina Organa. Jej ostatnim przedstawicielem był właśnie senator Bail Organa. Alderaan słynęła ze swojej pokojowej natury i negatywnego usposobienia do konfliktów, co czyniło ją idealnym miejscem odpoczynku i schronienia. Mieszkańcy dążąc do harmonii z przyrodą, budowali swe miasta w większości albo pod powierzchnią, albo też wkomponowywali je w pobliskie otoczenie. Tak było również w przypadku stolicy - Alderze, w której budynki umożliwiały obserwacje piękna krajobrazu i malowniczych zapierających dech widoków.

Statek zatrzymał się przy jednym z apartamentów. Bail Organa wyszedł jako pierwszy ze statku.

- Oto jesteśmy na miejscu - powiedział

- No proszę.. Trzeba przyznać, ładnie tutaj - rzekł Obi-Wan rozglądając się dookoła.

Bail Organa postanowił oprowadzić Padme po całym apartamencie.
Rozglądając się tak, Padme dostrzegła, że apartament ten jest bardzo podobny do tego który posiadała na Coruscant, jednak z kilkoma wyraźnymi różnicami.
Okolica była bardziej spokojna, nie było takiego zagęszczenia na ulicach miasta.. a przede wszystkim widoczna była przepiękna panorama na pobliskie góry i malownicze wręcz jezioro. Dodatkowo powietrze.. było niemal krystalicznie czyste.

[Obrazek: image.php?di=IF7X]

- Jak się Pani podoba, Pani senator? - zapytał Bail Organa

- Jest tu naprawdę pięknie... - odparła wpatrzona w uroki krajobrazu - Naprawdę dziękuje.. To wiele dla mnie znaczy

- Bardzo się cieszę, że się podoba... Jak spojrzy Pani przez okno, to w tamtym miejscu znajduje się moja posiadłość, jest dosyć blisko. - rzekł Bail Organa wskazując ręką przez szybę.

- Rzeczywiście, wygląda na to, że będziemy mieszkać praktycznie po sąsiedzku - odparła Padme

- Proponuje by C3PO został tu z tobą, zdecydowanie przyda Ci się pomoc w codziennych obowiązkach - dodał Obi-Wan

- Tak.. z wielką przyjemnością zostanę z panią Padme! - odparł droid

Padme uśmiechnęła się.

- Dobrze, choć C3PO pomożesz mi z dziećmi - powiedziała

- Ależ oczywiście! - odparł radośnie

Bail Organa tymczasem podszedł do Obi-Wana.

- Co o tym sądzisz mistrzu Kenobi? - zapytał

- To dobre miejsce w szczególności, że nie znajduje się daleko od twojej posiadłości.

- Miejmy nadzieję, że tu będzie bezpiecznie

- Jestem dobrej myśli...Wszystko jakoś się ułoży... Potrzeba tylko odrobiny czasu - rzekł Obi-Wan

- Zgadzam się - odparł Bail wpatrzony w okno.

- Posłuchaj... na mnie przyszła już pora.. muszę stąd odlecieć. Bardzo Cię proszę... jakby cokolwiek się działo... jakby cokolwiek się stało.. natychmiast mnie powiadom. Dbaj o nią.. i o jej dzieci. - rzekł Obi-Wan

- Zrobię co w mojej mocy, nie pozwolę by jej się stała krzywda, obiecuje - odparł Bail Organa patrząc na mistrza Jedi

Obi-Wan poklepał po ramieniu senatora.

- Trzymaj się.. przyjacielu, Miejmy nadzieje, że spotkamy się wkrótce ponownie - rzekł Obi-Wan

- Do zobaczenia.. Niech moc będzie zawsze z tobą Mistrzu Kenobi - rzekł

- Z tobą również - odpowiedział Obi-Wan zakładając swoja szatę.

Gdy Obi-Wan wyszedł, Bail patrzył przez okno jak wraz z R2D2 odlatują wspólnie statkiem. Miał cichą nadzieję, że jeszcze zdołają się spotkać... że dożyją czasów kiedy ponownie zapanuje pokój. Wiedział jednak, że to mogą być tylko odległe marzenia.. Ciemność bowiem coraz bardziej rozprzestrzeniała się przez galaktykę i na razie nikt nie był w stanie powstrzymać tego co wydaje się być nieuniknione.. Gwiazda powoli chyliła się ku zachodowi. Malownicze kolory zaczęły oplatać niebo z każdej strony.
Statek Obi-Wana zniknął z oczu senatorowi, przez chwile widoczna biała święcąca kropka kompletnie wyparowała w odmętach ciemniejącego nieboskłonu. Stojąc tak bez ruchu przez parę minut wpatrzony w niebo, rozmyślał nucąc sobie pod nosem. W mgnieniu oka na zewnątrz zrobiło się praktycznie zupełnie ciemno. Czuł jakby zupełnie stracił rachubę czasu.. Ocknął się dopiero parę minut później i szybko poszedł sprawdzić co robi Padme. Zatrzymał się dopiero w progu pokoju, słysząc jak Padme śpiewa kołysankę dla swoich dzieci jednocześnie czule je kołysząc. Słowa tej pieśni były.. niezwykle piękne.. przepełnione miłością, czułością i nagłym uczuciem nadziei. Bail Organa znał tą pieśń, słyszał ją bowiem wielokrotnie. Było to dla niego dość duże zaskoczenie ponieważ szczerze była to jedna z jego ulubionych...Nie spodziewał się, że zdoła ją usłyszeć ponownie po tym wszystkim co się ostatnio wydarzyło. Wsłuchany w głos Padme oparł się o drzwi i patrzył na dwójkę śpiących maluchów.

[Obrazek: image.php?di=YYFH]

Padme dopiero po chwili dostrzegła, że Bail stoi w drzwiach.

- Och, wybacz nie zauważyłam Cię - rzekła z uśmiechem

- Nic nie szkodzi. Przepraszam, że przerwałem... Chciałem tylko powiadomić, że mistrz Kenobi już odleciał.

- Bez pożegnania? - zapytała lekko smutnym głosem

- Nie chciał się mieszać. Z tego co wiem miał też parę spraw do załatwienia. Ale nie musi się Pani martwić, z pewnością niedługo przybędzie ponownie.

- Miejmy taką nadzieję.. - odparła Padme

- Swoją drogą... bardzo piękna kołysanka

- "Srebrny Płomień z Doliny Jezior".. - rzekła z uśmiechem - Gdy byłam jeszcze mała, moja mama mi śpiewała tą pieśń gdy bałam się zasnąć, albo gdy opornie nie chciałam pójść spać...

- No proszę.. ja również ją znam.. - rzekł Bail Organa - Jest przepiękna... uwielbiam ją. Zawsze przypomina mi same radosne chwile z mojego życia.

- Naprawdę? - zapytała

- Zdecydowanie... Tak... - rzekł Bail kiwając głową wpatrzony w dwójkę śpiących dzieci.

Kompletny zmrok nastał już bowiem nad całym miastem a nocna fauna zaczęła budzić się do życia. Błyskające gwiazdy migały na krystalicznie czystym, nocnym niebie przedzierane przez pas galaktycznego pyłu, obłoków gazów i materii... Senator Organa i Padme chwilę jeszcze rozmawiając, sami również postanowili się położyć spać. Od wielu dni bowiem nie mogli zaznać spokoju.. teraz mogli nareszcie odpocząć. Przynajmniej na tą chwilę..

W międzyczasie Obi-Wan opuścił już system Alderaan ruszając dalej przez galaktykę w poszukiwaniu innych Jedi. Próbował nawiązać kontakt z Zhausem, który jako jedyny zgłosił mu jeszcze podczas pobytu na stacji medycznej, że nadal się trzyma. Mistrz Jedi nie wiedział jednak czy młodemu padawanowi udało się opuścić Coruscant, czy tez został złapany przez siły Imperium.

- R2, mógłbyś sprawdzić czy można się połączyć z Zhausem? - zapytał Obi-Wan

R2D2 brzdęknął dwa razy i po chwili udostępnił połączenie z młodym Jedi

- Mistrz Kenobi!

- Zhaus! Udało Ci się uciec z Coruscant?

- Tak, zabrałem jeden ze statków i tymczasowo schroniłem się na planecie Mannan, ale nie zostanę tu raczej na długo

- To dobrze.. Znalazłeś może jakieś ślady innych Jedi?

- Niestety nie... Nie otrzymałem ani nie znalazłem żadnych informacji.. Boję się, że możemy być ostatnimi przedstawicielami Zakonu.

- Rozumiem... Postaram się do ciebie dotrzeć.. Mam parę kwestii które chciałbym z tobą omówić osobiście.

- Dobrze, będę czekał Mistrzu. Tylko uważaj.. W pobliżu planety stacjonuje flota Imperialna..

- Zrozumiałem.. Dziękuję za informacje - odparł Obi-Wan

Połączenie dobiegło końca. Obi-Wan nakazał R2D2 wyznaczyć kurs na planetę Mannan. Gdy droid to uczynił, statek ruszył w nadprzestrzeń przez najkrótszą możliwą trasę. Obi-Wan chciał tam dotrzeć jak najszybciej aby spotkać się z Zhausem.
Przy układzie Mannan rzeczywiście tak jak mówił Zhaus, aktualnie przebywała flota Imperium. Były to trzy dotychczasowe Venatory Republiki. Prace nad nowymi modelami wciąż trwały i produkcja pierwszych nowych niszczycieli typu Imperial I oraz Imperial II miały zostać zakończone już wkrótce. Na pokładzie trzech niszczycieli Venator przebywało mnóstwo żołnierzy Imperium. Jednak to ten, który nimi dowodził w rzekomej misji budził największe obawy...

- Lordzie Vader.. odbieramy sygnał.. . - rzekł Admirał podchodząc do stojącego Vadera na mostku wpatrzonego w przestrzeń kosmiczną.

- Co to za sygnał? - zapytał

- Nasze czujniki wykryły, że jakiś statek wyłania się z nadprzestrzeni po drugiej stronie planety.. nie należy do Imperium - rzekł Admirał.

Vader nic nie odpowiedział. Stał tylko wydając przerażający i tworzący krew w żyłach odgłos oddechu. Admirał widząc brak odpowiedzi z ust Vadera, postanowił wziąć sprawy we własne ręce.

- Wykonać przelot wzdłuż planety... Nie pozwolimy na lądowanie bez zezwolenia - krzyknął Admirał do pilotów - Wyłączyć osłony... Aktywować silniki...

Vader przez chwilę milczał wpatrzony w planetę, jednak w końcu odpowiedział na zadane mu pytanie.

[Obrazek: image.php?di=5QR2]

- To nie będzie konieczne Admirale..

- Eee Co? W takim razie mamy zezwolić na przelot tego statku? - zapytał zaskoczony Admirał

- Tą sprawą zajmę się osobiście - rzekł Vader wolnym krokiem wychodząc z mostka.

Wszyscy patrzyli jak Vader wychodzi. Nie wiedzieli co teraz maja zrobić. Oczekiwali na instrukcje od Admirała.

- Eee.. włączyć osłony.. Pozostać na wyznaczonym kursie.. - powiedział lekko zdezorientowany Admirał. Nie spodziewał się bowiem, że nastąpi taki obrót spraw.

Po chwili wszyscy dostrzegli przez okno jak myśliwiec Vadera wylatuje z hangaru niszczyciela i podąża w stronę powierzchni planety..

===================================================
END OF CHAPTER EIGHT

================================================================================​===================================

Jestem tu od 31 grudnia 2014 roku.
Nieustannie trwam w oczekiwaniu na lepsze jutro.

MegaRayquaza (2014-2015)
MrRayqq (2015-2016)
SoundwavePL (2016-2017)
Ravcore (2017-NOW)
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25-September-2020 15:44:19 przez Ravcore.)
04-July-2020 17:30:40
Znajdź wszystkie posty
Hobbs
Wspieram Forum

Liczba postów: 6969
Dolaczyla: Jan 2012
Reputacja: 777

MineGold: 777.77

Serdecznie polecamy serwis który pomoze Ci zdobyc Ci polubienia, subskrybcje, followersów i rozbudowac Twoje socialmedia!
Ravcore Niedostępny
☆ Rysownik ☆
******

Liczba postów: 317
Dołączył: Feb 2017
549
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
RozowyOrangutan

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 0.00
Post: #9
RE: [Star Wars Stories] - Ostatni Rozkaz
Cytat:Uwaga! Opowiadanie w pierwszych epizodach zahaczać będzie o okres "Zemsty Sithów" równocześnie jednak ze zmianami fabularnymi tak aby całość miała znaczący sens.

[Obrazek: image.php?di=2CPX]
[Obrazek: image.php?di=QLNI]

CHAPTER 9

Obi-Wan wlatując w atmosferę planety dostrzegł, że Mannan w całości jest pokryta wodą. Jedynym miejscem w którym można było wylądować była stolica planety jednocześnie będąca jedynym miastem na całym globie. Pogoda nie była zbytnio obiecująca, padał bowiem obfity deszcz, który ograniczał znacznie widoczność. Mistrzowi Jedi nie przeszkadzała jednak pogoda, przyzwyczaił się do niej ze względu na to, że podczas wojny wielokrotnie przebywał na wielu planetach o różnorodnym klimacie. Mannan szczególnie przypominała mu planetę Kamino... Zapewne przez pogodę oraz wszechobecną wodę.. Wychodząc ze statku rozglądnął się.

[Obrazek: image.php?di=ANAG]

Nakazał R2D2 zostać na miejscu ze względu na to, że nie zamierza przebywać tu zbyt długo a jakby konieczna była szybko ucieczka to mógł szybko odlecieć z planety. Myśląc o ostatnich wydarzeniach, o Zhausie, o Padme i o Grievousie szedł wolnym krokiem w kierunku miasta. Rzęsisty deszcz szybko zdołał zmoczyć jego szaty.

- Niezwykle... depresyjna pogoda.. - powiedział sam do siebie Obi-Wan patrząc na spadające z nieba krople deszczu.

Minęła chwila nim dotarł do wnętrza miasta. W środku nie było zbyt wiele istot ze względu na to, że planeta nie była bardzo zaludniona, ale mimo to znalezienie Zhausa nie było takie proste.. Liczne ulice i budynki zakryte pod wielką kopułą kształtującą miasto nie ułatwiały tego zadania. Nie namyślając się zbyt długo rozpoczął poszukiwania. Po kilku minutach biernego szukania, idąc uliczką natrafił na jeden z miejskich barów. Wchodząc do środka, dostrzegł ukrytą w kącie postać. Ta widząc jego osobę od razu mu zasygnalizowała by podszedł. Obi-Wan szybko dosiadł się do stolika.

- Mistrz Kenobi, cieszę się, że dotarłeś - rzekł Zhaus

- Cóż byłbym wcześniej... ale miałem pewne problemy z orientacją.

- Fakt.. Miasto nie jest najmniejsze, ale z drugiej strony łatwo jest tu schronić się przed Imperium

- Przed pogodą również jak mniemam.. - odparł z uśmiechem Obi-Wan

- Tak.. przed nią również - rzekł śmiejąc się Zhaus widząc zmoczone szaty Obi-Wana

- Wracając jednak do rzeczy... Musimy znaleźć innych Jedi i powstrzymać Imperatora - rzekł Obi-Wan

- Myślisz, że będziemy w stanie go pokonać? Ostatnim razem widziałem jak Mistrz Windu odleciał wraz z trzema innymi mistrzami aby go aresztować... Niestety nie wrócili

Obi-Wan głaskając swoja brodę zamyślił się przez chwilę.

- Póki żyjemy warto próbować... - rzekł Obi-Wan - Słyszałem również, że Imperium kształtuje nową jednostkę.. Inkwizytorów..

- Tak.. będą to szkoleni zabójcy którzy maja wytropić i zabić pozostałych przy życiu Jedi.

- Musimy być czujni.. szczególnie teraz... Inkwizytorzy mogą być wszędzie..

- Nie ich się boje najbardziej..

Obi-Wan spojrzał poważnym wzrokiem na twarz Zhausa. Widział w nim zaniepokojenie.

- Ten nowy lord Sithów.. Wszyscy są przerażeni.. podobno jest potężny.. - dodał Zhaus

Nastała minuta milczenia. Obi-Wan domyślał się kogo na myśli miał Zhaus. Gdy zaczynał o tym myśleć to czuł ból w swoim sercu... Był wręcz załamany, przypominały mu się wydarzenia z przed paręnastu dni.. Nie chciał aby Zhaus to jednak zauważył więc zasłonił swoją twarz rękoma.

- Mistrzu Kenobi.. słyszałem pewną wieść.. nie wiem czy jest ona prawdą.. ale jest ona dość głośna. - kontynuował Zhaus

- Co to takiego? - zapytał Obi-Wan

- Straszna tragedia.. Podobno senator Padme Amidala nie żyje.. na Naboo trwa żałoba.. ale nikt nie wie gdzie jest jej ciało.

- Zhaus.. są pewne rzeczy.. które powinny zostać owiane tajemnicą.. dla dobra całej galaktyki. Im mniej osób o tym wie tym lepiej...

- Zrozumiałem.. tajemnica niech pozostanie tajemnicą. - rzekł kiwając głową Zhaus

- Mam taką nadzieje, że pozostanie jak najdłużej..

Zhaus był mądry. Domyślał się, że coś jest nie tak. Szybko zrozumiał ze słów Obi-Wana to, że Padme żyje, ale ta informacja musi pozostać w tajemnicy.

- Powiedz mi jeszcze jedno.. Jakie masz plany? Gdzie zamierzasz się udać? - zapytał Obi-Wan

- Tego jeszcze nie wiem.. Imperium zaczęło mnie śledzić.. Staram się nie zostawać zbyt długo w jednym miejscu.. Można więc powiedzieć że jestem w ciągłym ruchu.

- I niech tak pozostanie. Ja również mam co robić.. - powiedział Obi-Wan opierając się o krzesło.

- Można usłyszeć jakieś szczegóły? - zapytał z ciekawością Zhaus

Obi-Wan westchnął

- Na głowie mam strasznie dużo myśli.. próbuje je powoli poukładać ale nie jest to takie proste...

- Rozumiem.. ja również mam podobnie.. Sam zastanawiam się co się stało z Ahsoką.. kontaktowałem się z nią wtedy, kiedy byłeś na Utapau.. do tej pory nie otrzymałem kontaktu..

- Niewykluczone, że stało się najgorsze.. Jeśli przekaz od Imperatora dotarł do żołnierzy z którymi przebywała Ahsoka.. możliwe, że ona.. odeszła..

- Nie wierzę w to.. Znałem Ahsokę bardzo dobrze.. Jakby ktokolwiek miał dać sobie radę z armią klonów.. to właśnie ona..

- Wierz mi.. Najwięksi mistrzowie polegli na polu bitwy poprzez zdradę własnej armii.. co prawda są pewne szanse, ale nie nastawiałbym się na to.

- A Maul? Przeżyłby?

Obi-Wan popatrzył na Zhausa lekko zaskoczony tym pytaniem

- Nie wiem.. I to również nie daje mi spokoju. Maul nigdy nie dałby się łatwo zabić... Możliwe, że jest gdzieś w galaktyce i czeka.. czeka na moment by mnie zniszczyć.. wykorzystać okazję...

- Nie rozumiem.. Dlaczego on zawsze tak Cię nienawidził...?

- To długa historia.. i dosyć skomplikowana.. - odparł Obi-Wan

Do baru zaczęło przybywać coraz więcej osób.

- Chyba przyszedł czas na mnie - dodał Obi-Wan

- Rozumiem... Ja również będę się zbierać. - rzekł Zhaus spoglądając się na tłumnie przychodzących do środka ludzi.

- W razie czego informuj mnie na bieżąco jeśli będziesz potrzebował pomocy - powiedział Obi-Wan

- Jasna sprawa. Niech moc będzie z tobą mistrzu Kenobi

- I z tobą Zhausie - rzekł wychodząc z baru Obi-Wan

W taki też sposób spotkanie Zhausa i Obi-Wana zostało zakończone. Obaj wiedzieli, że nie mogą zbyt długo pozostać w jednym miejscu. Szpiedzy i sojusznicy Imperium byli wszędzie. Ryzyko było za duże... Obaj mieli bowiem swoje własne misje do wykonania i nie mogli dać się złapać. Każdy odszedł wiec w swoją stronę.

Obi-Wan zmierzał w kierunku swojego statku. Wiedział, że ponownie będzie musiał przejść przez miasto. Teraz przynajmniej jednak znał poprawną drogę. Przechodząc przez ulice zaczął czuć coś dziwnego. Dziwne uczucie... znikąd zaczęło go otaczać... mimo to jednak szedł dalej aż w końcu doszedł do wyjścia. Wychodząc westchnął głęboko widząc, że na zewnątrz nadal mocno pada deszcz.

- A dopiero co zdążyłem wyschnąć - rzekł lekko poirytowany Obi-Wan

Idąc wolnym korkiem dotarł do swojego statku gdzie czekał na niego już R2D2. Miał już do niego wchodzić gdy usłyszał odgłos nadlatującego myśliwca.
Obi-Wan stanął wpatrzony jak z myśliwca wychodzi mroczna postać. Czuł wyraźnie emitującą z niej moc. Ten gniew.. Ta nienawiść.. ten chłód.. Teraz już doskonale wiedział kogo spotkał.

- Wyczułem, że będziesz w tym miejscu - rzekł Darth Vader - Jakże przewidywalne...Mój były mistrzu

- A więc to prawda.. udało Ci się przeżyć..

- Tobie również..

- Nie powinno cię to zbytnio dziwić. W końcu to nie pierwszy raz...

- Daje Ci pierwszą i ostatnią szansę Kenobi.. Powiedz.. gdzie są inni Jedi?

- To jest dla ciebie teraz najważniejsze? Nie widzisz jak bardzo cię ta nienawiść zniszczyła?! Patrz kim byłeś, a kim jesteś teraz!

- Owszem.. nie jestem taki jaki byłem kiedyś.. Jestem.. silniejszy - odparł Vader aktywując swój czerwony miecz świetlny.

- Silniejszy? Zniszczyłeś wszystko to co kochałeś i przyrzekałeś uratować.. Na nic Ci teraz ta siła..

- To wszystko twoja wina! Przez ciebie straciłem wszystko! Zapłacisz za to swym życiem! - krzyknął wściekły Vader

- Anakin... sam to zrobiłeś... sam na to pozwoliłeś... - odparł cicho Obi-Wan

Vader nic nie odpowiedział, kompletnie zignorował to co powiedział mu Obi-Wan. Nieubłaganie zbliżał się wolnym krokiem do swojego dawnego mistrza. Zamierzał go zabić.
Obi-Wan nie miał wyboru.. Musiał stoczyć ponownie pojedynek.. tym razem jednak widział na własne oczy, że nie jest to jego przyjaciel.. to potwór.. abominacja.. pełna nienawiści i chęci zniszczenia. Vader podchodził coraz bliżej. Obi-Wan został zmuszony by aktywować swój miecz świetlny.

- Przygotuj się na śmierć - powiedział Vader podchodząc coraz bliżej.

Obi-Wan przyjął postawę obronną. Czekał na ruch ze strony swojego oponenta. Wiedział bowiem, że to Vader zada pierwszy cios i tak również się stało. Vader wziął zamach i czerwone ostrze gwałtownie zderzyło się z niebiesko błyskającym mieczem. Obi-Wan odbijał każdy cios Vadera który ten zadawał. Ataki były jednak potężne. Nagromadzony gniew i nienawiść emitowały z niego jak z reaktora. Obi-Wan doskonale to wyczuwał. W pewnej chwili zdecydował się odepchnąć mocą Vadera. To jednak nie zrobiło na nim wrażenia. Zdołał go jedynie odrzucić na parę metrów. Vader ponownie zaczął podchodzić. Obi-Wan stał i czekał na kolejny ruch przeciwnika. Tym razem atak był jeszcze bardziej agresywny. Vader skoczył do Obi-Wana. Miecze skrzyżowały się po raz drugi. Mistrz Jedi odskoczył za Vadera próbując zaatakować go od tyłu, ten jednak błyskawicznie się odwrócił i zablokował cios. Kenobi odsunął się więc trochę od przeciwnika. Rozglądnął się po okolicy w celu znalezienia czegoś co mogłoby mu pomóc w walce. Wyczuł, że w miejscu gdzie stoi, grunt jest niezbyt stabilny....

[Obrazek: image.php?di=WFT4]

Deszcz padał coraz mocniej znacząco ograniczając widoczność, widział jednak, że Vader zbliża się w jego stronę. Czerwono świecące ostrze i czarna jak smoła zbroja zdradzała jego obecność. Obi-Wan postanowił zaatakować jeszcze raz. Ruszył on na Vadera zmuszając go do obrony. Dzięki swojemu nowemu ciału Vader był jednak silniejszy fizycznie od Obi-Wana. Mistrz Jedi wiedział, że w taki sposób nie uda mu się pokonać swojego przeciwnika, postanowił więc ponownie przechytrzyć swojego dawnego ucznia. Blokując jego silne ciosy w pewnym momencie wykorzystał moment w którym Vader wykonywał zamach i zaatakował szybciej, trafiając w jego nogę. Vader jęknął chwytając się za kończynę. Sytuacja ta doprowadziła do tego, że stał się jeszcze bardziej wściekły. Używając swojej mocy podniósł Obi-Wana w górę. Mistrz Jedi nie wiedział co zrobić... był bowiem w beznadziejnej sytuacji. Nagle dostrzegł, że za Vaderem znajduje się kontener z zużytymi, rdzewiejącymi częściami do jakichś mechanizmów. Używając mocy podniósł go i rzucił w Vadera. Ten nie zdążył się obrócić i zareagować w porę więc wraz z kontenerem wpadł prosto do oceanu. Obi-Wan upadł na ziemię uwalniając się z uścisku. Chwytając się za szyję, wstał i popatrzył w miejsce gdzie w wodzie zniknął Vader. Nie zamierzał tu dłużej zostać. Szybko pobiegł w kierunku swojego statku. Miał już do niego wsiadać gdy dostrzegł znajdujący się w pobliżu myśliwiec Vadera. Nie namyślając się zbyt długo, używając mocy zepchnął go prosto do wody. Zatrzymał się patrząc jak myśliwiec znika w czeluści oceanu.. Następnie szybko wszedł do swojego statku i odleciał w błyskawicznym tempie.

W tym również momencie Darth Vader zdołał wypłynąć na powierzchnię. Widział jak statek Obi-Wana znika w chmurach.
Jego strój był poniszczony a jego ciało lekko uszkodzone ale mimo to zdołał wstać. Wchodząc na pomost gdzie zaczęła się jego walka dostrzegł, że nie ma jego myśliwca. Stał bez ruchu wpatrując się w dotychczasowe pole walki. Był wściekły, że Obi-Wan zdołał mu uciec. Aktualnie jednak nie miał jak go ścigać, więc tymczasowo odłożył swoje porachunki na bok. Wysłał wiadomość do Admirała żądając natychmiastowego transportu. Po kilku chwilach przyleciał transportowiec z żołnierzami na pokładzie którzy widząc Vadera rozsunęli się, robiąc mu przejście. Vader wolnym krokiem wszedł na statek nic nie mówiąc. Gdy dotarł z powrotem na Venatora wszedł na mostek gdzie czekał na niego Admirał.

- Lordzie Vader? - zapytał widząc Vadera - Jakie kolejne rozkazy?

- Wyjść - rzekł grobowym głosem

Admirał nie był zbytnio zadowolony z tej wypowiedzi. Załoga musiała opuścić swoje stanowiska. Vader czekał aż wszyscy opuszczą mostek. Gdy tak już się stało, Vader aktywował połączenie z Imperatorem..

- Mistrzu.. - rzekł kłaniając się.

- Lord Vader... Wyczuwam niecodzienne emocje w twoim głosie - rzekł Imperator - Coś się stało?

- Znalazłem Kenobiego na planecie Mannan... Niestety tym razem zdołał uciec

- Niefortunna to porażka...Kenobi może znać położenie innych pozostałych przy życiu Jedi...Musi on trafić w nasze ręce.

- Zrozumiałem mistrzu, nie spocznę póki go nie odnajdę..- rzekł Vader

- Dobrze.. Teraz jednak musimy zająć się czymś innym.. - mówił dalej Imperator

- Czy to jest to o czym myślę? - zapytał Vader

- Owszem.. Przybądź natychmiast na Coruscant.. nadszedł czas aby nasze poszukiwania były bardziej owocne..

- Tak się stanie.. zgodnie z twym rozkazem.. - rzekł Darth Vader kończąc połączenie

Gdy sylwetka Palpatine'a zniknęła, Vader wstał i udał się w kierunku wyjścia. Opuszczając mostek zastał czekającego Admirała. Stanął przed nim w milczeniu

- Lordzie? - zapytał

- Ustawić kurs na Coruscant - rzekł Vader

Admirał kiwnął głową, a Vader samotnie oddalił się w głąb statku. Cała załoga powróciła na swoje dotychczasowe stanowiska.

Tymczasem na Tatooine przez bezkresną pustynie przedzierała się mroczna istota. Upał doskwierał niemiłosiernie a osuwające się gorące piaski znacząco utrudniły chód. Mimo to jednak Maul nie zatrzymywał się, cały czas szedł na przód. W pewnym momencie wspinając się na wydmę dostrzegł na horyzoncie miasto. Zjechał więc z wydmy w błyskawicznym tempie i udał się w stronę miasta. Na miejscu zobaczył, że znajduje się tu bardzo dużo ludzi oraz zwierząt hodowlanych. Niepostrzeżenie używając miecza zabił jedno z nich, zabierając cenne mięso ze sobą. Idąc dalej dostrzegł, że w pobliżu jest patrol żołnierzy imperialnych. Szybko ukrył się za budynkiem i przeczekał aż zdołają przejść. Pamiętał bowiem dobrze, że nie tylko Jedi są na ich celowniku. Wszedł w jedną z bocznych uliczek i zatrzymał się chwilę w cieniu by odpocząć. Szybko wyciągnął schowane przez siebie mięso i rozpalił ognisko aby je usmażyć. Gdy było już gotowe zaczął je spożywać.

[Obrazek: image.php?di=6KIY]

Cały czas jego umysł podsycany był wściekłością. Myślami cały czas był zanurzony w swojej żądzy zemsty. Nie zamierzał zrezygnować z unicestwienia Grievousa czy też zabicia Obi-Wana. Był bardzo cierpliwy. Wiedział, że nie może tego uczynić teraz. Nie miał bowiem aktualnie takiej możliwości. Myślał na tym czy może by nie poszukać nowych sojuszników.. Pamiętał bowiem jak jeszcze za czasów wojny udało mu się zwerbować własną armię która była zdolna przejmować kontrolę nad planetami między innymi nad Mandalore a nawet być w stanie oprzeć się siłom Grievousa i hrabiego Dooku równocześnie. Potencjał był dla niej duży, ale Maul stracił nad nią kontrolę. Teraz żałował, gdyż w aktualnej sytuacji taka armia była by niezwykle pomocna w realizacji jego planów.
Zastanawiał się tak przez moment, gdy nagle usłyszał kobiecy głos.

- Proszę proszę.. Kogo my tu mamy.. Darth Maul we własnej osobie

Maul rozejrzał się, ale nikogo nie dostrzegł. Dopiero spoglądając w górę zauważył rzekomą postać siedzącą na parapecie okna pobliskiego budynku. Po chwili zeskoczyła ona do niego.

- Coś ty za jedna?

- Asajj Ventress, może kojarzysz?

Maul pomyślał przez chwilę patrząc na kobietę.

- Nie - odparł

- Przykre...Szkoda, że Matka Talzin Ci o mnie nie wspominała.

- Znałaś ją?

- Oczywiście... Zdołałam wstąpić nawet do sióstr nocy, ale tego samego dnia cały klan został wymordowany. Zostałam sama....bez niczyjej pomocy..

- Matka Talzin pomogła mi w realizacji planu zniszczenia Sidiousa.. Niestety... Mimo pojmania Dooku nie udało się wygrać, a Grievous zabił ją na moich oczach.

- A więc ona nie żyje.... Co zatem planujesz?

- Skoro Dooku już gryzie piach, pozostała mi jedynie zemsta na Grievousie.

- Myślisz, że zdołasz go pokonać?

- Bez Hrabiego Dooku, Grievous nie jest żadnym wyzwaniem. Jego moc jest ograniczona... nigdy nie osiągnie tego co ja zdołałem dzięki potędze ciemnej strony..

- Jeżeli jesteś zainteresowany, to mogę pomóc w jego zabójstwie.. on również zalazł mi za skórę..

- Ależ oczywiście.. jednak na moich zasadach..

- Tylko, że jest jeden problem... Nie wiemy gdzie teraz jest - odparła Ventress

- Dlatego też poczekamy aż sam wyjdzie. Raz go już zdołałem zwabić.

- I co?... Uciekł? Typowe... Drugi raz nie da się nabrać..

- Grievous ma za duże ego.. uważa, że jest potężniejszy od innych i dlatego też nie przepuści okazji.. Właśnie to doprowadzi do jego zguby.

- A więc.. na co czekamy?

Maul usiadł z powrotem na ziemi zamykając oczy. Ventress lekko się zdziwiła zachowaniem Maula

- Widzę, że Ci się jednak nie spieszy - dodała

- Cierpliwości.. Trzeba wyczuć odpowiedni moment.. zdobyć więcej informacji. Zresztą...Grievous nie jest jedyną osoba którą chce zabić. - odparł Maul

- To jest ktoś jeszcze? - zapytała patrząc na siedzącego Maula.

- Kenobi.. - rzekł ze złością otwierając oczy

Ventress nie wiedziała czemu Maul pała taką nienawiścią do Obi-Wana ale najwyraźniej miał co do tego powody. Nie zamierzała się do tego wtrącać. Aktualnie miała własne problemy. Od dłuższego czasu będąc samotnym łowcą nagród dostrzegła, że posiada dużą konkurencje. Dodatkowo jej praca była dość ryzykowna szczególnie teraz gdy Republika przemieniła się w Imperium Galaktyczne. Miała akurat to szczęście, że o jej życiu nie wiedziało zbyt dużo osób.

- Pomogę Ci wyeliminować Grievousa, ale z Kenobim radź sobie już sam. To nie mój interes.

- W takim razie jeszcze się skontaktujemy - powiedział Maul podając Ventress komunikator.

Asajj chwyciła go i schowała do kieszeni a następnie odeszła w swoją stronę. Gdy zniknęła, Darth Maul wstał z ziemi i ruszył dalej przez miasto. Był niezwykle zadowolony z zawiązania kolejnego, ale równocześnie tymczasowego sojuszu. Gdy tylko Grievous się pojawi on będzie gotów by go zniszczyć.. ale teraz.. teraz ma inny cel...

- Kenobi... - rzekł cicho Maul sam do siebie - Czuje twą obecność.. wiem, że gdzieś tam jesteś.. Odnajdę Cię.. Ha ha ha... odnajdę Cię KEENOOBIII!

===================================================
END OF CHAPTER NINE

================================================================================​===================================

Jestem tu od 31 grudnia 2014 roku.
Nieustannie trwam w oczekiwaniu na lepsze jutro.

MegaRayquaza (2014-2015)
MrRayqq (2015-2016)
SoundwavePL (2016-2017)
Ravcore (2017-NOW)
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25-September-2020 15:41:44 przez Ravcore.)
08-July-2020 19:21:49
Znajdź wszystkie posty
Ravcore Niedostępny
☆ Rysownik ☆
******

Liczba postów: 317
Dołączył: Feb 2017
549
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
RozowyOrangutan

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 0.00
Post: #10
RE: [Star Wars Stories] - Ostatni Rozkaz
Cytat:Uwaga! Opowiadanie w pierwszych epizodach zahaczać będzie o okres "Zemsty Sithów" równocześnie jednak ze zmianami fabularnymi tak aby całość miała znaczący sens.

[Obrazek: image.php?di=2CPX]
[Obrazek: image.php?di=QLNI]

CHAPTER 10

Od zakończenia wojen klonów minęły dokładnie trzy tygodnie. Sytuacja w galaktyce zaczęła się stopniowo pogarszać w szczególności dla tych którzy nie byli zwolennikami utworzenia Imperium. Reżim utworzony przez Palpatina ograniczał znacząco swobodę i wolność obywateli. Co więcej, nikt nie kontrolował żołnierzy którzy agresywnie podchodzili do każdego, kto próbował stawiać opór. Nasilały się aresztowania a nawet egzekucje pod pretekstem szerzenia bezpieczeństwa i sprawiedliwości. W galaktycznej telewizji proklamowano władzę Imperatora przedstawiając go jako wybawcę i jedynego sprawiedliwego. Wielu osobom się to nie podobało.. w tym Zhausowi który przebywał aktualnie w lokalnym barze na planecie Jakku. Była to pustynna i gorąca planeta na której występowało tylko kilka miast. Młody Jedi słuchał wyraźnie głoszonych wiadomości. Wewnątrz lokalu było dużo osób, głównie łowców nagród oraz pilotów który rozmawiali o tym co się aktualnie dzieje. Stojący pośrodku lokalu za ladą barman wiedział, że Zhaus jest Jedi, nie zamierzał jednak wydać jego osoby ponieważ był to jego osobisty przyjaciel który często go odwiedzał. Czyszcząc ścierką szklanki spoglądał na siedzącego obok Zhausa, równocześnie co jakiś czas zerkając na to co mówione było w wiadomościach.

"Wielki i jedyny najwspanialszy Imperator Palpatine ukazał nam właściwą drogę jak politycznie należy kształtować galaktykę. Jedi byli zdrajcami, chcieli zniszczyć wszystko to o co walczyliśmy wspólnymi siłami! O pokój i sprawiedliwość! Teraz jednak każdy z nich poniesie należną im karę! Pamiętajcie obywatele.. w nas jest siła.. siła jest w Imperium!"

Zhaus siedząc w swoich ciemnych szatach zakrywających po części jego twarz, słysząc to kiwnął głową ze wściekłością. Barman patrzył na niego z zainteresowaniem.

- Wiem co myślisz - powiedział cicho do Zhausa, tak aby nikt inny nie usłyszał - Nieciekawa sytuacja..

- Podłe oszczerstwa.. zwykła propaganda.. - mówił wściekły Zhaus

- Rozumiem twoją frustracje.. ale sam widzisz.. nic nie da się zrobić... nie jesteśmy w stanie oprzeć się takiej potędze.

Zhaus westchnął głęboko

- Wiem.. i bardzo żałuje.. czuje się taki bezsilny..

- Widzisz .. - odparł barman dalej wycierając szklanki - W życiu nie zawsze wszystko idzie z górki...czasem na swojej drodze natrafisz na wielkie wzniesienie i musisz się na nie wspiąć, nie ważne jak długo ci to zajmie..

- Właśnie odczuwam, że dopiero zaczynam na nie wchodzić.. - odparł patrząc na swój kufel.

- Nic nie trwa wiecznie przyjacielu.. Wszystko ma swój początek i swój koniec. Nie ważne czy to roślina, człowiek czy gwiazda..

- A imperium? - zapytał patrząc na barmana

- Też.. tak..imperium też. Żadne imperium nie jest wieczne... - odparł odwracając się do Zhausa.

- Masz rację.. Przynajmniej mam taką nadzieję - rzekł cicho wzdychając.

Po chwili do baru weszli żołnierze Imperium. Było ich trzech. Rozglądali się po lokalu bardzo dokładnie. Zhaus popatrzył bokiem na przybyłych.

- Cholera.. - powiedział sam do siebie - Muszę uciekać..

Barman dał gest Zhausowi by schował się jak najszybciej. Ten w błyskawicznym odszedł od stołu udając się w głąb lokalu prosto na zaplecze. Tymczasem trzej żołnierze podeszli do lady stojącego barmana. Jeden z nich posiadał wyraźnie inne oznaczenia na swojej zbroi. Można było się domyślać, że to ktoś w rodzaju kapitana. Usiadł on przy ladzie zadowolony, pierwsze spoglądając na drinki a następnie w kierunku ekranu wyświetlającego codzienne najnowsze informacje.

- Dzień dobry - rzekł barman - W czym mogę pomóc?

- Widzę, że oglądacie wiadomości.. bardzo dobrze.. Chwała Imperatorowi! - krzyknął kapitan

[Obrazek: image.php?di=D2LS]

Dwaj pozostali żołnierze obserwowali czy wszyscy również wiwatują na te słowa. Jeden z pilotów siedzący przy stoliku znajdującym się w brzegu lokalu wyraźnie spał zupełnie nie zainteresowany całą sytuacją. Pierwszy ze szturmowców podszedł do niego i gwałtownie go uderzył. Ten od razu się ocknął, był jednak kompletnie pijany.

- Co!? Śpisz szmuglerze gdy chwalimy imię Imperatora?! - krzyknął do niego żołnierz - Pożałujesz za ten brak pokory.

- Co? Ja nic nie wiem - rzekł przecierając oczy

- To zaraz się dowiesz.. - odparł chwytając go.

Pilot zaczął się opierać, jednak w końcu został wyciągnięty na zewnątrz lokalu.
Po chwili słyszalny dla wszystkich był strzał z blastera. Nastała chwila ciszy, która momentalnie po całym zajściu poszła w zapomnienie.

- Do rzeczy - rzekł uderzając o ladę Kapitan - Poszukujemy takiego jednego Jedi.. czy może przypadkiem go nie widziałeś?

Mówiąc to pokazał na podręcznym monitorze twarz poszukiwanego Jedi. Barman od razu rozpoznał, że był to Zhaus. Nie zamierzał jednak dać po sobie poznać, że cokolwiek na ten temat wie, więc udawał, że przygląda się z ciekawością na zdjęcie głęboko rozmyślając..

- Hmm... Niestety, ale pierwsze widzę tę osobę, nigdy wcześniej jej nie spotkałem, ale z pewnością jeśli pojawi się w moim barze natychmiast o tym poinformuję.

Kapitan słysząc te słowa schował swój wyświetlacz nic nie mówiąc. Wstał przez krótki moment rozglądając się uważnie po barze.

- Mam nadzieje, że to prawda.... dla twojego dobra..

- Nie widzę powodu dla którego miałbym kłamać - odparł spokojnie braman

- Dobrze więc.. Życzymy miłego dnia. - odparł sarkastycznie i po chwili wszyscy żołnierze wyszli z lokalu.

Gdy zniknęli, barman wolnym krokiem udał się na zaplecze gdzie czekał na niego schowany Zhaus.

- Było blisko.. Muszę stąd znikać jak najszybciej... - powiedział wychodząc z ukrycia Zhaus.

- Oczywiście rozumiem, ale mam nadzieję, że jeszcze kiedyś wpadniesz do mojego baru - powiedział barman

- Jasna sprawa z wielką chęcią... jak tylko się im znudzi szukanie - rzekł z uśmiechem Zhaus. - Dzięki za wszystko przyjacielu

- Życzę powodzenia, nie daj się złapać czasem.. Byłoby szkoda takiego stałego klienta - dodał barman opierając się o drzwi.

- Postaram się - odparł Zhaus wychodząc tylnym wyjściem.

Wydostając się na zewnątrz, skradał się czujnie między budynkami udając się do miejsca w którym ukrył swój statek. Niepostrzeżony wszedł do niego i szybko odleciał. Nie wiedział jeszcze póki co gdzie miałby się udać. Sytuacja nie była zbyt ciekawa. Patrole Imperium były niemal wszędzie w całej galaktyce.. młody Jedi nie zamierzał się jednak poddać. Po swojej rozmowie z przyjacielem poczuł jakby zastrzyk nowej energii i siły w swoim sercu i umyśle do dalszego działania. Wierzył, że któregoś dnia to wszystko się skończy.. no bo przecież nic nie trwa wiecznie.. ani człowiek ani gwiazda ani nawet Imperium..

W międzyczasie Imperator delektując się widokiem powstającej Gwiazdy Śmierci, zlecił swojemu uczniowi kolejną misje. Zgodnie z otrzymanymi informacjami przez agentów śledczych, na planecie Carida miało przebywać dwóch rycerzy Jedi, którzy zdołali przeżyć rozkaz 66. Otrzymując rozkaz, Vader natychmiastowo wyruszył ze swoją flotą zaopatrzoną w dwa najnowsze modele Gwiezdnych niszczycieli typu Imperial I do wyznaczonego systemu planetarnego. Przebywając na mostku rozkazał swojej flocie utrzymać pozycję na orbicie planety w razie ewentualnej próbie ucieczki wroga. Wraz ze swoim wiernym mu batalionem żołnierzy udał się do hangaru. Po chwili dwa transportowce wyleciały z jednego z Niszczycieli prosto w kierunku powierzchni planety.
Carida była bardzo spokojną planetą, która za czasów wojny należała do Republiki Galaktycznej. Co prawda Separatyści próbowali raz zdobyć kontrole nad tym systemem, ale ich starania zakończyły się porażką i nigdy więcej nie zdecydowali się na ponowny atak. Różnorodny krajobraz planety jedynie pokazywał jak niezwykłym globem ona była. Liczne pasma gór, pustynie i lasy stanowiły idealne warunki dla rozwijania się życia. Swoją drogą jednocześnie była to wręcz idealna kryjówka dla rycerzy Jedi.. Vader nie zamierzał przepuścić okazji. Nie chciał zawieść swojego mistrza i zamierzał pokazać mu swoją prawdziwą skuteczność i potęgę. Gdy oba imperialne transportowce wylądowały na powierzchni, oddział żołnierzy wybiegł od razu ze statku rozglądając się po okolicy. Jako ostatni ukazał się Vader. Przez chwile stanął bez ruchu jakby próbował wyczuć gdzie rzekomi Jedi mogą się znajdować. Wkrótce potem podszedł do niego dowódca całego oddziału szturmowców.

- Lordzie.. Zabezpieczyliśmy teren, brak istot żywych w okolicy - rzekł kłaniając się z wyrazem szacunku

Vader milczał przez chwilę głęboko oddychając a następnie odpowiedział.

- Są niedaleko.. Czuję to...

Następnie wyszedł na przód batalionu i aktywował swój miecz świetlny ucinając krzewy na swojej drodze ułatwiając w ten sposób przejście przez gęsty las. Po kilku minutach marszu cały oddział z Vaderem wyszli z przerośniętej roślinności i dotarli do podnóża gór, gdzie znajdowało się mnóstwo uschniętych drzew. Vader rozglądając się po okolicy dostrzegł kilka budynków które zostały ukształtowane i wybudowane w twardych skałach granitowych. Domyślał się, że musi to być jedno z naturalnych wyżłobionych górskich miast na tej planecie. Co prawda w takich miejscach nie mieszkało zbyt dużo ludzi, gdyż sama planeta nie była bardzo zaludniona. Większość mieszkańców żyło właśnie w takich pojedynczych strukturach rozproszonych po całym globie. Vader czuł jednak, że w tym miejscu.. że w tym mieście... są poszukiwani przez niego Jedi..

- Kapitanie.. - powiedział Vader

- Słucham Lordzie Vader - rzekł podchodząc do niego.

- Poszukiwane przez nas osoby znajdują się w tej okolicy..

- To duże połacie przestrzeni.. przeszukanie każdego z budynków zajmie trochę czasu - odparł patrząc na budowle wyżłobione w górach.

- Przeszukiwanie nie będzie konieczne kapitanie... Są prostsze na to sposoby...

- A więc jeśli można zapytać... W jaki sposób odnajdziemy poszukiwane cele?

- Wystarczy ich jedynie zachęcić aby sami się pokazali... - odparł Vader

Kapitan zbytnio nie rozumiał o co chodziło Vaderowi. Obserwował jak lord Sithów wolnym krokiem idzie w kierunku miasta. Był ciekaw co też wymyślił jego dowódca..
Prawda dopiero wyszła na jaw po chwili... Vader bowiem podszedł do jednego z mieszkańców i przeciął go w połowie mieczem zanim ten zdołał cokolwiek powiedzieć. Oddział szturmowców przez chwile zszokowany całą sytuacją, widząc trwożące spojrzenie Vadera wypominające im bezczynność, posłusznie postanowił pomimo naruszania zasad etycznych zrobić tak samo. Zaczęli strzelać do losowych cywili nie ważne czy były to mężczyźni czy kobiety. W mieście wybuchła panika. Krzyki niewinnych osób było słychać z daleka. Passę mordu przerwał dopiero nagły odgłos aktywowanego miecza świetlnego tuż za strzelającymi do cywilów żołnierzami. Nie zdążyli się odwrócić gdy ich ciała przeciął miecz świetlny o niebieskim ostrzu. Kapitan oddziału od razu podniósł alarm.

- To Jedi! Zestrzelić go! - krzyknął.

Od razu strzały poleciały w kierunku rycerza Jedi . Ten jednak sprawnie odbijał pociski. Szybko schował się za leżącym obok głazem. Nagle jednak usłyszał, że ktoś stoi bezpośrednio za nim..

- Ten gniew.. Ta nienawiść.. - rzekł odwracając się.

Był to Vader, który z mieczem świetlnym w ręku był gotów do pojedynku.

[Obrazek: image.php?di=W6HG]

- Twój los został już przesądzony.. Mogłeś zginąć wcześniej tak jak wielu innych za jednym razem... Głupiec.. Teraz będziesz umierał w cierpieniu - rzekł Vader podchodząc do niego.

- Życie uczy by nie rezygnować i wyciągać wnioski...Niezależnie od tego jak wielkie popełniało się błędy... - odparł rycerz Jedi

- Twoja determinacja cię już nie uratuje - powiedział Vader

Rozpoczęła się walka na miecze świetlne. Rycerz Jedi próbował blokować ciosy, jednak Darth Vader był dużo potężniejszy zarówno w walce jak i w mocy. W pewnym momencie Sith z całą siłą odepchnął Rycerza Jedi który uderzył prosto w ostre skały pobliskiej góry. Obalały i ranny mimo otrzymanych obrażeń nie zamierzał się poddać i szybko chwycił w ręce swój miecz. Patrzył uważnie jak Vader do niego podchodzi. W międzyczasie na polu bitwy pojawił się drugi rycerz Jedi. Rozpoczął wybijanie żołnierzy Imperium jeden po drugim. Był w tym bardzo skuteczny, po kilku chwilach pozostało ich jedynie czterech z kilkudziesięciu którzy przybyli do tego miejsca z Vaderem. Odepchnął ich mocą odrzucając o skały i ruszył z pomocą swojemu przyjacielowi walczącemu z lordem Sithów. Ten zajęty walką nie spodziewał się nagłego ataku od tyłu, dlatego lekko zaskoczyło go, gdy został dosięgnięty mocą i odrzucony na kilka metrów. Szybko jednak wstał i spojrzał na dwoje przeciwników. Jak się okazało plan Vadera okazał się być skuteczny. Spodziewał się bowiem, że Jedi nie wytrzymają siedząc w ukryciu gdy niewinnym dzieje się krzywda. A gdy jeden z nich był już na straconej pozycji.. to była jedynie tylko kwestia czasu nim pojawił się drugi by mu pomóc... Vader był niezwykle zadowolony.

- Jak was zwą Jedi? - zapytał Vader wpatrzony w dwoje oponentów gotowych do ataku.

- Cole M'er Ann - odparł pierwszy z Jedi

- Illan Makkud - odparł drugi

- Miejmy nadzieję, że Ci mieszkańcy których ratowaliście przed zgubą zapamiętają te imiona po waszej nieuniknionej śmierci - rzekł aktywując czerwone ostrze.

Jedi ruszyli na Vadera. Rozpoczęła się kolejna bitwa, jednak tym razem dwa na jednego. Vaderowi nie przeszkadzała jednak liczba przeciwników. Sprawnie radził sobie zarówno z atakowaniem jak i blokowaniem każdego z ciosów. W pewnym momencie walki Cole i Illan zaatakowali wspólnie. Vader zablokował cios Cole'a, a Illan'a zaczął dusić mocą. Pozostali przy życiu żołnierze przybiegli w tej chwili by dołączyć do walki.

[Obrazek: image.php?di=DQ0Q]

Illan nie mógł uwolnić się z potężnego uścisku Vadera. Cole próbował ratować swojego przyjaciela, ale Vader odepchnął go mocą z całej siły po raz kolejny. Wykorzystując okazję niedyspozycji jednego z Jedi, postanowił pozbyć się drugiego. Tak oto czerwone ostrze przebiło na wylot ciało bezbronnego Illana. Cole widząc to pogrążył się w rozpaczy. Jego przyjaciel został zabity. Cole M'er Ann ruszył na Vadera w celu odwetu, przy okazji zabijając dwójkę żołnierzy. Vader jednak zablokował ponownie jego cios bez większego problemu.

- Przykro mi.. ale jesteś zbyt słaby - rzekł do niego Vader - Pora zakończyć tą zabawę.. trwa ona już wystarczająco zbyt długo...

Dwa szybkie i mocne ciosy Vadera wystarczyły by miecz wypad Cole'owi z ręki. Używając mocy próbował przyciągnąć go do siebie, jednak było już na to za późno. Vader wykonując zamach mieczem pozbawił rycerza Jedi głowy. Nastała grobowa cisza. na polu bitwy pozostało jedynie dwóch żołnierzy oraz Darth Vader wpatrzony w trupy obu Jedi. Kapitan podszedł do Vadera wraz ze swoim ostatnim żołnierzem czekając na jakieś dalsze rozkazy. Sith powoli schował swój miecz.

- Kapitanie... - rzekł nadal patrząc na martwe ciała dwójki Jedi

- Słucham lordzie Vader.... - odparł kapitan

- Przekaż informacje admirałowi.. Niech jego oddziały zabiorą pozostawione przez nas statki i wyślą nowy transport do naszej aktualnej lokalizacji.

- Oczywiście - odpowiedział Dowódca

Kapitan nadal był nie lada zaskoczony całym planem Vadera. Co prawda był on brutalny, ale niezwykle kreatywny i skuteczny. Rozumiał teraz dlaczego Imperator miał do lorda Vadera takie zaufanie i dlaczego nakazał mu przewodzić najważniejszymi akcjami militarnymi.
Admirał otrzymał informację od kapitana i po kilku minutach transport przybył na wyznaczone współrzędne. Tak oto Vader wraz z dwoma pozostałymi przy życiu żołnierzami wrócili z powrotem na pokład Gwiezdnego Niszczyciela. Vader wolnym krokiem udał się na mostek prosto do admirała.

- Lordzie.. Misja zakończyła się sukcesem? - zapytał

- Owszem, ten system został już oczyszczony - odparł Vader

- Zrozumiałem.. - rzekł Admirał z zamiarem wyjścia

- Admirale..

- Tak, słucham? - zapytał zatrzymując się

- Czy są wieści od Inkwizytora?

- Tak, deklarował swoje przybycie w trybie natychmiastowym

- Dobrze, przekaż mu by się pospieszył, mam dla niego ważną misję do wykonania która nie może się odwlekać..

- Oczywiście lordzie Vader - odparł Admirał.

Inkwizytorzy byli nową jednostką w szeregach Imperium. Powołani przez Imperatora Palpatina, byli osobami które potrafiły korzystać z mocy i wykorzystywać ją w walce. Szkoleni przez Dartha Vadera mieli na celu wytopienie i zabicie poszukiwanych przez Imperium Jedi. Póki co do Inkwizycji należało jedynie kilka osób. Pierwszy z nich posiadał bardzo duże umiejętności i Vader nie potrzebował zbyt dużo czasu aby nauczyć go walki. Sam zdołał się dowiedzieć, że rzekomy pierwszy Inkwizytor był członkiem gwardii świątyni i do Imperium dołączył dobrowolnie po upadku Zakonu. Nie trzeba było długo więc czekać, by otrzymał on tytuł Wielkiego Inkwizytora.
Misja jaka chciał Vader przekazać Wielkiemu Inkwizytorowi nie była zbytnio skomplikowana. Chciał przetestować jego umiejętności, dlatego też nakazał mu wytropić i wyeliminować pierwszy cel znajdujący się na liście poszukiwanych Jedi jakim był Zhaus.

Liczył na to, że rzekomy inkwizytor nie otrzymał swojego tytułu bez powodu i udowodni, że w pełni na niego zasługuje sukcesywnie wykonując wyznaczone mu zadanie...

Zhaus wiedział, że jednostka Inkwizytorów powstaje cały czas i nadal się rozwija...Przypuszczał, że on również będzie poszukiwany, dlatego też starał się właśnie tak często zmieniać swoją pozycję i kierować Imperium na nieaktualny i fałszywy trop. Póki co jego taktyka była skuteczna, jednak nie miał pojęcia na jak długo...

===================================================
END OF CHAPTER TEN

================================================================================​===================================

Jestem tu od 31 grudnia 2014 roku.
Nieustannie trwam w oczekiwaniu na lepsze jutro.

MegaRayquaza (2014-2015)
MrRayqq (2015-2016)
SoundwavePL (2016-2017)
Ravcore (2017-NOW)
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 18-September-2020 23:37:22 przez Ravcore.)
12-July-2020 17:13:34
Znajdź wszystkie posty



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości